Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Europa chwieje się w posadach. Czy powstaną jej stany zjednoczone?

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Aotearoa, licencja CC 3.0
Kryzys nasilił procesy niszczące podstawy strefy euro i Wspólnoty Europejskiej. Rosnące koszty utrzymania jej stabilności, zwłaszcza w klimacie narastającej zapaści kolejnych krajów, przywołuje myśli o budowie federalnej Europy.

Po wynikach drugich wyborów parlamentarnych, 17 czerwca 2012 roku, widać wyraźnie w jakim kierunku Grecy chcą zmierzać; zdecydowali bowiem o wyborze Europy i o tym, że ich przyszłość leży w strefie euro. Tymczasem w Europie rozgrywa się walka na koncepcje, czy raczej między koncepcjami: niemiecką i francuską, o uratowanie strefy euro.

Zdaniem znawców zagadnienia i "jasnowidzów" polityki - zwycięży ta koncepcja, która w przewidywalnej przyszłości będzie bardziej realna w zapewnieniu stabilności strefy euro i uratowaniu UE przekształconej w nowoczesne stabilne federalne państwo. Bez tego UE prędzej czy później może zniknąć.

Kryzys światowy, który w Europie od pięciu lat zadomowił się na dobre, nie wróży niczego dobrego dla UE. W jej kiepskim od początku (źle pomyślanym) systemie, wyrastają coraz większe i kosztowniejsze dziury.

Po zapaści ekonomicznej Irlandii, zaczęła tonąć Grecja, a po niej przyszedł groźny czas dla Portugalii i Hiszpanii. Wkrótce wyszło, że zaczyna sypać się gospodarka silnych przez lata Włoch. Pojawiły się też alarmujące złe informacje o gospodarce Wielkiej Brytanii, Francji, Danii i Holandii. Do grona podupadających na siłach gospodarczych i ekonomicznych, dołączyły również: Węgry, Litwa, Łotwa, Estonia, Słowacja, Czechy.

Kryzys w UE wywołał falę manifestacji, protestów i strajków, zamieszek i starć z policją w większości krajów Unii oraz upadku rządów, m.in. w Grecji, Portugalii, Hiszpanii i Włoszech. W ramach planów ratunkowych gospodarki poszczególnych państw, podjęto trudne, często bardzo bolesne dla szarych obywateli decyzje o obniżce wynagrodzeń i zwiększeniu podatków, cen żywności, paliwa, prądu i gazu, co podgrzewało nastroje i budziło falę niezadowolenia społecznego. Jednocześnie wspólnymi siłami budżetów krajowych Unii, zaczęto ratować dziury budżetowe najsłabszych państw, zwłaszcza Grecji.
W ocenie analityków i ekonomistów, na dłuższą metę, nie da się skutecznie zasypać dziur w krajach potrzebujących oraz w systemie UE, tym bardziej, że w grę wchodzą coraz wyższe setki miliardów euro, wymaganej pomocy publicznej. Kolejne środki pomocowe, czy jak kto woli zaradcze, uśmierzają ból ekonomiczny na coraz krócej, a zasoby finansowe nie tylko biednych, takich jak Polska, ale nawet najbogatszych państw Unii, jak np. Niemców są coraz bliższe wyczerpania.

Najdroższa i najkosztowniejsza dla europejskiego podatnika jest w utrzymaniu tonąca od kilku lat Grecja. Jej pierwszy plan pomocowy, w wysokości 110 mld euro, wystarczył na uspokojenie jedynie rynków finansowych przez około rok. A samym Grekom na znacznie krótszy okres.

Potem, według Gazety Prawnej - "bilion euro, jakie uruchomił jesienią zeszłego roku EBC na wykupienie obligacji państw południa Europy, zadziałał już tylko sześć miesięcy. A 100 mld euro, jakie Bruksela chce odpalić na uratowanie hiszpańskich banków, ostudziło nastroje rynków przez zaledwie kilkanaście godzin".

Europa stanęła w punkcie niemal bez wyjścia. Dalej jest mur trudny do przebicia, zwłaszcza głową polityków. Jedno jest pewne i budujące: "sześćdziesiąt lat procesu integracji zapewniło kontynentowi pokój i dobrobyt". Jednak, jak podkreśla "Gazeta Prawna" - w tym czasie nie zdołano wykuć i zbudować wspólnej tożsamości. Nie było i nie ma dziś "jednolitego" człowieka - Europejczyka. Ale nic straconego - niewykluczone, że za jakiś czas będzie. Będzie, gdy powstanie jednolite państwo federalnej Europy. Francuski socjalista, prezydent Francois Hollande, zjednoczony myślą z przywódcami krajów południowej Europy proponuje, aby "powołać euroobligacje i system gwarantowania wypłacalności europejskich banków przez całą Unię". Byłby to więc układ, stworzony na kształt sytuacji w małżeństwie, gdy za wydatki jednego, odpowiada rodzina. W praktyce, oznacza to "uruchomienie procesu masowego transferu suwerenności z państw narodowych do europejskiej centrali".

Przeciwko pomysłowi prezydenta Hollande'a, jest niemiecka kanclerz Merkel. Jak na razie taką rewolucję pani kanclerz odrzuca. Ona ma pomysł na inny radykalny krok zmierzający do budowy prawdziwie wspólnej Europy, czyli stanów zjednoczonych Europy. Chce, aby o budżetach poszczególnych państw Unii, nie decydowały władze narodowe, ale władze polityczne Brukseli.

Jednak decyzje o budżetach i wydatkach państwa są prawie od zawsze fundamentem bytu i sensu istnienia parlamentu każdego kraju i tak jest w przypadku 27 państw UE.

Czy na to pójdą społeczeństwa Unii, gdy zajrzy im w oczy świadomość o ryzyku utraty swoich życiowych oszczędności i obawa o utracie prawdziwej demokracji? Tak, więc póki co pieniądz będzie decydował nadal, o przyszłości państw, narodów i Europy. Bardzo możliwe, że stanie w poprzek drogi, ku marzeniom i planom założycielskim prawdziwie zjednoczonej Europy.

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto