Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Europa, w kryzysie i na wirażu, potrzebuje nowego modelu Unii

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Rozchwiana gospodarka Unii i ogromne długi rządów Eurolandu, to jeden z podstawowych problemów państw unijnych, obok drugiego równie istotnego, który brzmi: kryzys strefy euro.

Z każdym miesiącem i tygodniem słyszymy coraz bardziej zatrważające wiadomości na temat dalszych losów strefy euro i wspólnej Europy. Państwa europejskie są zadłużone po uszy, a kilka z nich, zwłaszcza tych z południa, nie ma już jak ratować. Wspólna pomoc finansowa niesiona solidarnie przez unijne kraje najpierw Irlandii, potem Grecji, a następnie Portugalii i Hiszpanii, wyczerpuje możliwości państw członkowskich.

Politycy unijni, usilnie i bezsilnie, poszukują sposobu wyjścia z kryzysu. Na razie – jak się okazuje – bezskutecznie. A czasu – zdaniem analityków - jest coraz mniej. Według portalu ekonomia24.pl/ gazety "Rzeczpospolita", Unia Europejska może potrzebować "na ratowanie Portugalii, Grecji, Hiszpanii, Włoch i Irlandii dodatkowych 1,6 bln euro". To wielki problem, gdy całe PKB 17 krajów strefy euro, wynosi 9,4 bln.

Unijni przywódcy wciąż nie tracą nadziei. Na różne sposoby próbują przekonywać rynki, że nie tracą wiary w przyszłość strefy euro. Kolejny raz będą to robić wszelkimi siłami, na najbliższym szczycie UE w Brukseli, który odbędzie się w dniach: 28 i 29 czerwca 2012. Zdaniem obserwatorów, znowu padną deklaracje jedności, ale bez przełomowych decyzji politycznych. Ten dziwny "festiwal niemocy" trwa już od dwóch lat – pisze ekonomia24.pl.

Dramat "festiwalu niemocy" rozpoczął się na scenie UE, w maju 2010 roku. Wtedy, żyjąca od lat na kredyt europejskich podatników Grecja, ogłosiła niewypłacalność. Nad wyraz "opiekuńcza" UE postanowiła dać, państwu strefy euro zakazaną w unijnych traktatach, "bezpośrednią pomoc finansową". Od tamtej pory mnożą się niespełnione obietnice Greków, którzy przejadają unijne środki. Równocześnie wydawane są kolejne setki miliardów euro na ratowanie: Grecji, Portugalii, Irlandii i lada moment Hiszpanii.

W tym tzw. czasie ratunkowym, Unia Europejska uchwaliła "sześciopak i traktat fiskalny", które mają dyscyplinować budżety krajów członkowskich, a jednocześnie tworzyć europejski nadzór rynków finansowych. W tym też czasie Unia przyjęła i zatwierdziła dziesiątki regulacji dyscyplinujących banki. Przywódcy polityczni spotykali się na niezliczonych, bezowocnych antykryzysowych szczytach.

Według analityków i ekonomistów, obecnie przywódcy Unii muszą przyznać, że mimo różnych zabiegów, składanych obietnic i nadziei, perspektywa wyjścia Europy z kryzysu oddala się, a groźba rozpadu strefy euro, nie słabnie. To już zapewne dobrze wiedzą politycy: konieczny jest nowy model Unii Europejskiej. Czas na to, wszak długi zaciągnięte przez rządy Eurolandu, wynoszą już 8,2 bln euro i z każdym dniem rosną. Kto wie, co z Unią może być w tej sytuacji, za kilka lat.

W opinii jednych, nowa wizja modelu Unii, to radykalna integracja strefy euro. Strefa musi mieć nie tylko – jak obecnie - "wspólny rynek i wspólną walutę", ale również wspólny dług, wspólne gwarancje bankowe i wspólne zarządzanie budżetami narodowymi oraz jednego ministra finansów.

"Nie odzyskamy zaufania rynków dopóty, dopóki nie pokażemy im długoterminowej wizji" – powiedział "Rzeczpospolitej" Guntram Wolf, wicedyrektor brukselskiego think tanku Bruegel, w którym narodziły się najnowsze i najmodniejsze dziś pomysły antykryzysowe, dotyczące euroobligacji i unii bankowej.

Te pomysły, a jednocześnie postulaty, wynikają z analizy uwarunkowań i porządków prawnych, rządzących dwiema innymi ważnymi światowymi walutami: dolarem i funtem. Mats Persson, szef londyńskiego Open Europe, think tanku znanego z eurosceptycznych poglądów przekonuje, że "jeśli jest wspólna waluta, to musi jej towarzyszyć unia bankowa i fiskalna".

Mats Persson ostrzega także przed forsowaniem unii fiskalnej. Mówi, że jeśli zaczniemy forsować unię fiskalną, to możemy doprowadzić do tego, że na przykład za kilka lat władzę w Helsinkach obejmą skrajnie eurosceptyczni Prawdziwi Finowie. Wówczas będzie to dla euro "cios nieporównanie silniejszy" niż to, co nam doskwiera dziś. Mamy przypadek ratowanej dziś Grecji. Najpierw, wbrew logice gospodarczej, przyłączono kiedyś ten kraj do strefy euro, teraz widzimy dobitnie, że nie można forsować integracji "za wszelką cenę".

Tu jawi się idea odmiennej wizji UE, jako zbioru iluś krajów, w których rozwija się i panuje "wolny przepływ towarów, usług, ludzi i kapitału", krajów niepowiązanych wspólnymi, ponadnarodowymi instytucjami. Ale ten pomysł też ma swoje słabości – przede wszystkim narażony jest na ewentualny rozpad strefy euro, lub utratę znaczenia Europy jako partnera Chin, USA, Rosji albo Indii.

Bez względu na to, jaki pomysł zwycięży, konkluduje "Rzeczpospolita", europejscy politycy unijni nie mogą dłużej czekać i chować głowy w piasek, a przy tym nadal kontynuować strategię małych kroków zaradczych. Potrzebna jest UE odważna "wizja strategiczna", przemyślana na dziesiątki lat, a nie na kilka miesięcy.
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto