Cała operacja zaczęła się o 17.30 polskiego czasu w Roswell w amerykańskim stanie Nowy Meksyk. 43-letni Austriak w powietrze wzbił się w specjalnie przygotowanej kapsule, która wyniesiona została w przestworza przez balon napełniany helem.
Proces wznoszenia trwał ponad dwie godziny. Baumgartner znalazł się na wysokości 39 km, czyli o 3 km więcej niż planowano. Po sprawdzeniu listy kontrolnej i rozhermetyzowaniu kabiny wyszedł na próg kapsuły i wyskoczył. "Jaka mała jest ta Ziemia." - powiedział tuż przed oddaniem skoku.
Prędkość spadania wyniosła 1342,8 km/h. Skoczek swobodnie nurkował ku Ziemi przez 4 minuty i 20 sekund. Następnie otworzył spadochron i szczęśliwie wylądował. Tym samym ustanowił rekord najwyższego załogowego lotu balonem. O około 8 km pobił też rekord skoku ze spadochronem z największej wysokości.
Na konferencji prasowej Felix przyznał, że gdy stał na progu kapsuły nie myślał o rekordach. Wiedział, że cały świat na niego patrzy i chciał po prostu wrócić do domu. "Czasem musisz wznieść się naprawdę wysoko, by zdać sobie sprawę, jak niewielki jesteś." - komentował. Jak sam przyznaje nie wiedział kiedy przekroczył prędkość dźwięku. Jak podaje TVN24.pl, nie miał punktów odniesienia, aby móc ocenić z jaką prędkością spada.
Austriak stwierdził, że najbardziej niezwykłym momentem była chwila, gdy stał na progu kapsuły. "Chcę być inspiracją dla przyszłych pokoleń. Chcę być kiedyś w centrum kontroli, gdy ktoś młodszy ode mnie pobije mój rekord" - powiedział.
Baumgartner jest byłym pilotem śmigłowców i spadochroniarzem. Ma za sobą rekordowe skoki ze sławnych budynków. Do dzisiejszego wyczynu przygotowywał się przez pięć lat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?