Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Feminizm o wielu twarzach, czyli...

Emilia Korczyńska
Emilia Korczyńska
...jak warszawska manifa wyleczyła mnie z feminofobii. W niedzielę na placu Defilad miało być czerwono. Czerwono od radykalnych, lewicowych haseł i emocji. Wyszło zupełnie inaczej. Kolorowo, jakby się było na innej manifie…

XI Wielka Manifa Warszawska przemaszerowała ulicami stolicy w przeddzień dnia kobiet pod hasłem „Solidarne w kryzysie, solidarne w walce”. Solidarność była jednak tylko… w teorii.
W samo południe pod Pałacem Kultury i Nauki było kilkuset uczestników, do pochodu dołączyło jednak potem na trasie jeszcze kilka tysięcy osób. Część pewnie z ciekawości, część wracając ze spaceru, bo pogoda wyjątkowo dopisała. Ci najbardziej oddani postulatom manify powinni się jednak byli stawić pod zegarem punktualnie. Tak myślałam.

W niewielkim, jeszcze wówczas, tłumie była Katarzyna Rosner. Drobna, pogodna starsza pani przyglądała się młodszym manifestantkom ze stoickim spokojem. W końcu jest filozofem. Profesorem filozofii, na co dzień pracującym w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. A od święta, jak sama określa - „feministką uliczną”.

Pomysł na feminizm pani Rosner to umożliwienie kobietom powrotu do pracy. Niech przedszkola będą nawet płatne, byle by były. Przecież kobiety są w najlepszym czasie całkowicie wyłączone z pracy zawodowej. Czy to nie jest marnowanie ich potencjału i strata dla gospodarki, jeśli ponad połowa kobiet w Polsce siedzi z dzieckiem cały dzień w domu? Ale to dobrze, że rząd złagodził teraz prawo regulujące zakładanie mini-przedszkoli. Wcześniej przepisy były tak restrykcyjne, jakby chodziło o zakład opieki zdrowotnej. Co to jest ta „przemoc ekonomiczna w rodzinie”, w dziewiątym postulacie manify? O ekonomię mam lepiej spytać koleżankę pani Rosner.

Koleżanka jest dużo mniej stoicka z wyglądu. Z rozwianym, choć siwym już włosem, w czerwonej czapce z rogami, znacznie bardziej wpisuje się w wizerunek wojującej feministki. Wyciąga profesjonalną wizytówkę - Ewa Dąbrowska Szulc, President of the Pro Femina Association.
„Żądamy przywrócenia sieci bezpłatnych żłobków i przedszkoli… żądamy wypłacania podwyżek… żądamy, by państwo wypłacało składki podczas urlopów macierzyńskich… żądamy refundacji nowoczesnej antykoncepcji…” - Oczywiście, że żądamy! - pani Ewa przekrzykuje odczytywane przez megafony postulaty manify. I wyjaśnia, czym jest „przemoc ekonomiczna w rodzinie”.

- To, że facet może by przez cały czas menadżerem, zawdzięcza swojej żonie, która pierze mu skarpetki i prasuje kołnierzyki, zajmuje się domem, opiekuje się jego dziećmi. Nie może być tak, że kobieta pracuje na niego jak niewolnik w domu i nic z tego nie ma. Powinna być prawnie współwłaścicielką jego pensji. Mówi się o niej: „kura domowa”, że siedzi cały czas w domu i nic nie robi - ale to nieprawda. To ona umożliwia mu osiągnięcie sukcesu.

Przedszkola można sfinansować obcinając budżet na obronę narodową. No i żądamy powszechnego prawa do aborcji! Nie może być tak, że ten facet, sprawca ciąży, decyduje, co kobieta ma robić.

- Jaki sprawca? Przecież to chyba oboje ludzi się decyduje. No chyba że jest to gwałt. Jak jest gwałt, to jest i sprawca - filozofuje parę kroków dalej wielki, tęgi mężczyzna w czarnej skórzanej kurtce i chustce w trupie czaszki na głowie.
- A pani wie, kim ja jestem?
- Nie - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Ale wie pani, kto to jest Kononowicz?
- Wiem.

- To ja wylansowałem Kononowicza! – mówi z dumą w głosie Adam Czeczetkowicz, rzecznik prasowy byłego kandydata na prezydenta spod Białegostoku, założyciel koła przyjaciół Radia Maryja. Na Plac Defilad przyszedł, bo to dla niego atrakcja. Postulaty pro-aborcyjne uważa za hipokryzję. Z jednej strony chcą przedszkoli, z drugiej aborcji? - pyta. On chce tylko przedszkoli. Bo państwo powinno się rozwijać. Dlatego musi zapewnić przedszkola. Lepiej na przedszkola, niż wojnę w Afganistanie, mówi i całuje w rękę na do widzenia.
- Chce Pani gazetkę? Starszy mężczyzna wciska mi dwustronicową broszurkę do torby. Po czym wyciąga rękę: Dwa złote!
Na Manifie niektórzy próbują zarobić. W tłumie można spotkać kobietę sprzedającą „gadżety”, albo handlującego gazetkami Andrzeja Zabrockiego z Pracowniczej Demokracji. Skąd wziąć pieniądze na spełnienie postulatów manify wobec rządu? Pan Zabrocki ma pomysł: opodatkować bogatych.

Pomysłu nie ma Marietta Wróblewska, liderka grupki z Frakcji Młodych Socjaldemokracji Polskiej. Marietta wygląda jak współczesna Emilia Plater. Ma na oko osiemnaście lat, delikatny makijaż, elegancki, stonowany strój i odpowiednio dobrane, wyważone poglądy. Chce aktywizacji kobiet w polityce (bo boją się konkurencji mężczyzn i nie wierzą w swoje siły), zwalczania ukrytego ubóstwa kobiet oraz innych, stopniowych zmian. Czy państwo powinno regulować rynek zatrudnienia przez tworzenia miejsc pracy dla kobiet? - Nie.

Eklektyczny charakter zebranych pod zegarem osób i poglądów na feminizm poniekąd wyjaśnia, dlaczego w Polsce jest tak znaczna ilość organizacji feministycznych, a przy tym tak nieznaczne jest ich działanie. Tak wielkiej różnorodności pomysłów, światopoglądów i celów nie da się po prostu pogodzić. Dlatego warszawska manifa nie przekonała mnie do feminizmu, ale wyleczyła z feminofobii. Nie boję się już stereotypowej „walczącej feministki”, która zmusza kobiety
do wsiadania na traktory i rozjeżdżania nimi tradycyjnych wartości. Nie ma czego się bać, bo taka feministka nie istnieje. A pozornie solidarne organizacje feministyczne jednoczą się tylko w przeddzień święta kobiet…

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto