Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Formuła 1 - GP Belgii: Button wygrał w dramatycznym wyścigu

Dawid Bożek
Dawid Bożek
Jenson Button odniósł swoje drugie zwycięstwo w sezonie. W emocjonujacym wyścigu o GP Belgii kierowca McLarena pewnie pokonał Sebastiana Vettela (Red Bull Racing) i Kimiego Raikkonena (Lotus).

Wyścigi na belgijskim torze nie należały do najnudniejszych w całym kalendarzu mistrzostw świata. Ten obiekt był już świadkiem wielu pięknych, ale również dramatycznych momentów w historii królowej sportów motorowych. Warto w tym miejscu przytoczyć choćby sensacyjnie zdobyte w 2009 roku pole position przez kierowcę najsłabszej wówczas konstrukcji w stawce (VJM 02, należącej do teamu Force India), Giancarlo Fisichellę czy deszczowe GP z sezonu 1998, kiedy po starcie doszło do ogromnego karambolu z udziałem aż 13 zawodników. Szybki, a zarazem, niebezpieczny obiekt w Ardenach od początku istnienia stawiał wysokie wymagania startującym tam uczestnikom praktycznie każdej kategorii motorsportu.

Formuła 1 jest dyscypliną, której najwłaściwszym określeniem jest przymiotnik „szybka”. Dlatego jej kibice już szybko przystosowali się do tego, że ostatnimi czasy spektakularnych kolizji pomiędzy kierowcami jest coraz mniej. Zaostrzyły się przepisy, ale także zmieniła się mentalność zawodników. Gdy mają oni do wyboru ryzykowny atak na kierowcę, który może skończyć się różnie albo spokojną jazdę do mety, coraz rzadziej wybierają tę pierwszą opcję. Mimo to, człowiek z natury jest istotą, która lubi zwyciężać. I wie, że w ferworze walki żadne ograniczenia nie zabronią mu walki o wyższe miejsca.

Zniszczył wyścig nie tylko Sauberowi

Można było przewidzieć różne scenariusze niedzielnego wyścigu, ale taką sytuację jaka miała miejsce zaraz po starcie GP Belgii mogła „wymarzyć” sobie osoba, która w wolnych chwilach zasiada za konsolą do gier, trudząc się eliminowaniem swoich rywali w sposób co najmniej bezpodstawny. Bo jak inaczej można wytłumaczyć zachowanie francuskiego kierowcy zespołu Lotus, Romaina Grosjeana, który broniąc się przed atakującym go Lewisem Hamiltonem, zaczął spychać rywala przy prędkości niemal 200 km/h na wąski pas trawy.

Anglik w takiej sytuacji miał nikłe szanse by wyjść z tej opresji. Najpierw stracił panowanie nad pojazdem, które nagle skręciło w lewo. Potem „przytulił się” do swojego oprawcy, a na koniec wspólnie przelecieli nad głowami Fernando Alonso, a także Sergio Pereza, niszcząc przy okazji wyścig również Kamui Kobayashiemu. Skutki owego zdarzenia były na szczęście mniej drastyczne – każdy z uczestników karambolu opuścił pojazd o własnych siłach. Trudno sobie wyobrazić, co czuł zespół Petera Saubera, kiedy po najlepszych w historii tego teamu kwalifikacjach (2. pozycja Kobayashiego i 4. Pereza) jeden z kierowców kończy wyścig na poboczu, a drugi przecina linię mety poza punktowaną „10”, ze stratą jednego okrążenia do zwycięzcy.

Wypadek na starcie

Ostatecznie winowajca niedzielnej kraksy może zapomnieć o przyszłotygodniowym wyścigu we Włoszech. Sędziowie postanowili ukarać Franuza zawieszeniem na okres jednej eliminacji, a także grzywną w wysokości 50 000 euro, którą, rzecz jasna, 26-latek zapłaci z własnej kieszeni. Pewnym pocieszeniem może być jednak dla niego fakt, że nie był on jedynym kierowcą, któremu zdecydowano się wystosować karnego klapsa. O miano anty-bohatera wyścigu mógłby bowiem powalczyć z Pastorem Maldonado. Wenezuelczyk zwrócił na siebie uwagę najpierw falstartem, a po neutralizacji doprowadził do kolizji z Niemcem Timo Glockiem (Marussia). Za każde z tych przewinień kierowca Williamsa zostanie przesunięty o pięć pozycji do tyłu na starcie GP Włoch (w sumie do jego lokaty z kwalifikacji zostanie dodane 10 miejsc).

Tylko jeden postój Buttona i Vettela

Kary karami, lecz niedzielne zmagania kierowców na Spa nie toczyły się tylko i wyłącznie wokół nieprzyjemnych incydentów. Gdy porządkowi wyczyścili zabrudzony odłamkami elementów aerodynamicznych
pierwszy zakręt legendarnego toru, a samochód bezpieczeństwa zaparkował w alei serwisowej, rozpoczęła się właściwa część wyścigu. Na prowadzeniu pozostał Jenson Button, a za nim znaleźli się Kimi Raikkonen, dwójka kierowców Force India – Nico Hulkenberg i Paul di Resta, a także Michael Schumacher (Mercedes), Daniel Ricciardo i Jean-Eric Vergne (obaj Scuderia Toro Rosso).

Taka sytuacja, rzecz jasna, trwała do momentu pierwszych wizyt w alei serwisowej. Pierwszym kierowcą z czołówki, który zameldował się u swoich mechaników, był Paul di Resta. W większości przypadków kierowcy wybierali strategię założenia twardego ogumienia do swoich samochodów. Najdłużej na swoich „startowych” oponach zostali Sebastian Vettel, przewodzący stawce Button oraz Michael Schumacher, którzy przejechali na nich połowę wyścigowego dystansu. Wydawało się więc, że taktyka owej trójki będzie opiewała na tylko jednym postoju.

Schumacher poza podium

Jednak Mercedes Schumachera nie radziło sobie z twardym ogumieniem tak dobrze, jak u rywali. W końcówce zawodów siedmiokrotny mistrz świata powoli zaczął tracić dystans do czołówki, dlatego jego szanse na 10 podium w Belgii malały z każdym kolejnym okrążeniem. Najpierw został wyprzedzony przez Raikkonena, choć atutem, który mógłby przemawiać na korzyść 43-letniego kierowcy w kontekście obronie swojej pozycji była duża prędkość W03 na prostej. Gdy następnie skupił się na blokowaniu Nico Hulkenberga, zespół postanowił odesłać go do boksu. Ostatecznie Schumacher dojechał na siódmym miejscu, z ponad pięćdziesięciosekundową stratą do zwycięzcy.

Podczas gdy Schumacher miewał problemy, na torze aktywny był Vettel. Po starcie z 10 pola aktualnemu mistrzowi świata zależało na dojechaniu do mety na jak najwyższym miejscu. Podczas gdy jego oponenci ponownie byli zmuszeni do zmiany ogumienia, on wespół z Buttonem notowali bardzo równe i, co najważniejsze, szybkie tempo. Mimo że rzeczą praktycznie niemożliwą było zbliżenie się do Buttona, to druga pozycja, jaką ostatecznie zajął niemiecki kierowca mogła smakować jak zwycięstwo. Najniższy stopień podium przypadł w udziale Raikkonenowi, który ponownie udowodnił, że najlepiej czuje się właśnie na belgijskim obiekcie. Wykazał się on sporą odwagą, wyprzedzając 10 okrążeń przed końcem wyścigu Michaela Schumachera na wjeździe do najbardziej niebezpiecznego zakrętu toru – „Eau Rouge”.

Za nami 12 eliminacji sezonu 2012. Mimo nieukończenia GP Belgii liderem wciąż pozostaje Fernando Alonso, którego przewaga nad drugim w tym zestawieniu, Sebastianem Vettelem, zmalała do 24 punktów. Trzecie miejsce zajmuje kolega Vettela z zespołu Red Bulla, Mark Webber, zaś zwycięzca niedzielnego wyścigu, Jenson Button jest szósty. Następny weekend z Formułą 1 to GP Włoch, zaplanowane na 7-9 września.
GP Belgii – wyniki:

1. Jenson Button (Wielka Brytania/McLaren) – 44 okrążenia
2. Sebastian Vettel (Niemcy/Red Bull) +13.618
3. Kimi Raikkonen (Finlandia/Lotus) +25.315
4. Nico Hulkenberg (Niemcy/Force India) +27.812
5. Felipe Massa (Brazylia/Ferrari) +29.810

Klasyfikacja generalna kierowców po 12 eliminacjach:

1. Fernando Alonso (Hiszpania/Ferrari) – 164 pkt.
2. Sebastian Vettel (Niemcy/Red Bull) – 140 pkt.
3. Mark Webber (Australia/Red Bull) – 132 pkt.
4. Kimi Raikkonen (Finlandia/Lotus) – 131 pkt.
5. Lewis Hamilton (Wielka Brytania/McLaren) – 117 pkt.
6. Jenson Button (Wielka Brytania/McLaren) – 101 pkt.

Klasyfikacja generalna konstruktorów po 12 eliminacjach:

1. Red Bull Racing – 272 pkt
2. McLaren – 218 pkt
3. Lotus – 207 pkt
4. Ferrari – 199 pkt
5. Mercedes GP – 112 pkt

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto