Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Formuła 1: Sezon 2013 tuż-tuż...

Dawid Bożek
Dawid Bożek
Sebastian Vettel podczas tegorocznych testów w Jerez
Sebastian Vettel podczas tegorocznych testów w Jerez Leo Hidalgo/CC 2.0
Już tylko tydzień pozostał do rozpoczęcia sezonu 2013 w Formule 1. Czy Vettel i Red Bull obronią mistrzowską koronę? A może hegemonia austriackiej ekipy zostanie zatrzymana? Oto, co czeka kibiców przez następne osiem miesięcy.

Przed inauguracją każdego sezonu Formuły 1 ciekawość kibiców i obserwatorów rośnie z każdym kolejnym dniem. Królowa sportów motorowych wielokrotnie udowadniała, że potrafi być nieprzewidywalna, szczególnie jeśli chodzi o ocenę szans poszczególnych zespołów w nadchodzącej kampanii. Ostatnie lata przyniosły wiele zmian w regulaminach, co doprowadzało do tego, że umiejętność sprytnej interpretacji przepisów jest nie mniej ważna niż zdolności konstrukcyjne. A wielu ekspertów uciekało od możliwości wskazaniu murowanych faworytów do mistrzostwa.

By przód był ładniejszy

W tym roku jednak takiej sytuacji raczej być nie powinno. W porównaniu z ostatnimi kampaniami Światowa Rada Sportów Motorowych (FIA) wprowadziła niewiele nowinek. Jedna z nich dopuszcza, by na miejsce nieeleganckich „schodków” na nosie samochodu nałożyć specjalną nakładkę. Zmiana ta ma głównie wymiar estetyczny, bowiem w zeszłym sezonie właśnie wygląd bolidów był przedmiotem wielu dyskusji. W zeszłym sezonie wszystkie konstrukcje w stawce miały obniżony nos, by zminimalizować ryzyko bocznego uderzenia w inny bolid. Wielu, nawet poważnych ekspertów mówiło wprost, że tamte konstrukcje były po prostu „brzydkie”.

Choć w samochodach na sezon 2013 większość ekip postanowiła skorzystać z tej furtki zaproponowanej przez FIA, nie powinna ona przynieść z tego tytułu większych zysków aerodynamicznych. Co ciekawe, tylko cztery ekipy: Lotus, Caterham, Red Bull oraz Sauber pozostały przy dotychczasowym kształcie nosa, dokonując niewielkich modyfikacji. – Taka część dodaje kilka gramów wagi, więc byłaby stosowana tylko w przypadku, w którym zespół jest w stanie dzięki niej poprawić osiągi auta – powiedział dyrektor techniczny Lotusa James Allison.

Najgłośniejsza jest jednak inna nowinka. Już w listopadzie Rada ogłosiła, że od następnej kampanii korzystanie z systemu DRS zostanie ograniczone. Do tej pory system mógł być uruchamiany przez kierowcę w dowolnym miejscu toru podczas treningów oraz kwalifikacji. Jedynym wyjątkiem był wyścig, gdzie zawodnicy mogli nacisnąć magiczny przycisk tylko w wyznaczonych strefach. W tym sezonie restrykcje obejmą cały wyścigowy weekend.

Jak zwykle powodem takiej zmiany jest bezpieczeństwo. Kierowcy narzekali, że konieczność wielokrotnego użycia DRS-u – szczególnie podczas okrążenia kwalifikacyjnego, gdzie nawet najmniejsze części sekundy są na wagę złota – wymaga podzielnej uwagi. Dodatkowy przycisk na kierownicy wcale nie ułatwia zadania, a awaria tego systemu jest dla zawodnika bardzo kosztowna. Gdy samochód mknie po prostej, zmniejszenie oporu powietrza na tylne skrzydło jest pomocne w rozwijaniu większych prędkości. DRS nie jest jednak sprzymierzeńcem podczas hamowania, bo by manewr ten był skuteczny, potrzebny jest docisk. Gorzej, jeśli wtedy sprzęt odmówi posłuszeństwa.

– Bruno Senna miał przez to wypadek na Suzuce, ja też miałem jeden w piątek podczas GP Węgier. Również jedna z treningowych kraks mojego zespołowego partnera Sebastiana Vettela była spowodowana przez zmianę kąta nachylenia tylnego skrzydła. Zawodnicy są niemal jednogłośni w tym, iż woleliby mieć nałożony limit na używanie DRS – mówił Mark Webber, który był największym orędownikiem tej zmiany wśród całej stawki. FIA w zamian postanowiła na prawie wszystkich torach w kalendarzu (z wyjątkiem ulicznego autodromu w Monako oraz japońskiej Suzuki) wyznaczyć po dwie strefy DRS.
Szybsze, ale mniej wytrzymałe

Choć zmian regulaminowych jest jak na lekarstwo, swoje trzy grosze do rywalizacji postanowił po raz kolejny dodać główny dostawca opon – Pirelli, który wprowadził na przyszły sezon opony w nowej specyfikacji. Według włoskiego producenta ogumienie to nie pozwoli dojechać do mety, jeśli planuje się strategię na jeden pit-stop. Większa degradacja, to lepsze czasy okrążeń, dlatego różnica pomiędzy oponą na sezon 2012 a tegoroczną ma wynosić około 0,5 sekundy na jednym kółku. Jednak już podczas testów zespoły miały problem z ich efektywnym wykorzystaniem, ponieważ nowe opony najlepiej pracują w wysokich temperaturach. Tymczasem w Hiszpanii słupki rtęci rzadko sięgały 20 stopni Celsjusza. Pat Fry, dyrektor techniczny Ferrari przewiduje, że zespoły podczas pierwszych wyścigów sezonu będą zmagać się z wieloma problemami w związku z nowymi PZero. Tym samym może dojść do sensacyjnych rozstrzygnięć.

– Podczas testów opony zużywały się bardzo szybko, co nie znaczy, że będzie tak samo w pierwszym wyścigu sezonu. Kilku będzie zdziwionych, kilku zszokowanych, ale i tak wszyscy będą musieli się z tym zmierzyć – podkreśla Fry.

Powrót łobuza

Tymczasem w wielu zespołach powiało nowym. Aż 7 z 10 ekip (już bez HRT, która nie znalazła nowego właściciela i tym samym nie została wpisana na listę startową sezonu 2013) może pochwalić się nowym składem kierowców. Najgłośniejszym transferem był bez wątpienia angaż Lewisa Hamiltona w Mercedesie, kończący jednocześnie jego sześcioletnią przygodę z McLarenem. Wakat w teamie z Woking wypełnił Sergio Perez, a wolny fotel w Sauberze przypadł w udziale Nico Hulkenbergowi (wcześniej Force India). Obok Hulkenberga szwajcarski zespół będzie reprezentował rodak Pereza, Meksykanin, Esteban Gutierrez. W Williamsie podziękowano za współpracę Brunonowi Sennie, którego zastąpił Valtteri Bottas.

Zaś w Force India mamy niespodziankę. Po roku przerwy do hinduskiego zespołu powraca Adrian Sutil. Choć Niemiec śmiało mówi, że zrobił to, bo chce wygrywać i zdobywać mistrzowskie tytuły (co ciekawe, podczas jego 5-letniej przygody z F1 jeszcze ani razu nie stanął na podium), eksperci są zgodni – Sutil musi przede wszystkim ocieplić swój wizerunek nadszarpnięty w wyniku incydentu po GP Chin 2011, kiedy, będąc pod wpływem alkoholu, zaatakował stłuczonym szkłem Erica Luxa, jednego z szefów Genii Capital (firmy, która jest właścicielem Lotusa). Niemiec za ten czyn został skazany na 18 miesięcy więzienia w zawieszeniu oraz ukarany grzywną w wysokości 200 tys. euro.

W zespołach z dołu stawki również nie obyło się bez roszad. W Caterhamie miejsce Heikkiego Kovalainena i Witalija Pietrowa zajęli Charles Pic (wcześniej Marussia) oraz Giedo van der Garde (ostatnio kierowca GP2). Marussia postanowiła zerwać kontrakt z doświadczonym Timo Glockiem i zatrudniła Maxa Chiltona oraz Julesa Bianchi, który przegrał z Sutilem walkę o fotel w Force India.

Red Bull? A może Lotus?

Od kilku, jeśli nie kilkunastu lat przed rozpoczęciem sezonu pytanie o to, kto będzie grał pierwsze skrzypce w nadchodzącej kampanii należy do tych z gatunku retorycznych. Nie od dziś przecież wiadomo, że żaden zespół nie chce pokazywać wszystkich swoich atutów. Po pierwsze, by nie wpaść w samozachwyt, po drugie, w obawie przed kopiowaniem własnych pomysłów przez konkurencję. Choć, jak wyżej wspomniano, zmiany w regulaminie technicznym są czysto kosmetyczne – a to dlatego, że w 2014 roku pojawią się nowe, turbodoładowane jednostki V6 – różnice w stawce mogą się zmniejszyć, a co za tym idzie, mocniejsze ekipy mogą stracić przewagę jaką miały w sezonie 2012. Śmiałą tezę postawił jednak Esteban Gutierrez, który jednym tchem wymienia Red Bulla oraz Lotusa, jako kandydatów tytułu. – Sądzę, że Red Bull i Lotus są na bardzo dobrej pozycji – twierdzi kierowca Saubera. – Oba teamy mają samochody, które są bardzo stabilne. Mają niesamowitą przyczepność, znacznie lepszą od pozostałych. Ich bolidy się nie ślizgają. Uważam, że będą w tegorocznym sezonie walczyć o mistrzostwo – kończy.

W 64 sezonie Formuły 1 kierowcy staną na polach startowych w 19 miejscach. Choć pierwotnie karuzela miała dotrzeć do 20 zakątków globu, a swój debiut miało zaliczyć GP Ameryki na ulicznym torze w New Jersey, organizatorzy już w październiku poinformowali, że prace związane z przygotowaniem obiektu mocno się opóźniają, przez co nie ma możliwości, aby zaplanowany na 16 czerwca wyścig mógł się odbyć. Ponadto w tym roku po raz pierwszy od 15 lat nie zostanie rozegrany wyścig o GP Europy. Dotychczas areną tej rywalizacji był Valencia Street Circuit. Od tego roku uliczny tor w Walencji będzie na przemian z Circuit de Catalunya gospodarzem GP Hiszpanii.

Sezon zainauguruje GP Australii (15-17 marca).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto