Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Garry Winogrand w Jeu Le Paume w Paryżu do lutego

Natalia Skoczylas
Natalia Skoczylas
Jeszcze kilka tygodni zostało na odwiedzenie imponującej wystawy poświęconej Garry'emu Winograndowi, fotografowi, który przez dekady wnikliwie studiował Amerykę przez pryzmat obiektywu.

Wychodząc z RER B przy Ogrodzie Luksemburskim zauważyłam gigantyczne reprodukcje czarno-białych fotografii miejskich na ścianach stacji - Nowy Jork, przechodnie, samochody, ruch, dociekliwe spojrzenie. Doskonałe zdjęcia w imponującym formacie. Takie reklamy lubię zauważać.

Kilka dni później przyszłam na swój pierwszy paryski nokturn - każde muzeum organizuje regularnie dłuższe otwarcia, zwykle do 21-23 w nocy, dla tych, którzy po pracy zechcą przyjść i poprzebywać trochę ze sztuką. Albo po prostu dla tych, którym w nocy lepiej odbiera się świat. Jeu du Paume to neoklasyczna budowla służąca jako sala sportowa w drugiej połowie XIX wieku. Obecnie jest częścią MEP, i specjalizuje się w prezentowaniu prac z XX-tego i XXI-ego wieku, głównie z dziedziny sztuk wizualnych i fotografii. Wewnątrz sterylna i nowoczesna jak wszystkie wielkomiejskie muzea, łatwa w nawigacji i z przyjaznymi przestrzeniami wystawowymi, w których można zawrzeć całkiem imponujących rozmiarów wystawę.

Winogranda prezentowano w dwóch salach - parter to przede wszystkim Nowy Jork i wczesna fotografia, połowa lat 50-tych, okres kształtowania się stylu fotografa, oraz część lat 60-tych, gdzie charakterystyczne cechy stają się już bardzo wyraźne. Częścią magii jest szczęście i jakaś nadzwyczajna dyskrecja, dzięki której ci wszyscy przechodnie, kobiety siedzące na ławkach, kierowcy samochodów i czekający na zielone światło ewidentnie aparatu nie zauważają. Dzięki temu zdjęcia Winogranda są surowe i autentyczne zarazem, i to chyba najpiękniejsza ich właściwość. Jak Winogrand sam opowiadał w wywiadzie na Rice University (części tego spotkania są wybrane i prezentowane w Jeu du Paume, można go także obejrzeć online) - on nie szuka interesujących historii robiąc zdjęcia. Historia powinna się z tych obrazów wyabstrahować później. Stąd wybieranie przypadkowych bohaterów, sympatia do codzienności, do rytmu nowojorskiej ulicy, która była jego ukochanym tematem. Zdjęcia z innych części kraju - Teksasu czy Los Angeles, które nota bene uważał za "nieurbanistyczne miasto", nie wypadają aż tak dobrze, jak te zrobione w jego rodzinnym mieście. Winogrand starał się studiować Amerykę (tak nazywał swoją fotografię - studiami) przez obiektyw, w którym filtrował tysiące drobnych i intrygujących sytuacji życia codziennego, tych które sprawiają, że Stany Zjednoczone wydają nam się tak dziwnym i tak magnetycznym miejscem zarazem. Jest w jego obrazach sporo poczucia humoru, zaskoczeń, wystudiowanego i troskliwego piękna ludzi mieszkających w metropolii, jest ekstrawagancja, polityka i posmak libertariańskiej, artystycznej wolności mieszającej się z politycznym zaangażowaniem lat 60-tych i 70-tych. Są subtelnie zarysowane społeczne problemy. Są metaforycznie i niedosłownie ujęte wojny i dramaty. Ale przede wszystkim - jest banał ludzkości, archetypicznie superwidoczny w Stanach, którym fotograf jest zafascynowany, i którego nienawidzi. W jednym z cytatów znajdujących się na ścianach Jeu du Paume mówi o tym elemencie ludzkiej egzystencji z wyraźnym rozczarowaniem i pogardą. Karnawał, który z takim upodobaniem dokumentuje przez dekady, produkując grubo ponad 6 tysięcy rolek filmu, przestaje go w pewnym momencie bawić. Lata przyglądania się przez mikroskop wydarzeniom w kraju sprawiły, że stracił w niego wiarę - choć być może była to wypowiedź z okolic 1984 roku, kiedy to bardzo późno zdiagnozowano u niego raka, nieuchronnie i błyskawicznie prowadzącego go do śmierci, a więc z okresu, w którym gorzkie rozliczenia przychodzą łatwiej.

Tak czy inaczej - wystawa w Jeu du Paume jest imponującą i energetyzującą wycieczką kilka dekad wstecz. Garry nie był dziennikarzem fotograficznym - ale z tej bardzo ostrożnie dobranej retrospektywy uczymy się, a przynajmniej odświeżamy i wpisujemy na nowo w kontekst, wielkomiejskiej rzeczywistości Stanów w tamtych latach. Jego historia naprawdę wciąga.

Jeśli macie ochotę - nie zapomnijcie, do lutego wciąż można tę wystawę obejrzeć w

http://www.jeudepaume.org/?page=article&idArt=2012

.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto