Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdy ktoś odchodzi z Kościoła – pytania nieustające

Alicja Karłowska
Alicja Karłowska
Kościół Wszystkich Świętych w Wilnie. http://commons.wikimedia.org/wiki/Image:Church_of_All_Saints_in_Vilnius2.jpg Wikimedia Commons. Public Domain.
Kościół Wszystkich Świętych w Wilnie. http://commons.wikimedia.org/wiki/Image:Church_of_All_Saints_in_Vilnius2.jpg Wikimedia Commons. Public Domain. Alma Pater
Odejścia ze struktur Kościoła nie są niczym nadzwyczajnym – były, są i pewnie będą. Pytania mnożą się, gdy te odejścia ogłaszane są publicznie, przez znane osoby – duchownych, naukowców.

Wydarzenia, które w ciągu ostatnich kilku lat wywołały liczne dyskusje dotyczyły dwóch znanych osób duchownych, które podjęły decyzję o rezygnacji z życia zakonnego. Jesienią 2005 r. opuścił zakon jezuitów Stanisław Obirek - teolog, historyk, pedagog i dziennikarz. Rok temu odszedł z zakonu dominikanów Tadeusz Bartoś - teolog, filozof, publicysta i wykładowca uniwersytecki.

Obaj są autorami artykułów i książek, w których często pojawia się refleksja teologiczna oraz filozoficzna nad kondycją ludzką czy sytuacji kościoła katolickiego. Nie szczędzą krytycznych uwag, podsuwają recepty, a czasem tylko wytykają błędy lub po prostu wskazują na bolesne zjawiska. Angażują się w dialog między religiami, zgłębiają historię ludzkiej myśli. Co w tych odejściach może być niepokojące? Fakt, że zrobili to ludzie, którzy doskonale wiedzieli co i dlaczego robią, oraz jakie mogą być tego konsekwencje. Chociaż ten ostatni punkt zawsze pozostaje niewiadomą.

Brzemię chłodnej analizy

W najnowszym numerze Tygodnika Powszechnego (nr 4, 2008 r.) znajduje się tekst: „Teolog odchodzi z Kościoła”. Artykuł autorstwa Artura Sporniaka tyczy się kolejnego dość burzliwego wydarzenia z życia Tomasza Węcławskiego. Kim jest ów człowiek? Jeszcze rok temu był księdzem. Kiedy opinią publiczną wstrząsnęła (a dla wielu rzeczywiście był to wstrząs) wiadomość o jego odejściu z kapłaństwa, jedynym „wytłumaczeniem” było oświadczenie, które profesor Węcławski przesłał KAI. Oto fragment tego oświadczenia:

- Po wieloletnimi, gruntownym zastanowieniu doszedłem do przekonania, że z racji sumienia nie powinienem już w moim działaniu reprezentować instytucji i wspólnoty kościelnej. Zakończyłem i zamknąłem moją działalność kapłańską. Zamierzam działać publicznie wyłącznie na moją własną odpowiedzialność – tak pisał w marcu 2007 r. profesor Tomasz Węcławski, teolog fundamentalista, członek Papieskiej Komisji Teologicznej.

Z tego fragmentu można wysnuć jeden wniosek – decyzja była przemyślana, była pewnie owocem rozmaitych analiz, wielu rozmów. Przypuszczać należy, że tego typu decyzji nie podejmuje się z dnia na dzień, pod wpływem impulsu.

Teolog odchodzi z Kościoła

W ciągu najbliższych dni będziemy pewnie świadkami kolejnych pytań bez szansy na klarowne odpowiedzi. We wspomnianym już wcześniej tekście „Teolog odchodzi z Kościoła” czytamy, że Tomasz Węcławski zrezygnował z przynależności do Kościoła Rzymskokatolickiego.

- Potwierdzam, że 21 grudnia 2007 odstąpiłem od przynależności do Kościoła Rzymskokatolickiego – taką informację zamieścił teolog na forum założonej przez siebie Pracowni Pytań Granicznych. Zamieszczenie takiej informacji to tym samym upublicznienie jej, a w konsekwencji sprowokowanie kolejnej dyskusji wewnątrz Kościoła, a pewnie też poza nim. Jednocześnie prof. Węcławski zaznacza, że nie będzie publicznie komentować swojej decyzji.

Podsumowania?

Podsumowania - specjalnie w formie pytania. Bo czy można przedstawić podsumowanie tych wydarzeń, tak jak się robi np. analizę działań wojennych czy strategię kampanii reklamowej? Tutaj mamy do czynienia z głębokimi ranami serca, z wątpliwościami, z dylematami, które – jak sadzę – towarzyszyły tym wymienionym w tekście osobom, ale też wszystkim ludziom, którzy zdecydowali się na rezygnację ze stanu duchownego lub też odejście z Kościoła. Nie chcę być posądzona o relatywizm, ale to jedne z tych podsumowań, które wymykają się prostym schematom: czarne-białe. Nie ma prostego podziału na grupę głupich, złych i potępionych oraz światłych, dobrych i zbawionych – chodzi mi tutaj o tzw. ludzką ocenę określonych czynów.

Najbardziej niepokojący w tym wydarzeniu jest nie sam fakt odejścia (z Kościoła Rzymskokatolickiego) – bo jest to pewien oczywisty smutek – ale to, że owo odejście stało się przedmiotem publicznej debaty. Ryzyko widzę w pytaniu, jakie może sobie zadać wiele osób: skoro nawet teolog, naukowiec odchodzi z Kościoła, to z tą instytucją rzeczywiście musi być coś „nie tak”… A tego typu myślenie może rodzić przykre konsekwencje.

Życzę sobie i wszystkim, by rozmowy i debaty o odejściach z Kościoła miały więcej treści popartych rzetelnymi argumentami niż krzywdzących analiz popartych emocjami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto