Po niezbyt emocjonujących koncertach L.U.C.-a, Niwei, Ireny i London Type Smog oraz prawie godzinnych przygotowaniach do występu We Call It a Sound (co uniemożliwiło mi zobaczenie właściwej części), na głównej scenie wybuchł dynamit. Piekielnie dobra Skin ze swoim zespołem Skunk Anansie wystapiła po dziesięcioletniej przerwie w Polsce.
Było absolutnie genialnie - choć pierwsze trzy utwory (otworzyli "Sealing Jesus") nie miały jeszcze pełni mocy, po prześlicznym "Charity" było już tylko piekielnie dobrze i piekielnie gorąco. Nie zabrakło największych hitów (bisowali min z "Hedonism") i totalnego szaleństwa Skin, której kondycja onieśmiela. Szczęśliwi, którzy mogli nieść ją na swoich rekach podczas jednej z jej pływających wycieczek.
O smakołykach dnia wczorajszego - świetnym koncercie Klaxons, feerii barw Empire of the Sun, zmysłowej Grace Jones i wreszcie niekwestionowanym hicie całej imprezy - Pavement, którzy zagrali doskonale, a nawet trochę lepiej, w obszernym podsumowaniu pofestiwalowym.
A już zaraz Kasabian, Hot Chip i Gorillaz Soundsystem. Do usłyszenia niebawem!
NORBLIN EVENT HALL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?