Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Gdzie masz pantofle?” – pytał mnie woźny

Michał Hodurek
Michał Hodurek
Mgr Janina Śliwa, nauczyciel fizyki
Mgr Janina Śliwa, nauczyciel fizyki Michał Hodurek
Pani Janina Śliwa uczy fizyki już od 43 lat! W rozmowie opowiedziała o straszeniu wężami, o tym jak wytrzymuje w szkole tyle lat i o tym, że na początku myślano często, że jest uczennicą ! Ot żywot nauczyciela właśnie !

Przy okazji jubileuszu 100-lecia I Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki w Myślenicach, swoje święto ma także mgr Janina Śliwa, która uczy tu fizyki już od 43 lat ! To nie pomyłka. Pani Janina jest absolutną rekordzistką w tej szkole i co najważniejsze ciągle ma siły i chęci by uczyć. W rozmowie zgodziła się opowiedzieć o swojej pracy, o tym jak to się stało, że wytrzymuje w szkole tyle lat i o tym, że na początku często myślano, że jest uczennicą!

Jak to się wszystko zaczęło, dlaczego akurat fizyka?
- Fizyka zawsze mnie pasjonowała i dlatego wybrałam te studia. W liceum mój nauczyciel fizyki, prowadził bardzo ciekawe lekcje. Były doświadczenia i bardzo dużo zadań. Jednak do liceum szłam z założeniem, żeby pójść na polonistykę bo bardzo lubiłam czytać. Będąc już w liceum stwierdziłam jednak, że czytać sobie mogę zawsze i robię to do tej pory. To zaciekawienie matematyką i fizyką, sprawiło, że już później nie miałam wątpliwości czym się zajmę.

A po ukończeniu studiów powstało pytanie: co dalej?
- Dokładnie. Mogłam zostać na uczelni, ale wolałam być w myślenickim LO i pracę zaczęłam tu 16 sierpnia 1965 i uczyłam w trzech szkołach, które mieściły się w tym budynku (liceum ogólnokształcące, Liceum Ogólnokształcące dla pracujących i liceum medyczne).

Jak w takim razie ocenia Pani zmiany, które zaszły w tej szkole na przestrzeni lat?
- Zmieniło się dużo, i na dobre i na złe. Jeśli chodzi o młodzież, to tak jak dawniej byli uczniowie, którzy wiedzieli po co idą do szkoły i dziś jest to samo. I tak samo wszystkim zależało na tym żeby szkołę skończyć. Teraz też są tacy, co chcą osiągnąć dużo w życiu, jednak trudno się młodym ludziom odnaleźć we współczesnym świecie. Dziś jest też więcej pokus i negatywnych zjawisk, a młodzież jest taka jacy są dorośli, oni dają przykład.

Staram się zwracać uwagę, że to oni będą mieć kiedyś swoje dzieci i muszą im dawać przykład. Teraz jest także trudniej nauczać, jest mniej godzin fizyki, kiedyś robiło się więcej doświadczeń, były podziały na grupy. Było łatwiej zainteresować tematem.

Na pewno te wiele lat spędzonych w szkole obfitowało w liczne ciekawe i zabawne historie…
- Tak. Pamiętam moje wejście do szkoły na rozpoczęcie roku szkolnego. Miałam mieć wychowawstwo w klasie 1d. Wychowawcy musieli grupki młodzieży skierować do odpowiednich klas. W pewnym momencie zobaczyłam dziewczynę, która bezradnie się rozgląda i zapytałam: „Do jakiej klasy ty jesteś przydzielona?” Ona odpowiedziała, że do 1d i zaraz zapytała mnie: „A ty do której”? To ja jej mówię : „Wiesz tak się złożyło, że ja też do tej samej” i pokazałam jej gdzie ma się udać i spotkałyśmy się na lekcji. Widziałam, że później bardzo się zawstydziła widząc kto prowadzi lekcję. Na przerwie podeszła i mnie przepraszała, a ja mówię, że nie ma za co. Było mi niezwykle miło, że jeszcze mogę udawać uczennicę.

Innym razem, na początku mojej nauczycielskiej pracy tutaj, woźny mnie przegonił dlatego, że nie miałam pantofli! Szłam sobie wtedy po schodach i wyszłam na piętro. Nagle słyszę za sobą: „Gdzie masz pantofle!?” W pierwszym momencie myślałam, że to nie do mnie, ale pan dość głośno powtórzył. Przeszło mi przez myśl, że może tu taki zwyczaj, że nauczyciele chodzą w pantoflach, ale okazało się, że nie. Wyszedł do nas pan profesor Pikuła i mówi: „Panie woźny, to jest pani, która tu uczy”. Od tamtego czasu pan woźny był strasznie miły dla mnie.

Jak to jest pracować teraz z ludźmi, których się kiedyś uczyło?
- Ja uczyłam bardzo wiele osób (od pani Krystyny Bajor i Czesławy Szczęsny, aż po pana Romana Pitaka i Grażynę Kucharczyk). Dobrze mi się dzisiaj z nimi współpracuje i mile ich wspominam jako uczniów.

Przez tyle lat nauczała pani setki osób, ale czy może pan powiedzieć , że doświadczenie pedagogiczne też coś nauczyło?
- O tak. W pierwszym okresie mojej pracy, kiedy nie uczyłam tylko fizyki, ale jeszcze chemii i matematyki, były sytuacje, które wiele mnie nauczyły. Szczególnie lekcje chemii dostarczały czasem wybuchowych doświadczeń i zabawnych historii.

Był taki pan, co uczył chemii i on miał takie duże sumiaste wąsy. Kiedyś, gdy akurat byłam w kantorku dla nauczycieli, przyszedł nagle bez tych wąsów i z taką opaloną twarzą. Okazało się, że miał temat lekcji „otrzymywanie i własności wodoru”, a podczas pokazu spalania wodoru pękła probówka i poszło mu to wszystko na twarz. Później nauczona tym doświadczeniem, dawałam sobie probówkę do statywu i wszystko robiłam ostrożnie. I tak pewnego razu miałam robić doświadczenie. Niestety nie miałam zapałek, więc zapytałam czy ktoś ma. Wstał wtedy taki młody człowiek, podał mi te zapałki i chciał sam zapalić, ale ja mu mówię, że nie może i musi się odsunąć. Zrobił jak mówiłam. Tymczasem zapaliłam i nagle „bum”. Probówka eksplodowała nieoczekiwanie, ale nic się nikomu nie stało. Ja się rozglądam gdzie ten chłopak jest, bo go nigdzie nie widziałam. Okazało się, że on się tak wystraszył, że się schował za katedrą i cała klasa miała ubaw.
Ma Pani receptę na to, by tak długo wytrzymać w szkole? Niektórzy już po 15 przepracowanych latach marzą o emeryturze...
- Najpierw chcę wrócić do tego, dlaczego wybrałam szkołę. Od zawsze byłam przekonana, że będzie ciekawie. Zawsze są inni ludzie. Są ciekawe sposoby prowadzenia zajęć. Trzeba to lubić. Trzeba lubić młodych ludzi. Nie zawieść ich, zdobyć zaufanie, ale przestrzegać tego żeby jakiś ten dystans był w relacjach uczeń - nauczyciel. W uczniach trzeba widzieć ludzi. Jeżeli ja od nich czegoś wymagam to wymagam tego samego od siebie. Takie nastawienie mi pomogło.

A jak to jest kiedy trzeba postawić ocenę?
- Ocena jest zawsze trudna. To nie tylko ocena zasobu wiedzy, ale i samego ucznia. Myślę, że ocena powinna mobilizować do pracy. Jeżeli widzę, że uczeń nie umie czegoś, to stawiam nawet oceny niedostateczne, ale staram się mu wyjaśnić dlaczego i daję szansę poprawy. Nigdy nikogo nie przekreślam i mam świadomość, że należy też brać pod uwagę możliwości człowieka. Fizyka sama w sobie jest trudna, bo trzeba przy niej umieć jeszcze matematykę. Jeżeli widzę, że uczeń się stara, to doceniam to. Najbardziej jest mi smutno kiedy widzę, że uczniowie sobie odpuszczają i usiłują się wymigać.

Wymigują się, ale i chcą postraszyć….
- Tak też się zdarzyło. Kiedyś przychodzę na lekcję i siedzi przede mną taki młody człowiek. Nagle widzę, że mu zza koszuli zaskroniec wychodzi. Mój wujek nosił zaskrońca za koszulą więc specjalnie mnie to nie zdziwiło. Pomyślałam sobie, że skoro ma tego węża za koszulą, to na pewno nie jest jadowity. Mówię do niego: „Ale masz ładnego węża”. No i zepsułam dzieciom zabawę, dlatego, że wstał wtedy ten chłopak i zapytał: „To profesorka się nie przestraszyła?! Pani od biologi to uciekła z klasy!”

A Pani została i tak jest do dziś…
- Zostałam i życzyła bym sobie żeby dalej było wszystko jak najlepiej.

Dziękuję za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto