Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdzie poszły pieniądze z fotoradarów? Niestety nikt nic nie wie

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Wikimedia Commons
Mocą ustawy sejmowej miliony złotych, które zarabiają samorządy przez mandaty z fotoradarów, powinny finansować budowę i remonty dróg oraz poprawiać bezpieczeństwo kierowców. A czy tak jest?

Ktoś kiedyś wpadł na genialny pomysł: kupmy stertę fotoradarów i zainstalujmy. Dadzą 1,5 miliarda złotych do budżetu. Powiedziano, kupiono, zainstalowano. Stoją przy drodze na jednej nodze - świecą, namierzają, błyskają. Łapią kierowców wykroczeńców, bo naruszyli prawo o ruchu drogowym. Jak dotąd - nałapali za mało, aby była pociecha w budżecie.

Gdzie te pieniądze z fotoradarów – pytają ludziska? Miały - zgodnie z ustawą - trafić na inwestycje drogowe. Niestety, dotychczas nie trafiły. W dodatku nikt nie wie co się z nimi stało. Władze wielu gmin nie potrafią powiedzieć swoim obywatelom, co się dzieje z ich środkami z mandatów, zapłaconych przez kierowców.

Pewien wesoły dowcipniś zauważył: pieniądze z fotoradarów pójdą na... fotoradary? Taki jest ponoć zapis-wytrych w nowej ustawie sejmowej. Słynny pisarz rosyjski, mistrz prozy psychologicznej - Fiodor Dostojewski, blisko 200 lat temu stwierdził: Pieniądze są jak raki - rozpełzają się na wszystkie strony.

Sprostował go współczesny mistrz słowa w polityce, Donald Tusk, który wyjaśnił: Politycy nie są od tego, żeby obiecywać, a potem dawać, bo nie swoje pieniądze dają. I nikt nie powie, że polski premier nie miał racji. A przecież miał to być sukces rządu. Minister drogowy, czyli od transportu, Sławomir Nowak, chwalił się na Twitterze: pieniądze z mandatów pójdą na budowę dróg. Ktoś powie: chwalił się, i co? Chwalił się też słynnym zegarkiem, z którym miał wielki kłopot, i on i prokurator… Chwalił się, i co?

Skutkiem i efektem ubocznym fotoradarów jest 5 mln zł, uzyskanych na cięciu punktów karnych kierowców, którzy przekroczyli dozwoloną szybkość. Zarobili na tym interesie: policjant i psycholog – wykładowcy kurów. Średni zarobek to 350 złotych; po 75 zł za godzinę wykładu. W całym kraju w kursach, trwających 6 godzin, wzięło udział 14 tysięcy kierowców. Pieniądze nie poszły do centrali, trafiły do WORD-ów, które organizowały kury.

Tymczasem, mocą ustawy miliony złotych, które zarabiają samorządy przez mandaty z fotoradarów, powinny finansować budowę i remonty dróg oraz poprawiać bezpieczeństwo kierowców. Ale według mediów, pieniądze te dość często rozłażą się jak raki, czyli topią się i rozmywają w miejskich budżetach. I żeby było jasne - nie chodzi tu absolutnie o złą wolę w działaniu samorządów, lecz o "nieprecyzyjne przepisy". Słynny satyryk i fraszkopisarz, Jan Izydor Sztaudynger mawiał: Innych nie sądzę, sam też lecę na pieniądze.

To nie tak. Pieniądze są, choć ich nie ma. Najpierw rząd był ostro krytykowany, że wpływy z fotoradarów nieopatrznie rozpływają się w budżecie państwa. Teraz, po wejściu nowej ustawy podjętej przez Sejm, wszystko powinno grać jak w zegarku. Środki z fotoradarów mają iść na budowę i remonty dróg. Ale – jak się okazuje - podobny problem jak dotąd w centrali, występuje obecnie w samorządach. Występuje, mimo jasnych w tym zakresie przepisów. Czy samorządowcy łamią przepisy? Nie. Interpretują je po swojemu.

>>>Pieniądze z fotoradarów pójdą na nowe fotoradary. Zapis – wytrych

Wyjątek stanowi miasto stołeczne Warszawa. Tu, według zapewnień ratusza, mandaty od 2012 roku wystawiane na podstawie radarów, w całości idą na utrzymanie i remonty dróg. To dzięki wpływom z mandatów wyremontowano w stolicy, m.in. jezdnię na Trasie Łazienkowskiej. Lublin rok temu przeznaczył swoje wpływy fotoradarowe, w wysokości 1,6 mln zł, na częściowe koszty utrzymania znaków pionowych i poziomych na drogach.

Jak komentuje dziennik.pl - niejasne tłumaczenia samorządów w sprawie pieniędzy z fotoradarów- mogą dziwić, skoro art. 20d ustawy o drogach publicznych mówi, że "pieniądze z grzywien nałożonych dzięki urządzeniom rejestrującym", muszą być w całości przeznaczone na budowę i modernizację dróg, czy poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego. - Przepisy nowej ustawy zawierają zamknięty katalog zadań – potwierdza rzecznik resortu transportu, Mikołaj Karpiński. Jednak ekspert transportu, dr Michał Beim wskazuje, iż winna jest nie tyle zła wola samorządów, ile nieprecyzyjne przepisy.

Stanisław Cybruch

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto