Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głupi jak...

Marta Jenner
Marta Jenner
Brawling children http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Vilhelm_Pedersen,_bójka_ubt.jpeg
Brawling children http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Vilhelm_Pedersen,_bójka_ubt.jpeg Vilhelm Pedersen
Kiedy zaczniecie wpisywać w Google "głupi jak", wyszukiwarka usłużnie podsunie propozycje dalszego ciągu:"jak but", "jak osioł", "jak komentarz na Onecie". Czy chcielibyście, żeby wśród nich znalazł się wariant "jak komentarz w Wiadomościach24.pl"? Mam nadzieję, że nie!

Wszelkie publiczne dyskusje i debaty jasno pokazują, ze naszą narodową cechą jest warcholstwo - pod tym względem nic się nie zmieniło od czasów księdza Skargi. Nie tylko parlamentarzyści, ale i zwykli internauci jak mogą, tak podtrzymują staropolską tradycję, zmieniając każdą wymianę poglądów w brutalną wymianę ciosów. Nasz serwis nie zdołał się oprzeć tej tendencji.

Pół biedy, jeśli spór dotyczy walorów Joli Rutowicz - gorzej, gdy dyskusja rozpoczęta na wyżynach Parnasu lub toczona pro publico bono znajduje finał w błocie. Wówczas chciałoby się powtórzyć za Różewiczem: "Prometeusz skowany / po mordzie"...

Uczestnicy publicznych polemik mają w sobie coś z aktorów - pragną zabłysnąć inteligencją, dać popis krasomówstwa, zdobyć popularność wśród społeczności serwisu. Walczą o poklask, a im zacieklejsza staje się rywalizacja, tym bardziej wydłuża się lista komentarzy pod artykułem i rośnie liczba odsłon. Jednym słowem, jest się z czego cieszyć. Czy na pewno? Zdecydowanie tak, jeśli nasze aspiracje nie sięgają powyżej poziomu plotkarskich portali ekscytujących się poczynaniami tzw. celebrytów.

Nie do końca, jeśli zależy nam na czytelniku zainteresowanym czymś więcej niż kolejny tabloid.
W tym przypadku nasze dialogi i monologi powinny być wolne od przypadłości rozpowszechnionych na ogólnodostępnych forach internetowych, gdzie anonimowy Misiaczek101 kłóci się do upadłego z Pogromcą Vampiróff.

Jak zauważyłam, ulubionym narzędziem komentatorów stała się ironia, czyli złośliwa drwina ukryta pod maską aprobaty i życzliwości. I nie byłoby w tym nic zdrożnego (wszak literatura nobilituje ironię, zaliczając ją do tropów), gdyby ironiści pamiętali, że użyta w tekście wymaga od czytelnika m.in. wiedzy o autorze wypowiedzi - pozbawiona tego kontekstu łatwo może być poczytana jako impertynencja.

Rozmówcy równie chętnie posługują się sarkazmem, jadowicie szydząc i kwestionując wartość kogoś lub czegoś. Miłośnikom urągliwej przymówki warto przypomnieć angielskie powiedzonko:
"Sarkazm to najniższa forma dowcipu, za to najwyższa forma inteligencji."

Otóż to, inteligencji... Muszą jej mieć pod dostatkiem, bo kpiąc z innych, trzeba się liczyć z koniecznością odparcia ataku i dowodzenia swoich racji. Będą potrzebne rzeczowe argumenty, aby nie zachować się jak Ferdynand Kiepski, który przyparty do muru powtarza tylko: "Dupa! Dupa! Dupa!". Sromotna ucieczka z podkulonym ogonem również nie będzie godnym wyjściem z sytuacji.

Niezależnie od współczynnika inteligencji należy zachować umiar, aby złośliwość nie stała się celem samym w sobie. Terry Pratchett tak charakteryzuje jednego ze swoich bohaterów:
"Trudno byłoby opisać jego stosunek do reszty stworzeń, zacząć jednak można od określenia piekielna złośliwość, a potem posuwać się dalej." Nie widzę głębszego sensu w upodabnianiu się do przedmiotu tego opisu.

Niektórzy uczestnicy dyskusji zdają się cierpieć na kompleks alfy i omegi. Jeśli ktoś zwykł przemawiać z nadmierną pewnością siebie, powinien wiedzieć, że autorytatywny ton u większości słuchaczy budzi sprzeciw i niechęć. Sugeruje, że mówca żywi przekonanie o własnej intelektualnej wyższości - niekoniecznie uzasadnione. Potraktowany z góry interlokutor postara się mu udowodnić, że nie jest aż takim znawcą przedmiotu, za jakiego się uważa. I biada, jeśli się to powiedzie - rzekomy mędrzec zyska etykietkę nadętego mędrka.
Gdy jedni próbują dowieść, że posiedli gruntowną wiedzę ze wszystkich dziedzin, inni z niewiedzy czynią swój znak rozpoznawczy. Wchodzą w rolę nieszkodliwego głupka, który może paplać na każdy temat co mu ślina na język przyniesie. Dedykuję im słowa Giordana Bruna: "Ignorancja i arogancja to dwie nierozłączne siostrzyce". Opowiadający banialuki nieuk okazuje przecież jawne lekceważenie autorowi artykułu i pozostałym komentatorom.

To samo można zarzucić notorycznemu dowcipnisiowi, dla którego dowolna polemika jest wyłącznie pretekstem do popisywania się żarcikami niskiego lotu i oklepanymi anegdotkami. Obaj mają za nic wysiłek włożony w redagowanie tekstu, nie obchodzą ich poruszone w nim problemy - liczy się tylko tani efekt, bo w końcu: "nieważne, jak o mnie mówią, byle mówili".
Nie chce tu sugerować, że dyskusje powinny się odbywać w atmosferze śmiertelnej powagi, przeciwnie, niejeden dowcip jest intelektualną perełką a śmiech łagodzi obyczaje i rozładowuje napięcie.

Skoro o śmiechu mowa, pozwolę sobie zacytować znaną myśl Ignacego Krasickiego, którego poczucie humoru było zawsze najwyższej klasy:
"I śmiech niekiedy może być nauką,
Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa"

Czemu służy złośliwy rechot z rozmówców? Na pewno bezpośrednim rezultatem są podjazdowe wojenki, szpileczki i szpile, wzajemne oskarżenia: "Bo ty...!", "Bo on...!", "Bo wy...!" Pod względem PR-u wątpliwy z tego pożytek, chyba że zamierzamy wykreować wizerunek serwisu z pogranicza piaskownicy i magla, który z dziennikarstwem obywatelskim łączy już tylko nazwa...

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto