Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gruzja w pigułce, czyli rozmowy pod wiejskim sklepem

Michał Wójtowicz
Michał Wójtowicz
Lech Kaczyński i Michaił Saakaszwili
Lech Kaczyński i Michaił Saakaszwili
Są różne sposoby poznawania dalekich krajów. Można przeglądać mapy, czytać uczone książki, oglądać filmy dokumentalne. Albo zatrzymać się przy wiejskim sklepie, wejść do środka i porozmawiać ze zwykłymi ludźmi.

Wracamy z Bartkiem ze Swanetii w o wiele większym komforcie niż do niej wjechaliśmy. Podwozi nas małżeństwo Szwajcarów, którzy chcą dojechać swoim samochodem kempingowym aż do Mongolii, a potem przez Chiny dostać się do Australii. W aucie jest nawet rozkładane łóżko, więc w czasie jazdy możemy się położyć. Droga jest pełna dziur i otoczona przez niebezpiecznie przepaście, dlatego pokonanie 130 km zajmuje nam ponad 5 godzin.

Polak, Gruzin dwa bratanki

W końcu kończą się góry i zaczyna się w miarę normalna szosa. Jesteśmy już jednak na tyle zmęczeni jazdą, że postanawiamy zrobić krótką przerwę i zatrzymujemy się przy sklepie na jedno (!) piwo. Niestety właśnie zaczęła się ulewa, więc sprintem pokonujemy kilka metrów dzielące nas od budynku. W środku oprócz ekspedienta siedzi jeszcze kilku mężczyzn w średnim wieku. Jest też właściciel sklepu, lokalny biznesmen, który prowadzi w wiosce jeszcze kilka interesów. Na wieść, że ja i Bartek jesteśmy z Polski cała sala wpada w entuzjazm, a ekspedient częstuje wszystkich ciastem.

Biznesmen pyta się skąd jedziemy. Ze Swanetii. A to pewnie męczyliśmy się tą koszmarną drogą, ale właśnie ją remontują i jak przyjedziemy za rok to będzie płaska jak stół. A tak w ogóle to za trzy lata w Swanetii odbędzie się zimowa olimpiada. Śmiejemy się z jego bujnej wyobraźni, ale w ogóle mu to nie przeszkadza, bo niezrażony dalej opowiada kolejną nieprawdopodobną historię.

Mija godzina, na dworze robi się ciemno, a atmosfera w sklepie cały czas jest wesoła. Postanawiamy wobec tego zostać w wiosce na noc. Problemem jest tylko znalezienie miejsca na nocleg, w którym nie musielibyśmy obawiać się burzy. O ile Szwajcarzy śpią w samochodzie, to ja i Bartek mamy tylko namioty. Problem rozwiązuje ekspedient, który wskazuje na zadaszoną przestrzeń przed sklepem, gdzie możemy rozłożyć się ze śpiworami.

Ponieważ deszcz przestał padać, więc wychodzimy na świeże powietrze i przy stole kontynuujemy biesiadę. Biznesmen przejmuje inicjatywę i pyta się nas jak mamy na imię. Przedstawiam się zruszczoną wersją mojego imienia, na co wszyscy Gruzini wybuchają radością. Misza! To tak jak nasz prezydent. Od razu zyskuję sympatię biznesmena, który prosi mnie o przysługę. Chce żebym przełożył na angielski jego toasty, tak żeby Szwajcarzy mogli je zrozumieć. Bez nich w Gruzji nie wypada wypić wina ani wódki. Zgadzam się, a Gruzin wygłasza krótkie przemówienia, po których każdy zobowiązany jest do opróżnienia kieliszka.

Polityczne toasty

- Pierwszy toast wznoszę za pomyślność naszego przyjaciela, Polski. Gdy 2 lata temu Rosja po raz kolejny spróbowała nas upokorzyć i najechała Gruzję przez chwilę zostaliśmy sami. Na szczęście żył wtedy jeszcze Lech Kaczyński, który nie przestraszył się Putina, zebrał kilku odważnych prezydentów i przyleciał do Tbilisi, by nas wesprzeć. Dlatego z takim bólem przyjęliśmy śmierć waszego prezydenta i chciałbym wam, jako przedstawicielom narodu polskiego, złożyć swoje szczere kondolencje. Nie wiem jakie jest wasze zdanie na temat katastrofy, może uważacie, że samoloty same spadają z nieba. Ale każdy Gruzin wie, że ręka Putina miała w tym swój udział.

- Drugi toast wznoszę za zdrowie naszego prezydenta, Michaiła Saakaszwilego. To Misza wziął bandytów ze Swanetii za mordę, zlikwidował korupcję, nie dał Putinowi zabrać naszej Adżarii i rozruszał gospodarkę. Niestety pachołki Moskwy, czyli nasza opozycja, boleją nad tymi sukcesami, więc próbują organizować demonstracje i chwytają się różnych szwindli, żeby zaszkodzić Miszy. Ale Gruzini nie są głupi i wiedzą komu ufać.

- Trzeci toast wznoszę za pokój w Gruzji. Tylko, żeby był pokój wpierw Abchazja i Południowa Osetia, muszą do nas wrócić. Przecież to nasza ziemia. Jeśli Rosja nie podburzałaby Abchazów i Osetyjczyków, to dalej żylibyśmy w pokoju, a gdyby nie posłała tam swojego wojska to w jeden dzień zrobilibyśmy z nimi porządek.

Do rozmowy włącza się kolejny dyskutant. Mężczyzna jest chirurgiem, który ukończył studia w Rosji. Mieszka niedaleko stąd i całe miasteczko jest dumne, że ich znajomy zaszedł tak daleko i dalej się z nimi spotyka. Mimo że przyjechał tu nowym mercedesem to pije z nami bimber domowej roboty z szyjki po plastikowej butelce. Chirurg ma swoje przesłanie od Gruzinów i prosi byśmy przekazali je dalej w świat.

Przesłanie chirurga

- My Gruzini jesteśmy spokojnym narodem. Chcemy żyć w pokoju, kształcić się, rozwijać, bogacić. Ale nie możemy pozwolić, by ktoś odbierał nam naszą ziemię. Kilka kilometrów stąd jest Abchazja, takich pięknych plaży, jak tam nie ma w całej Gruzji. Przed wojną w 1992 r. żyło w niej dwa razy więcej Gruzinów niż Abchazów. A wtedy do gry wkroczyła Rosja. Podburzyła Abchazów żeby odłączyli się od Rosji, przysłała im wojsko do pomocy, wygnała setki tysięcy Gruzinów, wielu z nich zginęło w górach. A teraz choć nie jeden z nas urodził się w Abchazji i ma tam swoje rodzinę to nie może jej nawet odwiedzić.

Chirurg ma sporo racji. Gdy na początku lat dziewięćdziesiątych sypał się Związek Radzieckich, wiele żyjących w nim narodów, wśród nich zamieszkujący Gruzję Abchazi i Osetyjczycy, ogłosiło niepodległość. W odpowiedzi gruzińskie wojsko ruszyło do pacyfikacji zbuntowanych republik. Rosja, choć sama krwawo ukarała chcących się od niej odłączyć Czeczenów, to wsparła gruzińskich separatystów wysyłając im z odsieczą swoich żołnierzy, a po wygranych wojnach strzegła ich granic i stopniowo wchłonęła obie republiki.

Śniadanie po gruzińsku

Robi się późno i powoli wszyscy się zbierają. Jeden z Gruzinów pyta się gdzie będziemy spać. I tak od słowa do słowa kończy się na tym, że mężczyzna zaprasza nas do siebie na noc. Szwajcarzy wolą spać w samochodzie, który parkują w ogrodzie. Ja i Bartek dostajemy osobny pokój.

Rano żona gospodarza robi nam na śniadanie naleśniki z serem. Do tego obowiązkowo musimy wypić kilka kolejek wódki. Ile można? I to jeszcze o tej porze. Gruzińska gościnność ma też swoje minusy.

To trzecia i ostatnia część relacji z podróży po Swanetii. Artykuł jest syntezą miesięcznego pobytu autora w Gruzji. Wszystkie występuje w nim postacie i wydarzenia są autentyczne. Dialogi oddają poglądy bohaterów artykułu oraz opinie często wygłaszane przez Gruzinów. Nie należy ich utożsamiać z poglądami autora.

Wkrótce dalszy ciąg relacji z podróży po Gruzji.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto