MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Gwałty i protesty w Indiach

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Uploaded to wiki by use:nikkul
Po raz pierwszy od 16 grudnia, kiedy 23-letnia studentka indyjska, wracając z kolegą z kina - zaatakowana w autobusie i wielokrotnie przez godzinę gwałcona i pobita, a następnie wyrzucona przez sprawców z pędzącego pojazdu – zmarła, postanowił opowiedzieć o zdarzeniu jej przyjaciel.

Ta poruszająca, smutna i tragiczna historia, która obiegła świat, wciąż jest na ustach społeczeństwa Indii. Ulica nadal manifestuje. Odważył się mówić kolega studentki, który razem z nią wracał do domu. Jak powiedział w rozmowie telewizyjnej, "leżała na ulicy, naga i we krwi". "Przez godzinę przechodnie ją mijali, nikt nam nie pomógł". Stało się to w biały dzień, w stolicy kraju - Delhi, na oczach wielu obojętnych podróżnych. Nikt z pasażerów autobusu nie interweniował. Także kierowca nie reagował.

Przyjaciel studentki, również ciężko pobity, został razem z nią wyrzucony przez sześciu zbirów z jadącego autobusu. Studentka zmarła dwa tygodnie po gwałcie, w szpitalu w Singapurze. On, po uzyskaniu przytomności, leżąc obolały na ulicy, próbował gestami rąk i krzykiem dawać sygnały przechodniom i kierowcom jadących samochodów o potrzebie udzielenia pomocy dziewczynie.

Dopiero po godzinie ktoś zainteresował się nimi i wezwał policję. Policja po przyjeździe długo deliberowała nad tym, jaką ma podjąć decyzję w sprawie nagiej, zmasakrowanej i nieprzytomnej, krwawiącej dziewczyny. W końcu odwieziono ją razem z chłopakiem do szpitala 50 km od miejsca tragicznego wydarzenia.

Bili mnie do nieprzytomności – mówił w telewizji. Bili jakimś metalowym narzędziem. Kiedy się ocknąłem, wyrzucono nas z autobusu na ulicę - powiedział. Krzyczałem: ratujcie nas. Dajcie nam jakieś ubrania - relacjonował przyjaciel studentki w stacji TV Zee News, do której przyjechał na wózku inwalidzkim – podaje serwis tvn24.pl. Policja wcale nie była skora do szybkiej pomocy – opowiadał. Policja oświadczyła, że pierwszy patrol pojawił się na miejscu zdarzenia już cztery minuty po wezwaniu.

Po wyemitowaniu rozmowy telewizyjnej, w całych Indiach znowu zawrzało. Ulice zapełniły się setkami manifestantów. W internecie krążyły apele wzywające do ulicznych protestów. "Wstyd mi, że jestem z Indii"; "Jak mogli im nie pomóc"? "W tym kraju musi się coś zmienić" - piszą wzburzeni internauci.

Społeczeństwo Indii do tej pory nie otrząsnęło się jeszcze i wciąż nie milknie, po nagłośnionym w kraju gwałcie z 16 grudnia, w Delhi. Dziewczyna, w bardzo ciężkim stanie przeszła trzy skomplikowane operacje, a po 10 dniach została przewieziona na dalsze leczenie do jednej z najlepszych klinik w Singapurze. Szpital poinformował, że kobieta doznała znacznych uszkodzeń mózgu. W nocy 28 grudnia studentka zmarła.

Sześciu sprawców gwałtu aresztowano. Zatrzymany został także a następnie zwolniony z pracy, kierowca autobusu, który nie zareagował na brutalny akt przemocy, gwałtu i ciężkiego pobicia kobiety i jej towarzysza. Na ulicach Indii tysiące wściekłych demonstrantów, po tym, co się stało w grudniu w stolicy, domagają się kary śmierci dla gwałcicieli studentki. Przedstawiciele rządu od początku zdarzenia zapowiedzieli, że są za karą dożywocia dla sprawców.

Premier Indii w odpowiedzi na protesty tłumów obiecuje "zapewnić kobietom bezpieczeństwo". Tymczasem kobiety kupują broń i szkolą się na strzelnicach. Jak mówią – skoro "policja nie ochroni przed gwałtem" – musimy same się bronić. Jest to tym bardziej konieczne, gdyż w Indiach co 20 minut dochodzi do gwałtu.

Pięciu mężczyznom spośród sześciu zatrzymanych, prokuratura postawiła zarzuty zaatakowania 23-letniej studentki. Niestety, żaden z oskarżonych nie przyszedł do sądu, gdy prokurator odczytywał listę zarzutów. Szósty z zatrzymanych, również objęty tym samym postępowaniem, ma poniżej 18 lat i będzie stawał przed sądem dla nieletnich.

Jeżeli oskarżeni zostaną uznani przez sąd, że ponoszą odpowiedzialność za zabójstwo kobiety, grozi im nawet kara śmierci, ale sądy indyjskie stosują ją bardzo rzadko. Według mediów, w listopadzie 2012 roku, wykonano pierwszą od ośmiu lat egzekucję, a straconym był Pakistańczyk - jedyny z terrorystów, którzy dokonali ataku na hotel w Bombaju w 2008 roku; tylko on przeżył ten zamach.

Wczoraj światowe media podały o przypadku zaatakowania 30-letniej kobiety przez dwóch gwałcicieli w pociągu. Zdarzenie miało miejsce w stanie Bihar w północno-wschodnich Indiach. Kobieta, ratując się przed gwałtem, wyskoczyła z pędzącego ekspresu – podaje portal gazeta.pl. W efekcie doznała silnych obrażeń głowy i nóg. Kobietę w stanie ciężkim przewieziono do szpitala.

Według źródeł policyjnych, jeden z niedoszłych gwałcicieli, który molestował ją w pociągu, został schwytany w toalecie, gdzie się ukrywał. Natomiast drugi napastnik uciekł podczas zamieszania. Obaj mężczyźni to szeregowi żołnierze.

Przy okazji gwałtu w Delhi wraca sprawa uprowadzonej i zgwałconej 16-latki przez 42 mężczyzn. W 1996 roku 16-letnią dziewczynę uprowadził kierowca autobusu. Kierowca zgwałcił ją, po czym oddał w ręce innych mężczyzn. Niektórzy z nich należeli w tamtym czasie do grona wpływowych mieszkańców Kerali, w stanie w południowo-zachodnich Indiach. Przez 40 dni dziewczyna była męczona, dręczona, bita i gwałcona przez 42 zuchwałych, rozwydrzonych mężczyzn.

Następnie zdziczali oprawcy porzucili swoją ofiarę, pozostawiając ją na pastwę losu bez pieniędzy i możliwości samodzielnego powrotu do domu. Dziewczyna miała obrażenia tak rozległe i silne, iż nie mogła ani stać, ani siedzieć.

Policja schwytała oprawców. Prokuratura postawiła ich przed sądem. Ale zaledwie jeden z nich został skazany. Teraz, po blisko 17 latach, sprawa wraca na wokandę sądu. W stanie Kerali, w południowo-zachodnich Indiach, dramatyczny przypadek zgwałconej 16-latki jest tak dobrze znany, jak grudniowe zgwałcenie studentki w autobusie, w Delhi.

Po zdarzeniu w 1996 roku, wszyscy sprawcy stanęli przed sądem w Kerali. Sąd 35 z nich skazał. W trzy lata później ten sam sąd zmienił wyrok i uniewinnił 34 z nich. Decyzja sądu stała się przedmiotem powszechnej krytyki. Sugerowano, że był to efekt działania sił wpływowych, jakie mieli oprawcy 16-latki.

Mimo że od tamtych dramatycznych wydarzeń z 1996 roku minęło tyle lat, dziewczyna - ofiara 42 gwałcicieli, wraz z rodziną, są nadal szykanowani przez lokalną społeczność. - Nikt nas nie akceptuje. Właściwie z domu nie wychodzimy – podaje wypowiedź ojca zgwałconej, serwis NDTV, na który powołuje się portal gazeta.pl.

W 2005 roku 16-letnia ofiara gwałtów w 1996 roku złożyła odwołanie się od wyroku do Sądu Najwyższego. Przez siedem lat czekała na ponowny proces swoich 42 oprawców. Wreszcie Sąd Najwyższy postanowił wznowić sprawę ofiary z Kerali. Być może pod wpływem wydarzeń z Delhi, proces z Kerali właśnie ruszył.

Stanisław Cybruch

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto