Gdyby miała spotkać Go przygoda, jak za przeproszeniem, tego lisa z bajki, który „już był w ogródku, już witał się z gąską, kiedy wpadł w beczkę wkopaną, gdzie wodę zbierano.”
Rzeczoną beczką mogą się okazać kandydaci, którzy nie bacząc na panamarszałkowe zasługi i herby- wystartują do wyścigu, aby naszą demokrację uwiarygodnić.
Z wielka pomocą przyszła w tym momencie znana pani profesor, która będąc wielbicielką panów Kaczyńskich, opowiada co by zrobiła, gdyby była nie Jadwigą, lecz Jarosławem. Otóż - ogłosiłaby prawybory w partii kierowanej przez Jarosława, którego od zawsze uznawała za człowieka wybitnie inteligentnego.
Nie jestem teraz pewna, czy rzeczona propozycja ma ową inteligencje podkreślać, jest bowiem niesłychana; stawia w szranki dwóch kandydatów, którzy Kaczyńskimi nie są; zakłada więc pani profesor a priori, że Lechu prezydentem nie zostanie.
Kandydata pierwszego, pana Jana Olszewskiego zostawiam w spokoju, bo już raz robił, co mógł, kiedy nie mógł niczego, a poza tym dla osiemdziesięciolatka pora na odpoczynek bez politycznej szarpaniny.
Drugi, desygnowany do prawyborów prakandydat, to senator Zbigniew Romaszewski, który akurat w stanie zawieszenia odbywa pokutę za samowolkę w głosowaniu.
I tutaj zacukałam się strasznie, bo mi natychmiast do głowy przyszło, jakie też wymagania miałby pan Romaszewski na stanowisku prezydenta RP i czy kraj nasz niebogaty dałby radę utrzymać prezydenta mającego wymagania adekwatne do ambicji. Dał się bowiem poznać pan senator od tej strony w momencie, kiedy nie został wybrany na wicemarszałka Senatu.
- Będę teraz mniej zarabiał i więcej pracował, nie będę miał samochodu - biadał na antenie TVN24, potwierdzając z rozbrajającym uśmiechem na ascetycznym obliczu, że przywileje go korcą! Nic więc dziwnego, że obdarowany wreszcie wymarzonym stanowiskiem i przywilejami, potrafi służbowym samochodem
przejechać 100 km dziennie. Sprawa jest do rozważenia, ale fakt faktem, że senatorzy nasi żywot nędzny wiodą, co udowodnił kolega pana Romaszewskiego z Podhala, skarżąc się słowem wiarygodnym i popularnym na nędzne zarobki i jeszcze gorszą kwaterę.
Żeby nie przynudzać - tyle o propozycji pani profesor, która pominęła wymownym milczeniem kandydata startującego z własnej, nieprzymuszonej woli do stanowiska pod żyrandolem, a mianowicie pana Dorna. Ten, jak wiadomo, niezmiennie darzy sympatią psy, przestał sympatią darzyć Kaczyńskich, a z panią Staniszkis łączy go, jak widać, zamiłowanie do bajek.
Co wyraził w dyskusji pod artykułem internauta ~mamara: "Jej projekty zawsze upadają, a ona zawsze się
myli w swych politycznych wyborach. Trochę się przestraszyłem, gdy po IV RP przestała popierać Kaczyńskich, ale już na szczęście znowu robi to w swoim starym stylu. To dobrze wróży krajowi i PO”.
Muszę przyznać, patrząc na karminowe usta pani profesor, że od mojej strony też tak tak to właśnie wygląda, a propozycja pani profesor jest równie efektowna, co Przemek Saleta w tańcu z gwiazdami.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?