Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Haker - szkodnik czy bojownik?

Redakcja
Vincent Diamante/CC 2.0
Wdziera się na chronione hasłem prywatne strony internetowe, łamie kody bankowe, wykrada tajne informacje. Teraz podjął misję walki o wolność słowa w sieci. W imieniu inwigilowanego społeczeństwa czy własnej bezkarności?

Słowo "haker" źle się kojarzy. Mamy tutaj do czynienia z łamaniem prawa i pospolitym złodziejstwem. I właśnie kradzież czyli piractwo w internecie spowodowało powstanie międzynarodowej umowy ACTA, chroniącej własność intelektualną. Wszelkiego rodzaju twórcy są okradani przez "piratów" z owoców swojej pracy. Tracą producenci filmowi i właściciele kin, spadają dochody producentów płyt i artystów, bo wykradziony produkt zostaje upowszechniony w sieci za darmo, albo za symboliczną złotówkę. Tego procederu nie da się usprawiedliwić wysoką ceną biletów czy płyt. Jest niemoralny. Jest karygodnym cwaniactwem. Cóż, kiedy taki haker to osobnik, który "pracuje", nieźle się przy tym bawiąc, w konspiracji. Niełatwo go namierzyć. Dlatego walka z piractwem w internecie jest beznadziejna. Trzeba wymyślić coś takiego, co wyeliminuje to zjawisko z rynku.

Podpisanie umowy ACTA przez Australię, Kanadę, Japonię, Koreę Południową, Meksyk, Maroko, Nową Zelandię, Singapur, Szwajcarię, USA i Unię Europejską wywoła prawdziwą "wojnę światową w sieci". Sytuację pogarsza fakt, że ustalenia państw w tej sprawie trwały od 2007 r. w tajemnicy przed społeczeństwem. Na stronie internetowej naszego Ministerstwa Kultury informacja pojawiła się zaledwie 4 dni temu. Tak powszechny w skutkach dokument nie może się obejść bez społecznych konsultacji i przyzwolenia. Podpisanie ACTA oznacza zgodę rządów na zmianę niektórych karnych przepisów, co zagraża podstawowym prawom obywatelskim i wolności słowa. Grozi cenzurowaniem treści internetowych. A internet to w świadomości społecznej jedyna dziś sfera wolności w dobie stopniowego ograniczania przez państwo obywatelskich swobód. To problem wrażliwy i skomplikowany. Stąd i nadwrażliwa gwałtowna reakcja międzynarodowej grupy hakerów "Anonymous" i zablokowanie strony Kancelarii Premiera, Sejmu, Ministerstwa Obrony, Ministerstwa Sprawiedliwości, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz PSL-u. Podobno ze względu na taki cyberatak prezydent ma prawo ogłosić stan wyjątkowy!

Ciśnie się na usta pytanie: Jak zabezpieczyć swobodę treści i ich dostępność, nie likwidując prawa do własności intelektualnej twórców ? Pewne zjawiska same się eliminują, gdy znika zapotrzebowanie. Gdy przestaniemy oglądać filmy i słuchać płyt, problem sam się rozwiąże. Za jakieś sto lat. Personalna własność intelektualna zaniknie na rzecz rozumnych robotów, które nie będą musiały zarabiać na przeżycie. Póki co, każdy z nas musi podzielić się częścią swojej wolności ze wspólnotą wśród której żyje. A i z tą "wolnością słowa" bywa różnie. Nazbyt często jej nadużywamy. Co słychać, widać i czuć. Czytając niektóre teksty w internecie często muszę się rumienić ze wstydu i zażenowania. Groźniejsze od mądrej i kontrolowanej społecznie cenzury jest panoszenie się w sieci "nieuchwytnych i bezkarnych." I nie demonizujmy prawa do wolności. Cały wszechświat podlega prawu grawitacji i jakoś się nie skarży. No!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto