Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hałasoterapia z No Age i Die! Die! Die!

Natalia Skoczylas
Natalia Skoczylas
Podczas swojego pierwszego warszawskiego koncertu No Age wraz z Die! Die! Die! zaaplikowali w piątek w Powiększeniu kojącą wręcz dawkę hałasu.

Wieczór dla muzyków zaczął się zapewne nerwowo - utknęli gdzieś w korku pod stolicą i długo nie mogli dotrzeć na miejsce. Zgodzili się jednak skrócić przygotowania do minimum (niestety warszawska cisza nocna utrudniłaby późniejsze koncertowanie) i w pół godziny po przewidzianym czasie Nowozelandczycy eksplodowali. Z magmy kłębiących się dźwięków wyłonił się kompozycyjny koktajl Mołotowa - ATTITUDE.

Kompletna anarchia na scenie, muzycy konwulsyjnie miotają się po scenie, Andrew bez przerwy wyskakuje jeszcze cokolwiek skontrolować z brzmienia, a publiczność jeszcze drętwawa. Sytuacji pomogło znalezienie złotego środka między kompletnie pokręconymi, agresywnymi dwiema poprzednimi płytami i świeżym "Forms". Post-hardcorowo-punkowe, math-rockowo, shoegazowe kompromisy w postaci "Sidewalks Here We Come", "Disappear Here", "Howye" i "Wasted Lands" miały jeden wspólny mianownik na żywo - miażdżyły ilością decybeli i cholerną, niewiarygodną energią. Po półgodzinnym zaledwie występie, podczas którego Andrew i Lachlan grali i śpiewali z tłumem i w tłumie, szans na dogrywkę nie było przede wszystkim na ich kompletne zmęczenie. Fascynujący chaos.

A później na scenę weszli No Age i potraktowali nas swoją wizją hałasu, który po poprzednikach wydawał się nieco zbyt perfekcyjny i ujarzmiony. Rozpoczęli znakomitymi riffami i mieszanką hałasu z ich charakterystyczną elektroniką, odgrywaną przez nowego muzyka - w zastanawiającym czarnym prochowcu. Energia znacznie szybciej udzieliła się rozochoconej publice, która oddała się ekstatycznym tańcom w rytm dopracowanych dźwięków, robiącej niesamowite wrażenie perkusji i rozedrganych gitar w manierze My Bloody Valentine połączonych z ciepłym punkiem. Niemalże godzina muzycznej przyjemności. Zostaliśmy podwójnie uleczeni hałasem i nawet uporczywe brzęczenie w uszach jeszcze następnego dnia było błogim wspomnieniem.

Polecam śledzenie zespołów zapraszanych do nas przez Front Row Heroes. Wyczucie chwili i
nos do brawurowych koncertów stały się na dobre ich znakiem rozpoznawczym. Niedługo kolejny dowód - koncert Handsome Furs w Krakowie i Warszawie.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto