Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hama. Sielskie miasteczko w Syrii z mroczną przeszłością

Michał Wójtowicz
Michał Wójtowicz
Autor na tle norii.
Autor na tle norii.
Drewniane koła wodne i gościnni mieszkańcy tworzą kojącą atmosferę Hamy. Tymczasem 28 lat temu władzę w mieście przejęli islamscy fundamentaliści, czym sprowadzili na swoich poddanych nieszczęście.

Trzecia w nocy. Śpię na dachu najtańszego hotelu w Hamie. Zaczyna się wschód słońca. Z głośników umocowanych na wieży pobliskiego meczetu wybucha zawodzący śpiew muezina, który przypomina muzułmanom, że nadszedł czas na modlitwę. Próbuję znaleźć trochę ciszy zatykając sobie uszy poduszką. Po chwili włącza się muezin z drugiego meczetu, potem z trzeciego, czwartego i piątego. Śpiewy mieszają się w pełen pasji jazgot, który męczy mnie przez kilkanaście minut.

Rano zwiedzam główną atrakcję Hamy, czyli norie. Wielkie, drewniane koła wodne ciągną się wzdłuż przecinającej miasto rzeki. Napędzane prądem rzecznym służyły swego czasu jako źródło energii.

Robi się coraz większy upał. Chowam się przed nim na kawałku ocienionej trawy. Zieleń szuwarów i terkot pracujących norii uspokaja mnie na tyle, że zapadam w drzemkę.

Ile islam znaczy w Syrii?

W zależności od regionu Syrii, islam mniej lub bardziej wpływa na życie codzienne tutejszych ludzi. Decyduje o tym, czy Syryjce wypada opalać się na plaży w bikini (nie wypada), wybrać się z obcym mężczyzną na przechadzkę po parku (w żadnym wypadku), wstąpić do kafejki (kafejki są tylko dla mężczyzn), albo jak młody Syryjczyk ma szukać sobie żony (najlepiej jeśli poprosi siostry, by rozejrzały się za odpowiednią kandydatką).

Jednak politycznie islam w Syrii nic nie znaczy. Po pierwsze wynika to z tego, że od prawie 40 lat krajem rządzi czerpiąca z marksistowskiego socjalizmu partia Baas. Po drugie Baszar al-Assad i jego ojciec, czyli obecny i poprzedni dyktator Syrii, oraz większość ich świty wyznaje alawizm (ojciec Baszara zmarł na zawał serca 10 lat temu). Tymczasem większość Syryjczyków to sunnici, którzy nie przepadają za alawitami. W takiej sytuacji syryjska elita woli nie drażnić swoich obywateli i nie miesza religii do polityki. Co więcej fundamentalistów islamskich traktuje jak konkurentów do władzy i rozprawia się z nimi z bezwzględnością arabskiego despoty.

Najkrwawsza odsłona tej walki miała miejsce właśnie w Hamie. W 1982 r. władzę w mieście przejęli islamiści zrzeszeni w Bractwie Muzułmańskim, skąd wezwali Syryjczyków do obalenia "niewiernego dyktatora". W odpowiedzi Hafiz al-Assad, ojciec obecnego prezydenta, wysłał wojsko do stłumienia buntu. Po dwóch tygodniach ciężkich walk powstanie upadło. Hama drogo zapłaciła za swoje nieposłuszeństwo. Przez następne miesiące wojsko urządziło polowanie na buntowników, podczas których torturowano i wykonywano egzekucje na często niewinnych ludziach.

Spotkanie w jadłodajni

Syryjczycy są otwarci i przyjaźnie nastawieni do gości z Zachodu. W Hamie turystów jest niewielu, a ci którzy się pojawią mogą liczyć się z jeszcze większą serdecznością. Dzisiejszy dzień jest na to najlepszym dowodem. Co chwilę ktoś mnie zaczepia, by spytać się o to skąd jestem i jak mi się podoba w Hamie.

Po dniu wypełnionym zwiedzaniem wyruszam na poszukiwanie obiadu. Wchodzę do pierwszej z brzegu jadłodajni i pytam się o ceny szawarmy (odpowiednik polskiego kebabu, tylko o wiele smaczniejszy). Sprzedawca łapie mnie za plecy i wciąga do środka. Proszę mój przyjacielu, usiądź sobie, zrelaksuj się, napij się zimnej wody, pewnie nieźle zmęczyłeś się na tym słońcu, a ja w tym czasie przygotuję ci pyszny obiad. Jeszcze raz pytam się sprzedawcy o cenę, ale moje słowa giną w jego troskliwym i usłużnym trajkocie, a po chwili mężczyzna odchodzi do kuchni. Pomimo wątpliwości nie zmieniam jednak jadłodajni. Przypomina mi się serdeczność mieszkańców Hamy i jestem przekonany, że w tak gościnnym mieście nikt mnie nie naciągnie. Zresztą nie ma co się wykłócać o parę groszy.

W jadłodajni siedzą wyłącznie arabskie rodziny. Nagle młoda, zakrywający włosy chustą kobieta, wstaje od stołu, bierze dzbanek i podchodzi do położonego obok mnie kranu. Patrzę jak napełnia naczynie, a po chwili sprawdzam, czy mój dzbanek też jest pusty. Dziewczyna pyta się, czy chcę, żeby nalała mi wody. Jestem w lekkim szoku, bo po raz pierwszy na Bliskim Wschodzie młoda kobieta wdaje się ze mną w rozmowę w miejscu publicznym.
Mówi, że jest z Iraku. A jak skąd jestem? Z Ameryki? Na to pytanie zachłystuję się zimną wodą z dzbanka. Dziewczyna i jej rodzina należą do rzeszy Irakijczyków, którzy po inwazji Amerykanów i ich sojuszników (w tym Polski) wyemigrowali do Syrii w poszukiwaniu normalnego życia. Nie chcieli mieszkać w Iraku, gdzie codziennością stała się bieda, zamachy terrorystyczne, wojny religijne i bezkarne odstrzeliwanie cywilów przez przyjezdnych żołnierzy. Niestety część odpowiedzialności za to spoczywa również na Polsce. Na szczęście Arabowie patrzą na rząd obcego kraju i jego obywateli oddzielnie(z wyjątkiem Izraela). Dlatego dziewczyna i jej rodzina nie mają do mnie pretensji za swój los.

Nauczka

Kończę obiad i idę do sprzedawcy uregulować rachunek. Ten żąda ode mnie sumy jaką musiałbym zapłacić w Polsce, czyli kilka razy większej od tej, którą do tej pory płaciłem w Syrii. Trzeba jednak było od razu wydusić od niego cenę. Człowiek uczy się całe życie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto