Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Happy End z esbekiem w roli głównej

Radosław Kowalski
Radosław Kowalski
W warszawskim sądzie odbyła się rozprawa dotycząca księdza Isakowicza-Zaleskiego, który zarzucił byłemu agentowi SB, Edwardowi Kotowskiemu, że ten brał udział w przygotowaniach do zamachu na Jana Pawła II.

Przed gmachem sądu pojawili się zwolennicy bohaterskiego księdza; mieli ze sobą transparenty "Nie bójmy się wolności". Byli tam "Solidarni 2010" wraz z Ewą Stankiewicz. Później dołączył do nich Jan Pospieszalski. Jeszcze przed wejściem Ewa Stankiewicz przedstawiła przyczyny ich protestu: "Mamy do czynienia z paradoksem; człowiek, który prześladował księży, dzisiaj pozywa przed sąd człowieka, który był prześladowany". Niewątpliwie pod względem moralnym wygląda to okropnie, ale czy prawnie jest niedopuszczalne? Niestety tego pytania nie zadała sobie Ewa Stankiewicz i uznała swoją emocjonalną "linię obronną" za jedyną argumentację w tej sprawie.

Nikogo więc nie powinno dziwić, że rozmowa z oskarżycielem księdza nie była merytoryczna. Stankiewicz ciągle przerywała, a kiedy usłyszała, że Kotowski podał księdza do sądu, ponieważ oskarżył go o udział w przygotowaniach do zamachu na papieża, co jest w jego ocenie nieprawdziwe i krzywdzące, odpowiedziała: "Przecież należał pan do gangu, który pobił księdza". Były oficer SB przypomniał jej, że "każda generalizacja jest niesprawiedliwa", próbował tłumaczyć, że fakt, iż w narodzie są złodzieje nie oznacza, że pani Stankiewicz jest jedną z nich. Autorka jednak nie chciała tego zrozumieć, co więcej - ona nie chciała go słuchać. Jeszcze przed rozmową założyła sobie, że "Kotowski musi być winny, ponieważ należał do SB".

Rozmowa dopiero wpadła na odpowiednie tory, kiedy do akcji wkroczył Jan Pospieszalski. Polski dziennikarz przynajmniej pozwolił wypowiedzieć się Kotowskiemu i nie przerywał mu. Były sbek powiedział, że ksiądz analizując dokumenty z IPN pomylił go z innymi oficerem i fałszywie go oskarżył. Ponadto nie jest jego celem dręczenie księdza, dlatego wystąpił o ukaranie go grzywną w wysokości 500 zł. Pospieszalski widząc, że nie ma do czynienie z bestią, odwołał się do jego sumienia i zapytał: "Czy widzi pan jakiś moralny dyskomfort, z faktu, ze uczestniczył pan w organizacji, która represjonowała polski naród?" – "tak, czuje go do dzisiaj, ale też na swoja obronę, mogę powiedzieć, że zrobiłem wiele, aby poprawić stosunki pomiędzy państwem i kościołem" - odparł. "W takim razie, czy chciał pan rzucić pracę w resorcie po śmierci księdza Popiełuszki?" - ponowił pytanie dziennikarz - "Ale ja już wtedy pracowałem w urzędzie do spraw wyznań" - odpowiedział.

Czytaj dalej --->
Były oficer SB zaangażował się w dyskusję z dziennikarzami tak bardzo, że... zapomniał wejść na sale sądową i dlatego sprawa została umorzona. "Proszę księdza, jak sąd uzasadnił swoją decyzję?" - pytał Pospieszalski –"Oskarżyciel nie pojawił się na sali" - powtórzył dwukrotnie ksiądz. Wśród zwolenników bezkompromisowego kapłana, zapanowała wielka radość. Nie chcąc być gorszym od innych, uśmiechał się również Kotowski, ale jeszcze nie znał sprawy: "Jak pan odniesie się do tego, że sprawa została umorzona" - zapytał go Pospieszalski. "Jak to umorzona?" - nie mógł się nadziwić Kotowski - "Normalnie, przed chwilą" - wytłumaczył mu rozmówca. Widząc roześmiane twarze "polskiego narodu", Kotowski nie wiedział, co powiedzieć. Sądził ponadto, że najwidoczniej sąd miał poważne dowody, aby podjąć taka decyzję. Kiedy dowiedział się, co tak naprawdę wydarzyło się, odparł: "że, przecież nie dostał wezwania" - "W takim razie, proszę iść się zapytać!" - poradził mu Pospieszalski. Było już jednak za późno: co prawda Kotowski próbował jeszcze wejść na salę, ale drzwi były już zamknięte, a radość zgromadzonych zaś ogromna. Czując, że się skompromitował, próbował się jeszcze ratować: "Jeśli w ten sposób ksiądz Isakowicz uzyskał umorzenie, że ja nie wszedłem do sali, to gratuluję podstępu" - powiedział, ale i tak nie zdołał zepsuć tego "happy endu".

Źródło: gazetapolska.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto