Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hejterzy pod lupą?

Anna Dzikowska
Anna Dzikowska
brak
Hejterzy, czyli osoby publikujące obraźliwe wpisy przestali być w sieci anonimowi. Przestaje ich chronić ustawa o ochronie danych osobowych. Czy przestali być też bezkarni?

Salomonowy wyrok

Na podstawie wyroku z dnia 21 sierpnia 2013 r. (spór pomiędzy GIODO a spółką Agora) Naczelny Sąd Administracyjny położył kres anonimowości w sieci, uznając, że w przypadku "hejtowania" nie ma zastosowania ustawa o ochronie danych osobowych, ale ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną. To właśnie na podstawie tej ustawy policja i prokuratura w sprawach o zniesławienie otrzymywały adresy IP i adresy e-mailowe, a także daty i godziny logowania się hejterów. Teraz dostęp do tych informacji mają także osoby fizyczne i firmy, których dobra osobiste czy dobre imię zostały w sieci naruszone.

Do niedawna namierzenie tzw. hejterów było często niemożliwe. Administratorzy stron internetowych twierdzili bowiem, że tylko organy państwa mogą się domagać takich informacji. Obecnie na wniosek osoby zainteresowanej, GIODO (Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych) może zażądać od administratora sieci danych, a GIODO odmówić już nie można. Tyle że samo IP to jeszcze nie imię i nazwisko hejtera, które można podać w prywatnym akcie oskarżenia. Policja i prokuratury wciąż zbyt rzadko decydują się wszczynać sprawy przeciwko osobom piszącym nienawistne komentarze. Najczęściej postępowania kończą się umorzeniem.

Zastosowanie ustawy w praktyce

Obecnie wiemy, że podmiot administrujący danymi może udostępnić podmiotowi prywatnemu dane autorów obraźliwych wpisów. Może, ale nie musi. Z orzeczenia NSA wynika, że możliwe jest stosowanie mniej restrykcyjnej ustawy niż ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Czyli właśnie ustawy o ochronie danych osobowych. A to z kolei oznacza, że zgodnie z art. 23 tejże ustawy możliwym jest przetwarzanie danych, w tym ich udostępnianie, ale pod pewnymi warunkami. Samo „chcę!” podmiotu żądającego nie wystarczy, bowiem swoje stanowisko trzeba uzasadnić. Wedle ustawy muszą być to „prawnie usprawiedliwione cele”. Dopiero po odmowie udostępnienia danych pozostaje odwołanie się do GIODO. W związku z tym media po wyroku z sierpnia 2013 r. nieco przekłamały rzeczywistość, gdyż zarówno jedna, jak i druga ustawa mogą mieć zastosowanie. Każdą sprawę należy rozpatrywać indywidualnie. Co za tym idzie, wyrok NSA w istocie wiele nie zmienił. Rocznie wpływa do GIODO kilkadziesiąt wniosków o udostępnienie danych internautów, stosunkowo niewiele, jeśli wziąć pod uwagę, że wielu forów nie da się w ogóle czytać, chyba że jest się miłośnikiem bluzgów i języka nienawiści. Warto jednak zachować umiar w wypowiedziach, by ustrzec się przed chińskim modelem kontroli sieci, polegającym na pełnej cenzurze i zakazie anonimowości.

Tymczasem gdy jedni walczą z hejterami w sądach, inni na nich zarabiają. Na rynku pojawiają się firmy, które oferują klientom, głównie właścicielom firm, stały monitoring internetowych komentarzy i usuwanie niewygodnych wpisów. Także tych, które mieszczą się w granicach dozwolonej krytyki.

Anna Dzikowska

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto