Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Herbjørg Wassmo promowała "Te chwile" na Big Book Festival

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Ewa Bilińska, Herbjørg Wassmo, Anna Luboń
Ewa Bilińska, Herbjørg Wassmo, Anna Luboń Weronika Trzeciak
14 czerwca, w ramach Big Book Festival, odbyło się spotkanie autorskie Herbjørg Wassmo, która promowała swoją najnowszą, autobiograficzną powieść "Te chwile".

Herbjørg Wassmo to nagradzana i tłumaczona na wiele języków norweska powieściopisarka. Jest uważana za mistrzynię opowieści poświęconych losom kobiet i rodzin norweskich, prezentowanych na przestrzeni stuleci. W rozmowie uczestniczyła Ewa Bilińska, tłumaczka powieści, a spotkanie poprowadziła Anna Luboń.

Norweska pisarka opowiadała, jak wyselekcjonowała te chwile, które postanowiła opisać w powieści. - W trakcie przygotowań do pisania tej powieści dotarło do mnie, że muszę być bardzo surowa w sortowaniu materiałów, inaczej wyjdzie z tego bardzo opasła książka. - przyznała Herbjørg Wassmo. - Mogę to porównać z taką sytuację, gdy idziemy na plażę i widzimy, jak fale zalewają mnóstwo pięknych, zróżnicowanych kamieni w różnych kolorach. Bardzo często pochylam się i zbieram te kamienie zmoczone wodą - w tym momencie są dla mnie cudowne. Kiedy docieram do domu, to kamienie najczęściej są już suche. I nie wszystkie są tak piękne, jak wydawały się na początku. I tak samo jest z moim życiem, nie wszystkie chwile jest takie piękne, jak w którymś momencie się wydawało - dodała.

W książce znalazły się piękne i te mniej piękne chwile i razem stworzyły nieoszlifowany kamień, który z wielu stron odbija światło. Niektóre chwile składają się ze snów autorki, z poezji, którą dostrzegła w świecie wokół siebie. A niektóre są tam dlatego, że Wassmo chciała pokazać, że ta kobieta nie jest ani ofiarą ani świętą, lecz zwyczajnym człowiekiem, nie zawsze dobrym.

- Niektóre chwile związane są z ruchem wyzwolenia kobiet w latach 70., a jeszcze inne chwile pokazują momenty, w których kobieta zdobywa wykształcenie. Są też chwile, które pokazują tylko wstyd, który niestety okazał się najbrzydszym kamieniem w mojej kieszeni.

W powieścią są spotkania z pisarzami, którzy dawno nie żyją. W takim razie ile jest biografii rzeczywistej a ile metafory? - A ile Waszego życia składa się z faktów? Lubimy mieć takie poczucie, że pamiętamy wszystko, co wydarzyło się wczoraj. Ale jeśli usiądziemy i spróbujemy spisać, co wydarzyło się np. 10 lat temu, to staje się to bardzo trudne - powiedziała Wassmo. - Tymczasem to, co chciałam napisać, to była powieść. A ja jako pisarka jestem bardzo bezczelna, niczego sobie nie odmawiam i to dotyczy także pisania.

- Postanowiłam tak napisać książkę, skądinąd biograficzną, żeby żaden biograf nie mógł zrobić tego lepiej - zażartowała pisarka. - Biograf nie dowie się, jak czuję się, gdy budzę się po napadzie padaczkowym. Biograf nigdy nie będzie w stanie poczuć, jak to jest być dzieckiem molestowanym seksualnie od lat tak wczesnych, że nie jest się w stanie tego pamiętać. Biograf nie ma też dostępu do moich snów i marzeń. A także, a może przede wszystkim do mojej wewnętrznej przekory i wielkiego gniewu - dodała.

Autorka wybrała sobie brata, którym jest Raskolnikow, bohater "Zbrodni i kary" Fiodora Dostojewskiego. On pomógł zrozumieć autorce, że zabicie jej ojca, który ją molestował, nie jest żadnym rozwiązaniem.
Wassmo opowiadała także, jakie trzeba przejść etapy, ile trzeba w sobie przełamać, by opisać swoje życie, stać się jego obserwatorem. - Pisząc to, miałam świadomość, że muszę mieć mocny kark, by przygotować się na reakcje, jakie na mnie spadną ze świata. Oboje moi rodzice już nie żyli, gdy wydane zostało "Stulecie", a potem "Te chwile". To nie było łatwe zadanie. Trochę to trwało, by stworzyć jakiś dystans i spojrzeć na tę panią jak na postać literacką - przyznała. Podobno córka, syn, siostra i siostra ojca mieli okazję przeczytać powieść zanim została wydana. Córka i siostra były zachwycone, zaś syn uznał, że powinna być wydana. Siostra ojca powiedziała, że nie zamierza czytać rękopisu.

Opowiadała także o drobnych zmianach po przeczytaniu przez bliskich książki - m.in. opis jej pierwszego teściu, z którym mieli podobne silne charaktery, który został przedstawiony w powieści dość ostro. W powieści nie ma imion, ale niektóre postaci są tak charakterystyczne, że trudno ich nie poznać - np. pierwszy mąż pisarki. Ale akurat Wassmo się o to nie boi, nie dlatego, że on już nie żyje, lecz dlatego, że sądzi, iż jemu spodobałaby się ta książka.

Można było także posłuchać na temat tego, czym jest natura dla kobiety, także w znaczeniu feministycznym (jest zamknięciem), roli maszyny do szycia i maszyny do pisania, jaką odebrały w jej życiu (mąż kupił jej maszynę do szycia, choć ona wolała pisać niż szyć), kiedy ma nieodpartą potrzebę pisania (gdy akurat nie może pisać).

Był czas także na pytania czytelników, którzy chcieli wiedzieć, jak wygląda pokój, w którym powstają jej powieści, które książki dają jej siłę, czy możliwe byłoby napisanie "Tych chwil" wcześniej.

Na koniec padły dwa najtrudniejsze pytania od Anny Luboń. Czy autorka wierzy w miłość i czy przebaczyła ojcu. Początkowo Wassmo się zdenerwowała i poprosiła o zadanie ich osobno. - Jaki mam autorytet, bym mogła przebaczyć tak potworną zbrodnię? Od tego jest Bóg. Sądzeniem zajmuje się instytucja prawna. Ja powinnam wybaczyć sobie, że tyle milczałam - powiedziała pisarka. I dodała, że teraz przeżywa miłość, ma wspaniałego męża.

Pod spotkaniu można było zdobyć autograf i dedykację od autorki. Nawet nie spodziewałam się, że ma tylu wiernych fanów.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto