Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Highway to Warsaw!

Patrycja Cychner
Patrycja Cychner
AC/DC rozniosło lotnisko na Bemowie. W czwartek po godzinie 21 legenda hardrocka zagrała przed polską publicznością!

Gdy zagrali w Polsce po raz pierwszy, mnie jeszcze na świecie nie było, ale już w brzuchu mamy słuchałam takich zespołów jak Metallica, Iron Maiden czy oczywiście AC/DC, którymi zaraził mnie ojciec. Wczoraj po dziewiętnastu latach Australijczycy ponownie zawitali do Polski, gdzie nie mogło zabraknąć ani mnie ani mojego taty. Patrząc na 65 tysięczny tłum zgromadzony na lotnisku Bemowo można było stwierdzić, przekrój wiekowy był niesamowity. Od dzieci, przez maturzystów, studentów, aż do osób po 50. Poza Polakami było również bardzo dużo obcokrajowców.

Bramki otworzyły się o godzinie 15. Niestety na wieczór zapowiadano deszcz, chmurki zaczęły gromadzić się nad lotniskiem, a gdy około 19:30 gdy na scenie pojawił się zespół Dżem, na zgromadzony tłum zaczęło kropić. Na szczęście było to wszystko na co dziś stać było polską pogodę. Dżem zagrał kilka nowszych jak i starszych utworów. "Eta jakaś polska legenda" - powiedział czeski fan AC/DC patrząc na reakcję publiczności, gdy z głośników poleciały pierwsze nuty "Czerwony jak cegła". Po godzinie zeszli ze sceny, ale niestety wypadli blado. Kiepskie nagłośnienie, "zero życia na scenie", wszystko jakby zagrane od niechcenia. Ale wtedy było to mało ważne, bo wszyscy i tak czekali na AC/DC!

Tuż po godzinie 21 w górę poleciały fajerwerki i rozbrzmiał "Rock N' Roll Train". Zza telebimu wyłoniła się ogromna lokomotywa, a na scenie pojawił się Angus Young z kolegami. Nie zabrakło charakterystycznego mundurka szkolnego gitarzysty i kaszkietu Briana Johnsona - rozpoznawalnych elementów scenicznych zespołu. Po bokach sceny były również wielkie czapki z rogami, które podczas koncertu migotały na czerwono.

Od samego początku tłum poszedł w górę klaszcząc i nie żałując gardeł. "Back In Black", "Dirty Deeds Done Dirt Cheap" - śpiew chyba było słychać w całej Warszawie. Przy "Thunderstruck" cała ziemia się trzęsła, a każdy dźwięk płynący z głośników czuło się w każdej części swojego ciała. Na całym lotnisku świeciły się czerwone rogi, w które spora część fanów zaopatrzyła się przed koncertem.

Nie mogło obyć się bez striptizu Angusa. Podczas piosenki "The Jack" zdejmował z siebie po kolei wszystkie części mundurka, aż pokazał bokserki z logo AC/DC. Przez cały koncert biegał od jednej strony sceny do drugiej i zagrzewał publikę do zabawy. Takiej energii może pozazdrościć mu niejeden młody człowiek!

Na początku "Hells Bells" nad sceną wisiał dzwon wybijający pierwsze dźwięki dobrze znanego utworu. Przy "War Machine" na ekranach wyświetlała się animacja z samolotami, a przy okazji następnych utworów, na telebimach mogły zobaczyć się niektóre fanki "wyłapane" z tłumu przez kamerzystów. W śpiewaniu piosenki "You Shook Me All Night Long" bardzo głośno wspomagała Johnsona publika, podobnie jak przy "T.N.T.", którego najgłośniej wszyscy się domagali. Przy "Whole Lotta Rosie" tradycyjnie pojawiła się ogromna dmuchana lala, z biustem, którego pewnie niejedna kobieta jej pozazdrości, siedząca na wcześniej wspominanej lokomotywie. Następnie podczas "Let There Be Rock" na fanów poleciała tona confetti.

Na zakończenie Angus zagrał około 15-minutową solówkę udowodniając, że nie bez powodu zaliczany jest do grona najlepszych gitarzystów na świecie, unosząc się nad publiką na kilkumetrowej platformie. Po chwili muzycy wrócili na bis i odegrali obowiązkowe "Highway To Hell". Euforia sięgnęła zenitu, wszystkie ręce były w górze, a trawa pod nogami fanów AC/DC raczej tego koncertu nie przeżyła. Na pożegnanie spokojniejsze "For Those About To Rock", podczas którego na scenie pojawiły się armaty i wystrzelone zostały fajerwerki, które rozjaśniły niebo nad lotniskiem.

Australijczycy zagrali dziewiętnaście piosenek, którym wierni są od początku trasy koncertowej. Mimo, że z daleka zespół wyglądał jak małe mrówki, wszystko można było zobaczyć na ogromnych telebimach. Niesamowite nagłośnienie i oświetlenie dawało niezwykły efekt. Osobiście do pełni szczęścia, w całym koncercie najbardziej brakowało mi piosenki "Are you ready". Poza tym dość denerwujące były przerwy między utworami. Bez różnicy było czy trwał koncert, czy muzycy zeszli ze sceny by powrócić na bis. Przerwy były takie same i zdecydowanie za długie! Mimo to AC/DC rozniosło lotnisko, publika szalała i na pewno nie było ani jednej osoby, która by żałowała pieniędzy wydanych na bilet.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto