Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia nonsensów: "Urząd" Tadeusza Brezy - recenzja książki

Andrzej Szelbracikowski
Andrzej Szelbracikowski
"Jeżeli ktoś sądzi, że w państwie kościelnym Rzymu, można załatwić sprawę dla swego ojca, to jest albo naiwnym wariatem, albo urzędnikiem konsularnym w rządzie byłej P.R.L." - tak pisze w swoich książkach popularny pisarz lat 70. T. Breza

Tadeusz Breza był powiązany z Państwem Kościelnym, przynajmniej jako stały obserwator w Wiecznym Mieście. Dlatego bohater jego książki, "Urząd", nie mógł być naiwnym wariatem. Chociaż autor, chcąc przybliżyć sylwetkę, troski i przede wszystkim... "krzywdy" swojego bohatera, o którym pisał w pierwszej formie "ja", starał sią u czytelnika wywołać to uczucie.

Ci wszyscy, którzy latami całymi - jak moja mama - czekali na pozwolenie wyjazdu na stałe z byłej PRL, nigdy nie uwierzą, ażeby ludzie "z siebie" chcieli wracać do ojczyzny, do pełnionej przez nich pracy w Polsce Ludowej. Nawet, gdyby był to "Urząd Kurii Rzymskiej" w mieście Kopernika.

Nie, to sam Tadeusz Breza - jako przedstawiciel placówki politycznej byłej PRL poza granicami kraju (nie tylko w Rzymie; w Kolonii znajdowali się tacy "spece" także!) przez trzysta stron swojej powieści mąci nam w głowie...

- A trzeba przyznać, iż "mąci" bardzo pięknie - literacko, okraszając swoje historyjki w obronie zawodu ojca w Toruniu, znakomitymi opisami Wiecznego Miasta w okresie letnich upałów oraz geograficznych regionów przyległych okolic.

Młody naiwniak z Polski przyjeżdża do Państwa Kościoła w Rzymie, celem uzupełnienia pracy doktorskiej (pieczęcie Roty) oraz ażeby spełnić polecenie swego ojca, któremu zabroniono wykonywania zawodu adwokata Kurii Rzymskiej, ponieważ popadł w niełaskę toruńskiego biskupa.

Gwoli prawdzie, trzeba przyznać, iż w okresie zimnej wojny "zakaz wykonywania zawodu" zdarzał się także często gęsto wobec nauczycieli na terenie byłej N.R.F. Dzisiaj określilibyśmy coś takiego mobbingiem, wobec pracowników nielubianych, niechcianych - co i teraz występuje dość często!

Następnie autor rozwija cały wachlarz intryg kardynałów rzymskich i byłych przyjaciół i znajomych ojca z ramienia tutejszej Polonii, nie tylko z hotelu "Wanda". Także w Bibliotece Watykańskiej zabraniają mu dalszego prowadzenia badań na temat pieczęci Rody. Jednakże w młodym człowieku wciąż tli się iskierka nadziei, iż prośbę swego ojca uda mu się w Rzymie, na miejscu, załatwić.

Bohater "Urzędu" przechodzi całą skalę poniewierek, nadziei, mieszanych uczuć od zimnych do gorących, wiary i niewiary w przyjaźń i znajomków ojca. Ale to sam Breza jako pracownik konsularny byłej placówki PRL tak kieruje bohaterem. Wodzi czytelnika "na pokuszenie"... za nos!

Rozwija także legendę - tak popularną w "tamtej Polsce", że ojczyzna może być tylko jedna, że tylko ona jest prawdziwa, wysłucha twoje krzywdy i troski... I nawet nie wiesz, nie obejrzysz się, kiedy znajdziesz się w jej kleszczach!

Państwo Kościoła w powieści Brezy, jest jak moloch, od wieków niezłomne, nieomylne jak zastygły trup. Mackami swymi od Wiecznego Miasta, po krańce świata rozwijający swoją "jedną jedyną" władzę. Nikt i nic nie jest w stanie jego porządków zmienić lub zakłócić! Jego sądy są nieodwołalne i po wsze czasy nieomylne.

Pomimo gorąca i intryg polityków, i dyplomatów Kościoła, bohater chętnie dłużej pobyłby w Wiecznym Mieście. Jednak miłość i przywiązanie do ojca, sprawiają iż wbrew aluzjom lub namowom kardynałów i ich zauszników wraca do młodej, odradzającej się Polski.

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto