Na deskach Teatru Studio występuje Magdalena Boczarska, kreując rolę tytułowej Holly. Przyjechała robić karierę w branży reklamowej do wielkiego miasta, ale marzy o aktorstwie.
Bohaterka ma mały romans z sąsiadem Fredem (Piotr Wawer), który zamierza zostać producentem muzycznym oraz współistnieje w klasycznym trójkącie z beztroskim Jimem (tę warszawską postać wesołka kreuje, z wyczuciem i fantazją, Antoni Pawlicki).
Jednak Holly nigdy nie przestała marzyć o kruczowłosym, przystojnym mężczyźnie rodem z najnowszego magazynu świata mody. Nieszczęśliwie zakocha się w gangsterze (Mirosław Zbrojewicz) i pozna starszą wersję siebie - sławną i samotną Ritę (Ewa Błaszczyk). Jej dziewczęce ambicje zderzą się z codziennymi realiami życia.
Michał Siegoczyński ukazuje w "HollyDay" naturalne potrzeby współczesnego człowieka. Zawoalowane w formie gagów, slangu i bajeru myśli bohaterów sztuki ujawniają w istocie ich bezbronność i naiwny sentymentalizm.
Scena jest przepełniona atrakcjami w postaci tylnej projekcji video, świateł i muzyki. Przedstawienie to jest radosnym popisem możliwości, jakie tkwią w tęskniących do spełnienia ludziach. To ciepłe i szczere wyznania podawane mimochodem między jednym popisem cynizmu i zimną oceną rzeczywistości w wydaniu mocnego, bezwzględnego faceta.
Siedząc na czerwonej kanapie, czwórka bohaterów sztuki Siegoczyńskiego zwierza się ze swoich podstawowych tęsknot. Holly spiera się z Maksem o najważniejsze dla niej kwestie życiowe, a zarazem wydaje się, że czerpie z tej rozmowy inspirację do zaplanowanego wcześniej utworu. W tym bezwzględnym świecie wszystko jest na sprzedaż i każdy zapamiętany fakt z życia nadaje się jako temat do opowiadania.
Magdalena Boczarska zaprasza do wspólnego świętowania jej wyjątkowego dnia - Dnia Holly, dając przy tym popis swoich estradowych możliwości wokalnych i aktorskich. Tekst jest w tej sztuce pretekstem do gry aktorskiej i często pełni rolę swoistego wypełniacza zastępując martwą ciszę, która jest dla bohaterów niedopuszczalna, bo nie do zniesienia. Muszą mówić, żeby zagadać swój strach, odpędzić złe myśli, przekonać się o własnej racji, a przede wszystkim mieć pretekst do czynienia niewytłumaczalnych szaleństw.
Co byśmy nie mówili o sztuce Michała Siegoczyńskiego i jej warszawskiej inscenizacji, będzie to na pewno stronnicze. Mnie się podobała, ale wśród widzów byli i tacy, którzy uważali, że ta sztuka nie jest wysokich lotów. Ot, taka paplanina bez żadnej dramaturgii. To wszystko jest zresztą kwestią gustu, a o gustach się nie dyskutuje.
tekst i reżyseria - Michał Siegoczyński
scenografia - Wojciech Stefaniak
kostiumy- Ewa Gdowiok
światło - Piotr Pawlik
muzyka - The Calog
choreografia - Iwona Olszowska
projekcje-Krzysztof Liwiński
aktorzy- Ewa Błaszczyk, Magdalena Boczarska, Antoni Pawlicki, Piotr Wawer, Mirosław Zbrojewicz/Krzysztof Franieczek
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?