Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

II wojna światowa. Alianci bronili Polski... ulotkami

Tomasz Osuch
Tomasz Osuch
Tajny raport brytyjskiego wywiadu na temat efektu zrzucania ulotek propagandowych nad Niemcami.
Tajny raport brytyjskiego wywiadu na temat efektu zrzucania ulotek propagandowych nad Niemcami. National Archives, screenshot Tomasz Osuch
1 września 1939 roku Niemcy haniebnie zaatakowali Polskę. Polacy stanęli do nierównej, heroicznej walki o stawkę większą niż życie - niepodległość. Z "pomocą" Polsce przyszły zachodnie mocarstwa. Efekty tej pomocy odczuwamy do dziś.

Już w pierwszych chwilach II wojny światowej, a może nawet dużo wcześniej, Polska została zdradzona przez bezwstydne rządy Francji i Wielkiej Brytanii. Pomimo wypowiedzenia hitlerowskim Niemcom wojny 3 września 1939 roku, państwa alianckie nie wykazały się chęcią realnej pomocy walczącej o byt Polsce.

Jedną z poważniejszych operacji rozpoczętych w pierwszych chwilach kampanii wrześniowej, którą mogą "poszczycić" się sojusznicy Polski, było bombardowanie hitlerowskich Niemiec... ulotkami. Podczas gdy polscy kawalerzyści szarżowali na zagony pancerne Guderiana, propaganda stała się głównym instrumentem Wielkiej Brytanii i Francji w walce z niemiecką zawieruchą.

Z odtajnionych brytyjskich dokumentów z początkowego okresu II wojny światowej, wywnioskować można, że taktyka, jaką alianci przyjęli w pierwszych chwilach konfliktu z Niemcami, była taktyką zgubną, szczególnie dla Francji posiadającej jedną z największych armii świata, która już w 1940 roku znalazła się pod okupacją Wehrmachtu.

6 mln ulotek

W nocy z 3 na 4 września 1939 roku bombowce brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych przeprowadziły pierwszy nalot na Niemcy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zamiast bomb, na nazistowskie ulice i fabryki zrzucono propagandowe ulotki. Dokładnie 6 mln ulotek, które spadły m.in. na Hamburg, Bremę oraz Zagłębie Ruhry. W ulotkach zrzuconych przez 10 bombowców Whitley z 51. i 58 eskadry bombowej RAF, mieszkańcy Niemiec mogli przeczytać m.in.: "Każda niemiecka ambicja może być spełniona w drodze przyjaznej negocjacji(...) Wy, naród niemiecki, jeżeli tylko chcecie, możecie nalegać na pokój w każdym czasie. My również pragniemy pokoju i jesteśmy gotowi do jego zawarcia z każdym miłującym pokój rządem niemieckim."
W pozostałej części, ulotka "uświadamiała" Niemców, co do instrumentów propagandy, w tym kłamstw, jakimi posługuje się reżim Adolfa Hitlera oraz podkreślała ogromną przewagę Aliantów nad machiną wojenną nazistowskich Niemiec, wskazując tym samym na znikome prawdopodobieństwo wygrania przez nich "niepotrzebnej" wojny.

"Do narodu niemieckiego"

Po sześciomilionowym rajdzie, przyszedł czas na kolejne alianckie bombardowania propagandowe. W jednej z pierwszych ulotek zrzuconych przez RAF nad terytorium Niemiec w początkach września 1939 roku czytamy:

"Niemcy! Pomimo niemieckiej krwi przelanej w Polsce:

Po pierwsze. Nadzieja waszego rządu na wygranie błyskawicznej wojny została zniszczona przez decyzję Brytyjskiego Gabinetu Wojennego o rozpoczęciu przygotowań do wojny trzyletniej.

Po drugie. Armia Francuska przekroczyła niemiecką granicę 6 września, cztery dni wcześniej niż poinformował o tym rząd niemiecki. Na zachodzie, brytyjskie jednostki stoją ramię w ramię ze swoimi francuskimi sojusznikami.

Po trzecie. Marynarki Wojenne Wielkiej Brytanii i Francji wyczyściły morza z niemieckiej żeglugi, czego wynikiem jest zaprzestanie dostaw dużej liczy transportu rzadkich surowców, takich jak ropy naftowej, miedzi, niklu, gumy, bawełny, wełny i tłuszczy.

Po czwarte. Różnica pomiędzy tą wojną, a poprzednią jest taka, że teraz nie możecie liczyć na dostawy z krajów neutralnych, ponieważ wasz rząd nie może zapłacić za produkty.

Po piąte. Każdej nocy Brytyjskie Siły Powietrzne demonstrują swoją siłę w lotach nad Niemcami.

Niemcy, weźcie to pod uwagę!"

Efekt zrzucania ulotek

Niemcy najwidoczniej nie wzięli pod uwagę ostrzeżeń Brytyjczyków i nadal plądrowali polskie miasta i wsie, burząc i paląc domy, zabijając cywilów, w tym kobiety i dzieci. Alianci Polski doskonale zdawali sobie sprawę z marnych efektów, jakie niesie za sobą bombardowanie hitlerowskich Niemiec papierem.

11 września 1939 roku odbyło się posiedzenie Gabinetu Wojennego Wielkiej Brytanii, na którym premier Neville Chamberlain zlecił ministrowi informacji sporządzenie raportu na temat "efektywności obecnej kampanii propagandowej w Niemczech przeprowadzanej przez Królewskie Siły Powietrzne."

Już na samym wstępie tajnego memorandum sporządzonego przez Ministerstwo Informacji Wielkiej Brytanii zaznaczono, że kampanią propagandową RAFu w Niemczech zainteresował się sam marszałek Hermann Göring, który 9 września 1939 roku tak mówił o alianckich ulotkach: "Jeśli brytyjskie samoloty latają na ogromnych wysokościach w nocy i zrzucają swoją niedorzeczną propagandę na niemieckie terytorium, nie mam nic przeciwko temu. Ale przyglądam się uważnie. Jeśli ulotki zastąpione zostaną przez jedną bombę, przeprowadzony zostanie odwet, tak jak w Polsce."

Zgodnie z raportem brytyjskiego wywiadu, przytoczonym w memorandum Ministerstwa Informacji, "władze niemieckie wprowadziły karę 500 marek dla każdego (z wyjątkiem, co jest zrozumiałe, dzieci do 10 roku życia), kto podniesie ulotkę oraz karę śmierci dla każdego, kto zostanie przyłapany na jej czytaniu."

Raport zwraca również uwagę na fakt, że zgodnie z doniesieniami osób, które dopiero co powróciły z Niemiec do Holandii, mieszkańcy zachodnich terenów Rzeszy byli zaskoczeni, kiedy zamiast bomb spadały ulotki propagandowe, w tym karykatury ich przywódców.W depeszy datowanej na 10 września 1939 roku, przesłanej z Hagi do Foreign Office (brytyjskie MSZ) przez Sir Neville'a Blanda, ministra pełnomocnego - ambasadora Wielkiej Brytanii w Holandii, czytamy - "Sekcja Wywiadu Sztabu Generalnego (holenderskiej armii - przyp. TO) poinformowała brytyjskiego Attaché Wojskowego, że w ich opinii broszury wyrządziły więcej szkody niż pożytku. Inny holenderski przedstawiciel powiedział Attaché Wojskowemu, że znaczna część opinii (holenderskich oficjeli - przyp. TO) jest taka, że Brytyjczycy nie robią wystarczająco dużo. Powinniśmy mocno bombardować, nie tylko zrzucać broszury."

Słowa krytyki pod adresem poczynań brytyjskich władz w celu uchronienia Polski przed niemiecką agresją napływały także zza oceanu. W depeszy z 11 września, brytyjski mąż stanu i dyplomata lord Lothian (Philip Henry Kerr) napisał z Waszyngtonu do władz w Londynie, że "wiele gazet ze wszystkich części kraju insynuuje, że nie podejmujemy poważnych prób udzielenia wsparcia Polsce i bawimy się w pomysł wczesnego i niechlubnego pokoju."

Jedna z najostrzejszych reakcji na wyłącznie propagandowe działania Wielkiej Brytanii (także Francji) przyszła ze Szwecji, skąd w depeszy również z 11 września brytyjski dyplomata sir Edmund Monson pisał - "Jestem poważnie zaniepokojony upadkiem prestiżu Rządu Jego Królewskiej Mości od momentu wybuchu wojny. Istnieje przekonanie, że Alianci nie czynią nic na Froncie Zachodnim oraz zaskoczenie ich klęską w odciążeniu Polski przez atak Niemiec z powietrza (...)."

Wiele raportów z innych neutralnych jeszcze państw było bardzo podobnych w treści. W dużej większości, szczególnie brytyjskie, ale także francuskie działania, a raczej brak działań, były krytykowane, zarówno - nieoficjalnie - przez władze poszczególnych krajów, jak i opinię publiczną. Wielu dziennikarzy zwracało także uwagę na fakt, że propaganda mogłaby okazać się dużo skuteczniejszym narzędziem walki, nie tyle z Niemcami, ale właśnie hitlerowskim rządem, gdyby postępy Wehrmachtu w Polsce nie były aż tak szybkie (pomimo wciąż heroicznej obrony i w porównaniu z działaniami w czasie I wojny światowej).Oczywiście, opinia państw neutralnych nie jest jedyną, na podstawie której należy oceniać efektywność zrzucania alianckich ulotek i broszur informacyjnych na nazistowskie Niemcy. Najważniejsze w ocenie brytyjsko-francuskich działań są reakcje samych Niemców, w których ów propagandowa ofensywa była wymierzona.

Pierwsze wiążące raporty w tej sprawie zaczęły napływać do Londynu na przełomie września i października 1939 roku, kiedy do Wielkiej Brytanii, przez Skandynawię, Francję, Szwajcarię i kraje Beneluksu, zaczęli napływać obywatele brytyjscy, którzy z różnych przyczyn przebywali przed wybuchem wojny na terytorium Niemiec. Mimo to, brytyjski rząd w ocenie skuteczności działań propagandowych posługiwał się wciąż głównie opinią obywateli państw neutralnych, którzy mogli podróżować po Niemczech oraz doniesieniach od obywateli niemieckich przebywających w państwach neutralnych.

7 października, jeden z członków Poselstwa Jego Królewskiej Mości w Hadze, w raporcie przesłanym do Londynu przytoczył rozmowę z niemieckim przedsiębiorcą przebywającym w Holandii, który stwierdził, że "bombardowania ulotkami okazały się kompletną porażką i tylko umocniły wrogość Niemców w stosunku do Aliantów." W raporcie znalazła się również relacja sekretarza amsterdamskiej siedziby Towarzystwa Holendersko-Angielskiego, który powrócił z podróży po Niemczech, z której wynika, że "broszury, z perspektywy niemieckich zwycięstw w Polsce i braku spektakularnych sukcesów alianckich, nie wywarły żadnego wrażenia."

11 października brytyjskie poselstwo w Szwajcarii przesłało depeszę, w której wyrażony jest pogląd niemieckiego przedsiębiorcy z Nadrenii, który efekt zrzucania alianckiej propagandy uważa za odwrotny od zamierzonego oraz wzmagający niechęć do aliantów, bardziej niż do nazistów.

Jedną z ciekawszych opinii na temat alianckich ulotek oraz prób zdyskredytowania nazistowskiego rządu wyraził kolejny niemiecki przedsiębiorca, również z rejonu Nadrenii, którego relacja została zamieszczona w raporcie sytuacyjnym ambasadora Wielkiej Brytanii w Belgii z 19 października 1939 roku. Niemiec miał stwierdzić m.in., że "brytyjskie ulotki są całkowicie zbędne i takie pozostaną. Niemcy już stracili zaufanie do własnej propagandy, więc tym bardziej nie zaufają propagandzie wroga."F.E. Jordan - berliński reprezentant Federacji Brytyjskiego Przemysłu, który 1 września opuścił Niemcy i przez kolejny miesiąc pozostał w Kopenhadze, stwierdził, że zgodnie z jego informacjami "niemiecka policja bardzo szybko zbierała ulotki, a niemieckie służby propagandowe równie szybko produkowały odpowiedzi na ulotki w niemieckiej prasie."

Wynik propagandowej wojny

Dla Aliantów, rozumianych jako Wielka Brytania, propagandowa ofensywa nie przyniosła oczekiwanych korzyści. Dla Polski nie przyniosła korzyści żadnych.

Obywatele wielu państw, w tym także Wielkiej Brytanii i Francji, uważali, że "atak ulotkami" jest jedynym działaniem, jakie podjęli alianci, by pomóc walczącej o byt Polsce. W przytoczonym na samym początku brytyjskim memorandum pada również następujące stwierdzenie - "Wydaje się prawdopodobne, że krytycyzm zniknie wtedy, gdy RAF zacznie wykonywać misje bojowe, w międzyczasie byłoby pomyłką zaprzestanie lub zmniejszenie rozmiarów naszej kampanii ulotkowej." Zapewne zaprzestanie akcji propagandowej mogłoby sprawić, że opinia publiczna uzna, iż Brytyjczycy w ogóle nic nie robią, by pomóc osamotnionej Polsce, co jeszcze bardziej naraziłoby na szwank "prestiż" Rząd Jego Królewskiej Mości.

Ogólnie rzecz biorąc, Brytyjczycy swoje działania propagandowe uznali za sukces, pisząc - "Z operacyjnego punktu widzenia, loty mają znaczną wartość w pozyskaniu przez nasze eskadry doświadczenia w nocnych rekonesansach oraz nawigacji nad nieznanym terytorium i zasłużyły się również wywiadowczego punktu widzenia, dając nam informacje dotyczące organizacji obrony części Niemiec." W raportach niestety nie ma słowa na temat efektywności nalotów propagandowych z perspektywy Polski i walczących o wolność Polaków.

6 października, wraz z kapitulacją Samodzielnej Grupy Operacyjnej Polesie pod Kockiem, zakończyły się w Polsce regularne działania wojenne. Polska znalazła się pod hitlerowsko-stalinowską okupacją. Zachodni alianci nadal zrzucali swoje ulotki. Rok później skapitulowała Francja.


Artykuł powstał na podstawie brytyjskich dokumentów, w tym dokumentów Gabinetu Wojennego, Foreign Office, Air Staff oraz raportów brytyjskiego wywiadu z okresu od 1 września 1939 roku do 20 listopada 1939 roku. Źródło: www.nationalarchive.gov.uk

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto