Na miejscu republikanów w trybie pilnym uruchomiłbym procedurę impeachmentu wobec Baracka Obamy. Wyciek korespondencji prowadzonej między ambasadami USA, a Departamentem Stanu świadczy o słabości amerykańskiego aparatu bezpieczeństwa, za którą odpowiada zarówno Hillary Clinton, jak i sam Obama. Sytuacja, w której wydostaje się w niepowołane ręce miliony dokumentów jest bezprecedensowa i pokazuje, że Obama nie kontroluje podległych sobie służb.
Jeszcze bardziej zastanawia mnie skrajny brak odpowiedzialności redakcji takich mediów jak francuski "Le Monde" czy niemiecki "Der Spiegel", które niczym sępy rzuciły się na rewelacje przekazane przez WikiLeaks. Z doniesień dziennikarzy płynie beztroska i brak świadomości, czym może się skończyć upublicznienie dokumentów.
Portal WikiLeaks został spraliżowany w dniu wczorajszym atakami DDos. Rychło w czas chciałoby się powiedzieć. Jak widać amerykańskie służby pod rządami politycznie poprawnego prezydenta nie potrafiły sobie poradzić nie tylko z samym wyciekiem informacji, ale również ich upublicznieniem.
Patrząc na polityczno-dyplomatyczne trzęsienie ziemi, zaczynam w innym świetle postrzegać prezydenturę Georga W. Busha, który przy Obamie, mimo swej nieudolności, wydawał się być mężem opatrznościowym.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?