Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

In vitro z "bruzdą dotykową" ks. prof. Franciszka de Bériera

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Wikipedia, Ekem
Bezpłodność to wielki problem nawet kilku milionów par małżeńskich w Polsce. Skala tego zagadnienia będzie z każdym rokiem rosła. Jedyny skuteczny sposób pomocy takim rodzinom to zabieg in vitro. W Polsce ma się rozpocząć od 1 lipca 2013 r.

Współczesna nauka na ogół nie ulega wpływom Kościoła. Jednak dość często ścierają się ze sobą teorie i odkrycia naukowe, z naukami głoszonymi przez hierarchów kościelnych. Ostatnio, na tle rozwijanej dyskusji m.in. wśród polityków w Sejmie, w sprawie in vitro, Kościół w Polsce wypuścił wiernym i politykom, nauki ks. prof. Franciszka Longchamps de Bérier. Duchowny przekonuje w mediach, że jeżeli dzieci zostały poczęte z in vitro, widać to wyraźnie, gdyż mają charakterystyczne "bruzdy".

Gdzie te bruzdy leżą? Gdzie ich szukać? Jak ich szukać? Jeżeli istotnie są - to, "co dalej?" "Pomiary bruzd dotykowych jako element procedury kwalifikacyjnej w przedszkolu? Getto ławkowe dla dzieci poczętych z in vitro?" – takie pytania stawiają przedstawiciele stowarzyszenia "Nasz Bocian".

Dzieci naznaczone "bruzdą dotykową"

Ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier, w rozmowie z konserwatywnym tygodnikiem "Uważam Rze", dowodził istnienia "zespołów wad genetycznych, ze szczególną częstotliwością występujących, wśród dzieci poczętych metodą in vitro" - czytamy wypowiedzi księdza. Według księdza Franciszka, niektórzy lekarze, wystarczy, że spojrzą na twarz dziecka – wiedzą już, że zostało "poczęte z in vitro". Bo dziecko ma "dotykową bruzdę", która jest charakterystyczna dla "pewnego zespołu wad genetycznych" – przekonywał ksiądz.

Czytaj także: Abp Dzięga grozi: Kto jest za in vitro niech nie prosi o komunię

Jego zdaniem, częste "ślinienie się, wysuwanie języka albo jego przerost" - to kolejne cechy, po których świetni lekarze, ale wtajemniczeni, bezbłędnie potrafią rozpoznać dziecko poczęte metodą in vitro.

Słowa oparte na teorii księdza (prawnika z wykształcenia), choć z kilku powodów oburzające, dobrze pokazują, jaki stosunek do tej naukowej metody zapłodnienia, za którą jej twórca otrzymał Nagrodę Nobla, ma dziś Kościół. W 2010 roku, abp Henryk Hoser (misjonarz, lekarz) groził posłom, którzy tę metodę poprą, "wykluczeniem ze wspólnoty Kościoła".

In vitro - "wyobrażenie Frankensteina"

Wcześniej na tym tle zabłysnął bp Tadeusz Pieronek. Pytał z oburzeniem, czymże jest literackie "wyobrażenie Frankensteina", czyli istoty powołanej do życia wbrew naturze, "jak nie pierwowzorem in vitro"? Bo, według niego, życie zrodzone z probówki jest "wynikiem manipulacji, a nie działania natury". "Miłość nie wyraża się przy ladzie sklepowej" - akcentował.

Za głoszone słowa nie upomniał żaden z przełożonych księdza Longchamps de Bérier. Przecież są one w zgodzie z ogólną linią nauki Kościoła. Ale, co ciekawe – zaledwie kilka dni później, wieloletni rzecznik zmarłego abpa Józefa Życińskiego, ks. Mieczysław Puzewicz, na swoim blogu opisał sen, w którym w niebie widział siostry i bracia Jezusa - lesbijki i geje. Wpis, po spotkaniu z metropolitą lubelskim, arcybiskupem Stanisławem Budzkiem, natychmiast usunięto.

Oburzenia nie krył nawet publicysta prokościelny, Tomasz Terlikowski, który słowa ks. Puzewicza określił "homoherezją w dość wulgarnym wydaniu". Jednak głoszone dziś słowa, czyli nauki ks. prof. Longchampsa de Bérier, dotychczas nie spotkały się z potępieniem hierarchów kościelnych.

Nie spotkały się, mimo zaprzeczaniu jego teorii podawanej bez żadnych racjonalnych dowodów naukowych, przez lekarzy naukowców z tytułami profesorów medycyny. Hierarchowie nie zaprzeczają, choć ksiądz profesor Franciszek de Bérier, ma ten tytuł jednie z nauk prawnych, nie medycznych. Ks. de Bérier, o "bruzdach" ma wiedzę – jak przyznał w telewizji - od jednego z lekarzy.

Getta ławkowe dla dzieci z in vitro?

Oburzenie naukami ks. Longchampsa de Bérier, wyraziło Stowarzyszenie na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji "Nasz Bocian", które skierowało list otwarty m.in. do księdza - autora kontrowersyjnych słów, Episkopatu i Rzecznika Praw Dziecka. Sygnatariusze listu napisali, że sugerowanie istnienia wad genetycznych, które rzekomo są charakterystyczne dla dzieci poczętych drogą in vitro, co wyróżnia je na tle pozostałych, to "przekroczenie wszelkich etycznych granic w dyskusji".

Jak piszą sygnatariusze listu, sugestie, że "grupa dzieci poczętych in vitro wyróżnia się wizualnie i genetycznie na tle populacji", nie tylko nie ma poparcia w badaniach naukowych, ale i stwarza podłoże do "dyskryminacji dzieci". Ten sposób myślenia w dzisiejszych czasach, budzi poważny niepokój, gdyż "zbliża się do teorii eugenicznych, które w historii przyniosły segregację rasową w USA, przymusowe sterylizacje w Szwecji i nazistowską ideologię eksterminacyjną" - napisano w liście.

Czytaj: Nasz Bocian - List otwarty

W kolejnej części listu czytamy: "Z niepokojem przyjęliśmy opinie przekazane Stowarzyszeniu, że w odczuciu samych rodziców jest to pierwsze tak jawne nawiązanie do poetyki nazistowskiej, które pojawia się w polskiej debacie publicznej w stosunku do dzieci". Sygnatariusze listu pytają, co dalej? Czy należy oczekiwać "pomiarów bruzd dotykowych, jako elementu procedury kwalifikacyjnej w przedszkolu? Getto ławkowe dla dzieci poczętych in vitro?"

In vitro, czyli "metoda niegodziwa"

Oburzenia słowami głoszonymi przez księdza nie kryją tysiące rodziców i dzieci poczętych tą metodą. Jeden z rodziców, w liście publikowanym w Gazeta.pl - ojciec dziecka poczętego z in vitro – napisał, że jego zdaniem to, co głosi ksiądz - to "niespotykana dotychczas w mediach nowa jakość w stygmatyzowaniu dzieci z in vitro", a on sam "przekroczył wszelkie granice medialnego chuligaństwa i barbarzyństwa".

"Nikt jeszcze w ponad 20-letniej historii wolnych mediów tak jawnie nie odwoływał się do poetyki nazistowskiej i jej podstaw w postaci wypowiedzi sugerujących rozpoznawanie sposobu poczęcia po cechach fenotypowych" - napisał rozgoryczony ojciec. "Taka retoryka to cyniczna, perfidna i prymitywna metoda ataku na środowisko ludzi niepłodnych i wszystkich myślących inaczej niż ks. de Bérier".

Pierwsze w Polsce dziecko z in vitro

Agnieszka Ziółkowska - najstarsze polskie dziecko z in vitro – rocznik 1987, mówi:
"Niech prosto w oczy mi powiedzą, że nie mam prawa żyć" - pyta Niepokalanie poczęta Agnieszka. "Urodziłam się w maju (…) w Rzymie. Wiem, że po mnie w tym samym roku urodziła się kolejna polska dziewczynka, a zabieg in vitro wykonano w Jugosławii. Pierwsze dziecko z in vitro w Polsce urodziło się w listopadzie 1987 roku w klinice w Białymstoku."

Rodzice Agnieszki długo starali się o dziecko. Mama długo leczyła się z niepłodności, przechodziła operacje w Polsce i w klinice w Paryżu. Wszystko było bezskuteczne. Jedyne wyjście to in vitro. Szczęśliwy traf: ojciec dostał stypendium i pojechał na habilitację do Rzymu. Zabiegi zapłodnienia in vitro we Włoszech, były już wtedy refundowane przez państwo. Pojawił się też cel tego wyjazdu, aby wrócić z dzieckiem. I także ten cel został spełniony.

Ks. de Bérier odpowiada ojcu

Ojcu wzburzonemu, którego list podaje Gazeta.pl, odpowiedział ks. de Bérier. "Nieuprzedzeni o zagrożeniach rodzice są przekonani, że dziecko jest zdrowe i będą walczyli o dobry wizerunek ich dzieci, co rozumiem. Znikoma wiedza o schorzeniach genetycznych i ich skutkach dotykających w różnym wieku dzieci i dorosłych być może wpływa na agresywne postawy" - pisze duchowny.

"Dla Pana i innych osób, które w jakikolwiek sposób uczestniczyły w in vitro, Kościół ma Dobrą Nowinę. Jeśli osoby te odczuwają niepokój sumienia i są gotowe spełnić warunki sakramentu pojednania, Kościół czeka z przebaczeniem." Ksiądz de Bérier zapewnia, że nie piętnuje osób ani rodzin bezpłodnych, lecz - jak podkreśla - ma prawo uważać, "że in vitro jest metodą niegodziwą i chętnie o tym z Panem porozmawiam".

W sobotę, 2 marca, ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier, w rozmowie z "Rzeczpospolitą", powiedział, że gdyby przewidział, co go spotka, po głośnej i bulwersującej wypowiedzi o "bruzdach dotykowych" dzieci z in vitro - to pewnie – jak przyznał - "by się ugryzł" (w język - przyp. red.). Pytany m.in. o to, jak się czuje teraz w roli gwiazdy medialnej, odpowiada nieco z ironią: "Przebiłem chyba mamę Madzi, prawda?" (śmiech). Ksiądz Franciszek, przy okazji przeprosił na łamach gazety tych, którzy poczuli się dotknięci jego wypowiedzią ws. dzieci poczętych z in vitro.

Od 1 lipca będzie refundacja in vitro

Dotychczas, z zapłodnienia in vitro, żyje w Polsce 10 tysięcy dzieci. Zdaniem lekarzy tylko 4 procent z nich, ma jakieś cechy wad genetycznych, ale w zbliżonym procencie mają takie cechy, lub podobne również wszystkie inne dzieci. Niektóre z nich pokazywały ostatnio kamery telewizyjne. Wypowiadały się, że dzięki in vitro "żyją na tym świecie", czują się dobrze i są zdrowe.

Niektóre gminy w Polsce postanowiły, a inne rozważają możliwości refundowania metody zapłodnienia in vitro, ze swoich środków budżetowych. Pierwsza poszła tą drogą rok temu Częstochowa. Obecnie rozważają o tym m.in. władze Szczecina.

Większość państw Unii ma reguły prawne w sprawie refundacji in vitro. Również Polska ma mieć ten program. Rok temu, po burzliwej dyskusji polityków w Sejmie, minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, zapowiedział, że "pierwsze pary będą mogły skorzystać z zapłodnienia, do którego dołoży się państwo, od 1 lipca 2013 roku". Minister Arłukowicz wyjaśniał, że w projekcie uregulowań prawnych, chodzi o równy dostęp do tej metody zapłodnienia, jako leczenia niepłodności. "To nie jest sprawa sondaży i poparcia" – podkreślał minister, odrzucając argument opozycji konserwatywnej.

Stanisław Cybruch

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto