Jak informuje dziennik "Gazeta Prawna", rząd pracuje na ustawą, dzięki której dostawcy internetu mieliby obowiązek blokowania niebezpiecznych stron. Znajdywałyby się one na czarnej liście, którą tworzyłyby: Urząd Komunikacji Elektronicznej, policja, służby specjalne i, co warte podkreślenia, Ministerstwo Finansów.
Rozważano możliwość odwołania się od decyzji wpisania na czarną listę, ale taka procedura bardzo wydłużyłaby całe postępowanie. Czy może godzić to w wolności obywatelskie? Pytanie retoryczne.
Obecnie, jeśli na jakiejś stronie internetowej znajdują się treści niezgodne z prawem, policja i tak ma obowiązek zająć się tą sprawą. Po co więc to zmieniać? Jeśli ktoś wyjątkowo się uprze to i tak zmieni adres serwera i znów będzie działał w sieci.
Ustawa wydaje się być czysto propagandowa, pokazać, że rząd walczy ze wszystkimi nieprawidłowościami. Dodatkowo na liście instytucji mogących wskazać witrynę z niebezpiecznymi treściami, znajduje się Ministerstwo Finansów. Abstrahując już od stronniczości tego resortu, należy się zastanowić, jakie to cechy ministerstwa sprawiają, że mogłoby ono wydawać takie decyzje.
Rząd wydaje się być wobec obywateli wyjątkowo opiekuńczy. Pokazuje nam, co jest "be", czego dotykać nie można, co jest zabronione. Niedługo dojdzie do sytuacji, że zostanie wprowadzony zakaz wyjazdu do niebezpiecznych krajów czy też zakaz oglądania niewłaściwych programów w telewizji. Bo co tak właściwie znaczy niebezpieczne? Interpretacja tego słowa jest tak różnorodna, że to wszystko zdaje się być pozbawione sensu.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?