Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

IV Rzeczpospolita sprawdza Komisję Europejską

Eugeniusz Możejko
Eugeniusz Możejko
Do krytykujących stan praworządności w Polsce dołączył ostatnio Komitet Praw Człowieka ONZ. Na rządzących w Warszawie nie robi to żadnego wrażenia. Przeciwnie, zdaje się utwierdzać ich w przekonaniu o konieczności dokonania „dobrej zmiany"

Upłynęły zaledwie dwa tygodnie, od kiedy Polska, „w duchu lojalnej współpracy“, przekazała Komisji Europejskiej odpowiedź na „Zalecenie“ z dnia 27 lipca 2016 roku w sprawie kryzysu konstytucyjnego w Polsce, a kryzys ten rozgorzał z nową siłą. Nie może to dziwić nikogo, kto przestudiował zawarte w w tej odpowiedzi treści.

Zalecenia niewiążące czy nieważne?

W komunikacie MSZ na ten temat zauważono mimochodem, że zalecenia KE są „niewiążące“ (ta sama uwaga pojawia się w przypadku raportu Komitetu Praw Człowieka). Że niewiążące w sensie prawnym, to fakt powszechnie wiadomy, ale czy nieważne, jak sugeruje adresat owych krytycznych uwag?. Ściśle rzecz biorąc, taki charakter miały opinie Komisji Weneckiej. „Zalecenie“ Komisji Europejskiej jest już bardziej rygorystyczne: określa, jakich kroków komisja oczekuje od władz polskich i w jakim terminie ma zostać o nich poinformowana. Oczekiwania komisji może uznać za niewiążące polski rząd, sama komisja może, a nawet musi być innego zdania, jeżeli jej zalecenia mają być traktowane poważnie. Kwalifikowanie życzeń KE jako niewiążących znaczy w pojęciu polskich władz tylko jedno: Można je wrzucić do kosza. I tylko to jest w komunikacie MSZ istotne – reszta składa się z pustych, oderwanych od rzeczywistości zapewnień, w rodzaju tego, że nadrzędnym celem władz polskich jest utrwalanie demokratycznego porządku prawnego czy ustanowienie stabilnych podstaw funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego. Zaś twierdzenie że „wszelkie sugestie usprawniające działania sądu konstytucyjnego przyjmowane są z otwartością” zakrawa na złośliwą ironię (otwarcie mówimy, że je odrzucamy?).
Po lakonicznym rozprawieniu się z pretensjami KE polski MSZ wdraża własne „postępowanie sprawdzające“ …Komisję Europejską. Zarzuca jej brak obiektywizmu, szacunku dla suwerenności, zasady pomocniczości i tożsamości narodowej. Interwencje w sprawy wewnętrzne Polski są oparte na nieprawidłowych założeniach, co prowadzi do nieuzasadnionych wniosków. „Zalecenie“ jest wyrazem niepełnej wiedzy o tym, jak w Polsce funkcjonuje system prawny oraz Trybunał Konstytucyjny. „W efekcie uznaliśmy, że jesteśmy zmuszeni ocenić Zalecenie Komisji Europejskiej z dnia 27 lipca 2016 roku za niezasadne“. Tyle Biuro Rzecznika Prasowego MSZ.

Odpowiedź brzmi „Nie i nie“

W oficjalnej odpowiedzi (znanej tylko z przemycanych nieoficjalnie informacji), rząd oświadca bez ogródek, że nie widzi prawnych możliwości realizacji zaleceń Komisji. "Państwo członkowskie – cytują ten poufny dokument wtajeniczone źródła - wobec którego postawiony zostaje zarzut o wysokiej wadze istnienia systemowego zagrożenia praworządności, ma prawo oczekiwać od instytucji formułującej go wypełniania obowiązku zachowania szczególnej staranności i rzetelności". No proszę – nie dość że niekompetentni, to jeszcze bałaganiarze i niechluje.

Niemożliwe jest w szczególności automatyczne ogłaszanie orzeczeń TK, ponieważ polska konstytucja tworzy "jedynie materialno-prawny nakaz ogłaszania orzeczeń TK w odpowiednim dzienniku urzędowym", ale dopiero ustawa precyzuje zasady i tryb ich ogłaszania i upoważnia do tego konkretny organ (na przykład minister Beatę Kempę). Mamy tu do czynienia z twórczym rozwinięciem art. 190 Konstytucji, który stanowi, że orzeczenia TK są powszechnie obowiązujące i ostateczne oraz podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu w dzienniku urzędowym.

Polski rząd wytyka KE, że nie wykazała, w jaki sposób uniemożliwia się Trybunałowi Konstytucyjnemu zapewnienie skutecznej kontroli zgodności prawa z konstytucją - przecież Trybunał funkcjonuje! "W Trybunale wyznaczane są rozprawy, a zatem organ ten funkcjonuje. To znaczy, że nie można mówić o systemowym zagrożeniu praworządności" – tłumaczy. Inaczej mówiąc, rząd przyznaje się albo udaje, że nie rozumie, o co w tym sporze o Trybunał Konstytucyjny chodzi – nie rozumie nawet na jaki remat toczył z nią przez blisko rok „owocny dialog“.

Nawiązując do "negatywnej oceny“ nowej ustawy o TK z 22 lipca, (uznanej przez tenże TK za częściowo niekonstytyucujną), polski rząd orzeka, że "Komisja Europejska nie posiada kompetencji traktatowych do oceny zgodności ustaw państw członkowskich z ich konstytucją czy międzynarodowymi standardami“. Na dodatek stwierdza, że problematyka sądownictwa konstytucyjnego nie należy do kompetencji Unii Europejskiej.

Na takie dictum logiczną konsekwencją byłoby przesłanie uzurpatorom tylko tego komunikatu i zaprzestanie „dialogowania“ z nimi.Tymczasem mimo niskiej oceny kwalifikacji unijnych ekspertów i zakwestionowania kompetencji Komisji Europejskiej rząd przyznaje w innym miejscu, że w najnowszej ustawie o TK wzięto pod uwagę „szereg“ wcześniejszych rekomendacji, jak skreślenie przepisu o wszczynaniu postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów TK na wniosek prezydenta lub ministra sprawiedliwości, obniżenie kworum wymaganego do orzekania w pełnym składzie do co najmniej 11 sędziów, wprowadzenie "szeregu wyjątków" od zasady wyznaczania rozpraw zgodnie z kolejnością wpływu spraw, wprowadzenie zwykłej większości głosów przy podejmowaniu decyzji oraz skrócenie terminu przeprowadzenia rozprawy do 30 dni od dnia doręczenia zawiadomienia o jej terminie. Owe „szeregi“ ustępstw i wyjątków sprowadzają się do w sumie pięciu przypadków, które – wszystkie bez wyjątku – były wycofywaniem się z własnych nadużyć “naprawczych“ dokonywanych w kolejnych ustawach o Trybunale Konstytucyjnym.

Dowodem woli współpracy z unijnymi instytucjami i gotowości do kompromisu miało być także głoszenie 21 orzeczeń TK niepublikowanych pio 9 marca, kiedy to TK orzekł o niekonstytucyjności noweli ustawy o Trybunale autorstwa PiS z grudnia 2015 roku; wśród opublikowanych wyroków nie było właśnie tego z 9 marca, a właśnie tego domagała się KE w swoim „Zaleceniu“ z końca lipca, a wcześniej – wielokrotnie – Komisja Wenecka. Poza tym rząd uznał, że po wejściu w życie nowej
ustawy o TK z 22 lipca br. część przekazanych zaleceń "straciła znaczenie".

Komisja pod rządową lupą

W swej odpowiedzi polski rząd nie oszczędził KE pouczeń na temat zawiłości obowiązującego w Polsce porządku konstytucyjnego: "Zalecenie KE jest oprte na nieuprawnionej tezie o zasadniczej roli Trybunału Konstytucyjnego w polskim systemie prawnym.“ W rzeczywistości – wyjaśnił - rozstrzyganie spraw konstytucyjnych zostało w polskiej konstytucji powierzone nie tylko TK, ale także Trybunałowi Stanu i prezydentowi RP. W zakresie kompetencji TK mieści się "badanie zgodności aktu normatywnego z aktem wyższego rzędu". Trybunał nie może natomiast orzekać w sprawie decyzji Sejmu, na mocy których doszło do stwierdzenia nieważności wyboru sędziów w poprzedniej kadencji i wyboru nowych.

Jest nader wątpliwe, żeby te wyjaśnienia mogły znaleźć zrozumienie u ekspertów KE, którzy od roku konsekwentnie prezentują przeciwne zdanie: trybunał konstytucyjny jest w praworządnym państwie jedynym i rozstrzygającym organem orzekającym o zgodności czy niezgodności z konstytucją aktów prawnych, prezydent ani żaden inny organ władzy wykonawczej nie ma prawa kwestionować zasadność jego wyroków, jak to uczynił prezydent Duda odmawiając przyjęcia ślubowania od trzech prawidłowo wybranych sędziów przez sejm poprzedniej kadencji. Od tego przecież zaczął się i nadal trwa kryzys konstytucyjny. Wokół tej zasadniczej kontrowersji toczy się też jałowy spór polegający na prezentacji niemożliwych do pogodzenia stanowisk.

Jeśli by ktoś jeszcze miał wątpliwości co do stanowiska polskiego rządu wobec zwleceń Komisji Europejskiej musiało je ostatecznie rozwiać wystąpienie premier Beaty Szydło nna konferencji prasowej 27 października – w dniu ich opublikowania. Rrząd nie będzie – oświadczyła premier -"wprowadzać do polskiego porządku prawnego żadnych zaleceń, które są niezgodne z interesem polskiego państwa, które nie są zgodne z interesem polskich obywateli, ani które nie opierają się na przesłankach merytorycznych wynikających z procedowanych w Polsce aktów prawnych". Dziwiło ją zwłaszcza to, że komisja kwestionuje rozwiązania prawne wprowadzone przez jej rząd „zgodnie z polskim prawodawstwem“, jakby nie rozumiała, że przedmiotem badań nie jest w tym przypadku zgodność czegokolwiek z polskim prawodawstwem, tylko przeciwnie – zgodność polskiego prawodawstwa z prawem ubijnym i traktatami międzynarodowymi.
Polska premier zaleciła ze swej strony Komisji Europejskiej refleksję nad jej rolą we współpracy z państwami członkowskimi, dodając natychmiast, że rola ta powinna sprowadzać się „przede wszystkim do wypełniania traktatowych obowiązków“.

Trudno przewidywać, jak na niestosowanie się do jej zaleceń zareaguje Komisja Europejska. Teoretycznie powinna przejść do kolejnego etapu procedury sprawdzającej zapoczątkowanej 13 stycznia 2015 roku i wystąpić z wnioskiem do Rady Europejskiej (przedstawicieli rządów państw członkowskich) o stwierdzenie poważnego zagrożenia dla rządów prawa w Polsce. Aby uznano istnienie takiego zagrożenia, wniosek KE musiałby zostać poparty przez 4/5 głosów w Radzie Europejskiej. Ostatecznym krokiem może być wniosek o stwierdzenie, że zasady państwa prawa są w Polsce łamane i zgodnie z art. 7 unijnego traktatu nałożenie na nasz kraj sankcji. Wymaga to jednak jednomyślności. Jak to przyznał ostatnio sam przewodniczący komisji Jean-Claude Juncker, osiągnięcie takiej jednomyślności nie jest obecnie możliwe. Z drugiej jednak strony wyzywająca, wręcz prowokacyjna postawa polskiego rządu sprawia, że Komisji będzie trudno przyjąć taktykę „na przeczekanie“, tym bardziej, że na dłuższą metę trudno będzie układać współpracę wewnątrz całej Unii mając do czynienia z tak krnąbrnym członkiem. Ostatnie nieporozumienia wewnątrz Trójkąta Weimarskiego są tego najlepszym przykładem.
Wiary w skuteczność mechanizmów kontrolnych Unii zdaje się nie tracić komisarz Frans Timmermans nadzorujący postępowanie sprawdzające wobec Polski, który na tydzień przed otrzymaniem odpowiedzi polskiego rządu zapowiadał, że sprawą polskiego TK będzie się zajmował do czasu „aż zostanie rozwiązana“.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto