Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak mówić, jak słuchać... Warsztaty dla rodziców

Anna Jełłaczyc
Anna Jełłaczyc
Kiedyś natrafiłam na słowa Johna Wilmota: "Zanim się ożeniłem, miałem sześć teorii na temat wychowywania dzieci. Teraz mam sześcioro dzieci i ani jednej teorii".

W ramach ogólnopolskiego programu, w trzebnickiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, od października do grudnia, realizowany był projekt "Szkoła dla Rodziców i Wychowawców" cz. I. Były to praktyczne spotkania (prowadzone przez panią psycholog Aurelię Zajkowską oraz panią pedagog Małgorzatę Stanclik), oparte na treści książki "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby do nas mówiły" A. Faber, E. Maslish.

Warsztaty (których ideą przewodnią jest hasło: "Wychowywać to kochać i wymagać") odbywały się cyklicznie, we wtorkowe popołudnia, były bezpłatne i otwarte dla wszystkich rodziców, którzy czuli potrzebę rozwinięcia swoich umiejętności, związanych z wychowywaniem dzieci. Choć początkowo chęć uczestnictwa zadeklarowała większa liczba rodziców, ostatecznie spotkania odbywały się w kameralnym gronie sześciu osób (trzy mamy, jeden tata i dwie panie prowadzące, które prócz wiedzy teoretycznej i bogatego doświadczenia zawodowego, wniosły także sporo wskazówek praktycznych, albowiem same wychowują dzieci).

Jaki cel niosły w sobie owe nauki? Wspierały rodziców w opanowaniu umiejętności takich jak: nawiązanie efektywnej współpracy z dzieckiem, modyfikowanie niepożądanych zachowań bez stosowania przemocy, mądre wspieranie procesu usamodzielniania się dziecka, pomocy w rozwoju pozytywnego i realistycznego obrazu siebie, rozpoznawania, wyrażania i akceptowania uczuć, a także radzenia sobie z tzw. trudnymi uczuciami w duchu poszanowania godności osobistej, aktywnego i wspierającego słuchania oraz wyrażania rodzicielskich oczekiwań i ograniczeń w taki sposób, by były przez dziecko respektowane.

Choć całość była zwartym blokiem tematycznym "Jak mówić... Jak słuchać", każdy wtorek poświęcony był oddzielnemu zagadnieniu. Rodzice mieli możliwość dowiedzenia się m.in.: Jak określać granice? (wszak "dzieci bardziej niż czegokolwiek innego potrzebują takich zasad życia, które jasno ustalają, co jest dobre, a co złe"), jak pomóc dziecku radzić sobie z uczuciami? (przecież "jednym z najbardziej dojrzałych sposobów zmniejszenia napięcia emocjonalnego jest podzielenie się swoimi emocjami z drugą osobą"), jak zachęcić potomstwo do współpracy? ("nie traćmy cierpliwości; to ostatni klucz, otwierający drzwi"), że kary ranią, konsekwencje zaś wychowują ("najlepszym miejscem na ziemi jest dom, w którym żyją ludzie, ofiarowujący sobie w najtrudniejszych chwilach tak rzadki dar jak wybaczanie"), jak uwalniać od etykietek i pomóc dziecku być sobą? (i "w błocie codzienności wyłowić grudkę złota"), jak chwalić bez oceniania? ("by wierzyć w siebie, muszę mieć kogoś, kto we mnie uwierzy"), jak zachęcić do samodzielności i wychować dziecko do odpowiedzialności? ("właściwie wychowywać, to zachowywać się tak, jak zachowuje się morze z kontynentami - usuwa się, aby umożliwić im wypłynięcie na wierzch").

Ktoś mógłby powiedzieć: "Phi, jestem rodzicem i nikt nie będzie mnie uczył, jak mam postępować ze swoimi dziećmi, sam wiem to najlepiej". Niby tak... Często jednak w to nasze codzienne postępowanie z dziatwą wkradają się mniejsze lub większe błędy wychowawcze, rozmaite niedostatki, niekoniecznie poprawne nawyki, wyniesione z naszych domów rodzinnych, pośpiech, czasem swoista machinalność. Warto "przystanąć" na chwilę, zanurzyć się w refleksji, czy o taką postawę rodzicielską nam chodzi? A może należałoby nad czymś szczególnie popracować, czynić to bardziej świadomie? Albo - na odwrót - pozwolić także sobie na margines błędu, wybaczyć sobie niedoskonałość, sobie dać szansę? Nie ma Rodziców Idealnych, bądźmy - po prostu - Wystarczająco Dobrymi Rodzicami, chcącymi czynić nasze dzieci szczęśliwymi!

I ja tam byłam, właściwych postaw się uczyłam... Gorąco dziękuję wspaniałym paniom prowadzącym za mądrość, którą dzieliły się z nami, za drogowskazy ustawiane w kierunku metod efektywnego postępowania, za to, że starały się w nas obudzić otwartość i kreatywność, za motywowanie, dodawanie otuchy i podsycanie wiary w naszą rodzicielską intuicję i umiejętności oraz za wsparcie, ciepłą i empatyczną postawę, bez krzty oceniania... Rodzicom zaś, którzy - jak i ja - starali się wynieść z nauk jak najwięcej, dziękuję za przezwyciężenie pewnych lęków i obaw, i dzielenie się swoimi zarówno problemami, jak i osiągnięciami - pozwoliło mi to zaczerpnąć z warsztatów wiele pomysłów i doświadczeń (powstała swoista "grupa wsparcia"), których nie zastąpi najlepszy podręcznik.

Kiedyś natrafiłam na słowa Johna Wilmota: "Zanim się ożeniłem, miałem sześć teorii na temat wychowywania dzieci. Teraz mam sześcioro dzieci i ani jednej teorii". Gdyby je sparafrazować, mogłabym się pod nimi nawet podpisać. Na szczęście uczestniczyłam z zaproponowanych przez Poradnię warsztatach i powoli zmieniam swój sposób myślenia oraz postępowania z - może i - małymi, za to niezwykle wrażliwymi, bystrymi i chłonnymi Istotkami. Rodzicom, którzy czasami czują się zagubieni w tej, jakże istotnej, roli - gorąco polecam uczestnictwo z podobnych spotkaniach. Tym bardziej, iż w planach jest realizacja części drugiej, także nieodpłatnej, zatytułowanej "Rodzeństwo bez rywalizacji".

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto