Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak śmigus-dyngus, to śmigus-dyngus! Lejmy się na zdrowie

Halina Krüsch Czopowik
Halina Krüsch Czopowik
Jak śmigus-dyngus, to śmigus-dyngus! Lejmy się na szczęście, zdrowie i obfitości wszelakie.
Jak śmigus-dyngus, to śmigus-dyngus! Lejmy się na szczęście, zdrowie i obfitości wszelakie. Fot. Halina Krüsch Czopowik
Śmigus-dyngus to stary słowiański zwyczaj znany tylko w Polsce i kultywowany do dziś. Niektórzy w drugim dniu świąt ograniczają się do spryskania domowników paroma kroplami wody, inni idą na całość i w ruch idą butelki, sikawki, a nawet wiadra.

Dawno temu śmigus polegał na symbolicznym smaganiu witkami wierzby po nogach i oblewaniu się wodą. Miało to symbolizować oczyszczenie z chorób i grzechów, aby zupełnie oczyszczonym odrodzić się wiosną. Z czasem na śmigus nałożył się zwyczaj dyngusowania, który dawał możliwość wykupienia się pisankami od lania. Obydwa zwyczaje z upływem lat zupełnie się wymieszały i utworzyły tradycję lanego poniedziałku, która przetrwała do dziś.

W lany poniedziałek od rana możemy bezkarnie oblewać wodą wszystkich i wszystko dookoła. No tak, ale czy aby na pewno bezkarnie? Nie. Od kilku lat przesadne lanie jest karane. I bardzo dobrze, bo w laniu, jak i we wszystkim, trzeba znać umiar.

Oblewając się wodą w śmigus-dyngus należy uszanować tradycję, ale granic przekraczać nie wolno. Policja i straż miejska ma prawo, a nawet obowiązek karać mandatami tych wszystkich zapaleńców śmigusowo-dyngusowych, którzy „w celebrowaniu” tradycji przebiorą miarkę i leją przypadkowe osoby, które sobie tego nie życzą. Wtedy jest to już zwykły wybryk chuligański, a wybryk chuligański, wiadomo, jest karalny.
Sama pamiętam jak kiedyś, kiedy mieszkałam jeszcze w Polsce, w wielkanocny poniedziałek zostałam niespodziewanie „zlana” za kierownicą. I to do suchej nitki. Jechałam wtedy samochodem z dziećmi z wizytą do przyjaciółki, z dala widziałam stary wóz strażacki i siedzących na nim chłopaków ubranych w ludowe stroje i lejących przechodniów sikawkami. Fajny był to widok. Podobał mi się. Śmiechu było co niemiara.

Chłopcy chcieli i mnie polać, ale im uciekłam. Jednak kiedy jadący przede mną autobus zamiast zajechać do zatoczki, gdzie był przystanek autobusowy, zajechał mi drogę, chłopcy mnie dopadli. Okno w aucie zdążyłam zakręcić, ale zablokować drzwi od środka nie. Wtedy jeden z chłopców otworzył je, a drugi skierował strumień wody z sikawki prosto na mnie. Rany, wyglądałam jak zmokła kura, a zmokła kura z rozmazanym tuszem na twarzy nie prezentuje się najlepiej. Zwłaszcza kiedy idzie z wizytą. Wszyscy mieli radochę i pękali ze śmiechu, zwłaszcza moje dzieci, ale ja tym razem nie.

Nadal jednak myślę, że śmigus-dyngus to fajna zabawa. Lejmy się więc do woli... ale z umiarem!

Śmigusa-dyngusa życzę wszystkim obfitego...
coby wiosennie oczyścił z brudu, choroby, grzechu doczesnego,
coby na zdrowotność i obfitość darów wszelakich zadziałał,
i coby radości ze Świąt Wielkanocnych moc ogromną dawał.

Tylko niech nikt z Was - od lania - nie wykupuje się pisankami...
A gdyby Was jednak nikt nie polał... polejcie się sami!

Możliwości jest wiele... Śmigus-dyngus!!!

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomocnik rolnika przy zbiorach - zasady zatrudnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto