Pani K. przywiozła ze sobą klatkę - łapkę, bo bez tego sprzętu o złapaniu kotów nawet nie mogło być mowy. Obydwie miałyśmy nadzieję, że przynajmniej jeden kot wlezie do tej zmyślnej pułapki i zostanie zawieziony do lecznicy weterynaryjnej w celu przeprowadzenia zabiegu. Futrzaki jakby wyczuły, że szykuje się na nie "zamach". Klatkę omijały wielkim łukiem. Nie skusiło ich nawet mięsko położone w łapce na przynętę.
Po przeszło godzinie oczekiwania w napięciu i niepewności stwierdziłyśmy, że akcję trzeba będzie odwołać. Zbliżał się wieczór, a i komary nie dawały nam spokoju. Gdy zrezygnowane zbierałyśmy się do odwrotu, z zarośli wyłoniła się... mamuśka Ślepotki i zaczęła obwąchiwać klatkę. Widocznie zwabiło ją mięsko sprytnie wyłożone na końcu klatki - łapki. Obydwie z panią J. zamarłyśmy w oczekiwaniu. Wejdzie czy nie wejdzie?... Weszła!
Drzwiczki klatki zamknęły się za kocicą z lekkim trzaskiem. Teraz już tylko szybko do lecznicy. Nasz "łup" miał być jeszcze tego wieczora wysterylizowany.
Gdy opowiadałam mojej warszawskiej znajomej o akcji łapania kota, w trakcie naszej rozmowy pojawił się nowy pomysł. Wysterylizowania Burasia już nie powinna wrócić na działki. Powinna mieć własny, przyjazny kotom dom. Moja warszawska znajoma nie zastanawiała się długo. Podjęła decyzję, że Burasię zabierze w najbliższy czwartek do Warszawy.
Wczoraj, po kilkudniowym pobycie w lecznicy dla zwierząt, Burasia tymczasowo zamieszkała w mojej łazience. W tej sytuacji doszło do do spotkania kocicy z porzuconą przez nią ponad miesiąc temu Ślepotką vel Nurką. Okazuje się, że kocia pamięć jest niezawodna. I kocia matka i jej niewidome dziecko jednak dobrze pamiętają, że łączą je ze sobą silne więzi krwi - o czym niech zaświadczy powyższe zdjęcie.
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?