Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jaką władzę ma śliczna blondynka?

Piotr Smółka
Piotr Smółka
Okładka  irlandzkiego wydania The Sun. 12.06.2008 - dzień referendum
Okładka irlandzkiego wydania The Sun. 12.06.2008 - dzień referendum
Ładny, jędrny biust, blond włosy, idealna figura, uroczy uśmiech. To nie opis gwiazdki filmów porno – tak wygląda modelka, którą posłużyli się przeciwnicy ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego.

W dobie wolności słowa, wyzwolenia seksualnego, swobód osobistych, gdzie tematy tabu stanowią jedynie teorię na papierze, rozwiązanie to, poparte skutecznymi emocjonalnymi zabiegami, okazało się skuteczne. 12 czerwca Traktat Lizboński został odrzucony przez większość społeczeństwa irlandzkiego – w zasadzie, teoretycznie oznacza to, że bez względu na postęp procesu ratyfikacyjnego w innych krajach, dokument ten nie zostanie przyjęty, gdyż do jego zatwierdzenia potrzeba zgody wszystkich 27 członków UE. Jednak... jak sam premier Tusk powiedział: „Niezależnie od wyniku referendum w Irlandii uważam, że stać nas dziś na umiarkowanie optymistyczny komunikat - Europa raczej znajdzie jakiś sposób wprowadzenia w życie tego Traktatu”…

Czy można było uniknąć porażki? Ciężko ocenić. Jasne jest, że wśród rozlicznych korzyści wynikających z traktatu, niektóre jego punkty rzeczywiście mogły budzić kontrowersję, pozostawmy jednak teoretyczne spekulacje politykom i prawnikom. Wiadomo, nic nie jest idealne, poza tym zbyt mało uprawnionych do głosowania, rzeczywiście zapoznało się z treścią traktatu, aby rozmyślnie, opierając się na faktach, podjąć decyzję. Co więc, pozostawiając na razie skomplikowaną treść dokumentu troszkę z boku, wpłynęło na wynik głosowania? Będąc tymczasowym mieszkańcem Irlandii, przez kilka miesięcy zdążyłem zapoznać się z upodobaniami i życiem codziennym jej obywateli. Postanowiłem, więc przeprowadzić małą ankietę.

Społeczeństwo ignorantów?

Społeczeństwo irlandzkie nie interesuje się polityką. Irlandczycy są w miarę zadowoleni z sytuacji w kraju, zarabiają godziwe pieniądze, mają swoje puby i ciemnego Guinessa i tyle wystarcza im do szczęścia. Polityka dla nich ogranicza się jedynie do kilku niewielkich wzmianek w rubrykach prasowych, jakiś nowinek w wiadomościach telewizyjnych, kilku słów w audycjach radiowych. I tyle. Poziom wiedzy politycznej jest tu zastraszająco niski, ale nie jest to jakąś wadą sądząc po poziomie gospodarczym na jakim kraj ten się znajduje. Można tu żyć spokojnie i dostatnio bez niej. Jednakże aby dokonywać wyborów, które wpływ będą miały na przyszłość całej Europy, warto mieć pojęcie o konsekwencjach podejmowanych decyzji. A to właśnie trzy mln uprawnionych do głosowania Irlandczyków, nieinteresujących się polityką, żyjących sobie szczęśliwie i dostatnio w bogatym i dobrze rozwijającym się kraju miało zadecydować o losach traktatu.

Co to właściwie jest traktat?

Dlaczego więc głosowali na nie? Bo nie wiedzieli, o co w traktacie chodzi!Przepytałem mnóstwo osób i w większości taką uzyskałem odpowiedź. Być może jest to nieco naciągane tłumaczenie własnej ignorancji, nikt chyba nie spodziewał się specjalistów, pukających od drzwi do drzwi, proponujących wyjaśnienie wszelkich niejasności związanych z traktatem. Jednak, przyznam, gdybym nie śledził wydarzeń sam, z czystej ciekawości, nie wiedziałbym, że referendum, tak ważne z punktu widzenia przyszłości całej wspólnoty, w ogóle ma miejsce. Ludzie nieinteresujący się polityką, nie będą szukać w Internecie, szczegółów związanych z traktatem, bo ich to po prostu nie obchodzi! Wolą iść do pubu na piwo, obejrzeć mecz piłki nożnej trwających akurat mistrzostw Europy, czy poplotkować o nowej edycji irlandzkiego Big Brothera, niż zamartwiać się jakąś tam Unią Europejską. Przecież im się w Irlandii żyje dobrze!

Droga do klęski

Nie było rzetelnych artykułów w prasie, ani materiałów w zdominowanych przez komercyjną muzykę i wydarzenia sportowe radio i telewizji. Pojawiały się jedynie szczątkowe informacje o istocie referendum.
Gdy zapytałem o jakieś audycje, programy, czy panele polityczne, usłyszałem, że wprowadzają one jedynie zamieszanie i dezorientację, nie przybliżając meritum traktatu. Nie mogło być inaczej, skoro sami politycy w niektórych przypadkach przyznawali, że dokument jest zbyt skomplikowany. Nieliczne plakaty na ulicach były raczej okazją do zaprezentowania się poszczególnych polityków, niż zachętą dla wyborcy. Mimo że do domu listonosz przyniósł mi jakieś ulotki, na pewno nie były one wystarczającym źródłem informacji o treści dokumentu. Na ich podstawie nie można było podjąć przemyślanej decyzji.

Dodatkowo przeciwnicy traktatu sprytnie manipulowali faktami, podając szczątkowe, niepełne informacje, wyolbrzymiając wszelkie „mankamenty i zagrożenia”, omijając jakiekolwiek pozytywne strony porozumienia.
Systematyczne komunikaty typu „nie dla Lizbony" – jeśli nie chcesz mieć problemów z podatkami, jeśli chcesz zachować odrębność militarną (Irlandia jest państwem neutralnym), jeśli nie chcesz osłabienia roli naszego kraju w Europie... i inne szeroko komentowane „zagrożenia”, skutecznie osłabiły pozycję zwolenników umowy, którzy stale, jak mantrę powtarzali jedynie, że Unii potrzebne są reformy, że traktat jest optymalnym rozwiązaniem, mogącym wpłynąć na rozwój całej wspólnoty. Praktycznie żadnych konkretów. To niestety nie wystarczyło.
Piękny traktatobójca

W dniu głosowania, w czwartek, w najpoczytniejszym irlandzkim brukowcu, który z reguły zajmuje się rubrykami sportowymi i plotkarskimi, a słynny jest głównie z trzeciej strony, na której znaleźć można zawsze zdjęcie nagiej, atrakcyjnej modelki (niektórzy twierdzą, że to jest główną przyczyną doskonałej sprzedaży tego tabloidu) z okładki patrzyła na nas urocza blondynka (ta z początku tego tekstu), z krzyżykami negacji na piersiach. Do tego wielki napis „Nie ma mowy Jose” (odniesienie do obecnego prezydenta Unii Jose Manuela Barroso, który usilnie zabiegał o głosowanie na „tak”). Na trzeciej stronie tego wydania można zobaczyć tą samą uroczą blondynkę, już w pełnej krasie, a tuż obok niej rubrykę „10 powodów, żeby głosować na „nie". Nie przeprowadzono jeszcze badań, w jaki sposób wpłynęło to na wynik głosowania, ale… z całą pewnością strona ta mogła przyciągnąć wzrok wielu, wielu potencjalnych wyborców.

W sumie, patrząc tak spokojnie, z perspektywy szarych, zwyczajnych, irlandzkich obywateli, to, po co mieli głosować na niepewne „tak” dla traktatu, skoro przy przewadze „nie” nic w ich dobrze funkcjonującym kraju nie zmieni się na gorsze?

Szukanie winnych

Rząd irlandzki zaniedbał sprawę, nie organizując odpowiedniej dawki informacji. Ale winni są też inni wysocy rangą przedstawiciele Unii Europejskiej. Ciężko ocenić, czy po prostu zbagatelizowali sprawę i ponieśli porażkę, spodziewając się, że traktat zostanie zatwierdzony, bo po prostu… jest traktatem, czy mają w planach powtórzyć referendum, argumentując niemożliwość wyłonienia prawdziwego (jedynego słusznego „tak”) wyniku z powodu słabej frekwencji. Czy też może są jeszcze inne rozwiązania w zanadrzu (patrz: wypowiedź Tuska)…

Co więc zdecydowało o odrzuceniu traktatu? Sam traktat, politycy, zbyt obojętne społeczeństwo, czy może urocza blondynka?

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto