Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jazzman jak Mały Książę - o książce Emilii Batury

Redakcja
Na okładce książki zamieszczono zdjęcie kompozytora autorstwa Marka Karewicza.
Na okładce książki zamieszczono zdjęcie kompozytora autorstwa Marka Karewicza.
Kto z nas nie słyszał słynnej "Kołysanki" z horroru "Dziecko Rosemary" Romana Polańskiego? Wydaje się, że to ona przyniosła światową sławę i nieśmiertelność swojemu kompozytorowi, Krzysztofowi Komedzie-Trzcińskiemu. A Wydawnictwo Rebis opublikowało właśnie książkę "Komeda. Księżycowy chłopiec" Emilii Batury.

To drugie, zmienione wydanie tej nietypowej biografii kompozytora, który, gdyby żył, kończyłby w tym roku 80 lat. Dlaczego jest to nietypowa biografia? Dlatego, że niezwykle rzadko się zdarza, by biograf pisał o swoim bohaterze z takim ciepłem, serdecznością, wręcz czułością, jak czyni to Emilia Batura, przedstawiając sylwetkę Krzysztofa Komedy - Trzcińskiego, o którym najczęściej pisze per: Krzyś. A przy tym jest to książka napisana z ogromnym znawstwem tematu, co nie dziwi, zważywszy, że autorka jest uznaną w środowisku propagatorką zagadnień muzycznych i kulturalnych.

W tytule swojej książki Batura nawiązuje do melodramatu austriackiego kompozytora Arnolda Schönberga i belgijskiego poety Alberta Girauda, a także porównuje muzyka do Małego Księcia ze słynnego utworu Anoine'a de Saint - Exupéry' ego. Że niby Komeda-Trzciński był taki niecodzienny, niepasujący do szarej socjalistycznej rzeczywistości, w której przyszło mu żyć. I pewnie tak było, co w dużej mierze wynikało z wychowania i atmosfery domowej, w jakiej wzrastał. Tu należy wielki hołd oddać mądrości rodzicom, zwłaszcza matce, przyszłego jazzmana, którzy odkrywszy talent swojego syna zrobili wszystko, by go nie zmarnować i nie przeszkodziła temu wojenna codzienność. Wzruszyć się można czytając, jak państwo Trzcińscy zmieniając miejsca pobytu w czasie wojennej zawieruchy, nie zapominają nigdy o fortepianie, by Krzyś mógł na nim ćwiczyć. Psychiczny komfort zapewniają także młodszej siostrze muzyka, Irenie, z którą wiązać go będzie nie tylko wyuczona profesja (byli lekarzami), ale i prawdziwa bratersko - siostrzana miłość. Książka Emilii Batury uświadamia czytelnikom, niejako na marginesie głównego tematu, jak ważne jest właściwe wychowanie i rodzinna atmosfera stwarzana przez rodziców.

Pasjonująca jest możliwość prześledzenia kariery zawodowej Krzysztofa Komedy - Trzcińskiego od zespołu "Karioka" w Miejskiej Szkole Muzycznej w Ostrowie Wielkopolskim, grupy wokalno - instrumentalnej Akademii Medycznej w Poznaniu poprzez współpracę z "Melomanami" aż po własną grupę "Sekstet Komedy". Batura pisze o talencie Komedy z nieskrywanym podziwem, acz nie "na klęczkach". Pamiętajmy, że jest to okres, gdy grany przez niego jazz traktowany był wówczas jako "wynaturzony produkt destrukcyjnej kultury amerykańskiej". Może dlatego ten niewątpliwie genialny twórca nie został przyjęty do Związku Kompozytorów Polskich? A miał w swoim dorobku zarówno utwory "poważne", takie jak "Etiudy baletowe", jak również piosenki, które uważał za swój "ciężki grzech, zbrodnię popełnioną na prawdziwej muzyce". Tworzył je głównie do tekstów Agnieszki Osieckiej, z którą łączyły go też relacje pozazawodowe (był świadkiem na jej ślubie z Wojciechem Frykowskim). To właśnie Osiecka napisała słowa "Nim wstanie dzień", piosenki, którą w filmie "Prawo i pięść" wykonywał Edmund Fetting.

Tworzenie piosenek było jednym z nielicznych odstępstw od twardych zasad, jakimi w zakresie
działalności artystycznej kierował się Krzysztof Komeda - Trzciński. "Zawsze byłem i będę przede wszystkim jazzmanem" - zwykł mówić o sobie i dlatego nigdy nie grał tego, o co prosili go inni. Dlatego też nie chciał mieć własnych dzieci, gdyż obawiał się, iż dla ich utrzymania musiałby pisać muzykę komercyjną. A mógł być ojcem równie doskonałym, jak kompozytorem, o czym świadczą jego doskonałe relacje z pasierbem, synem żony, baronówny Zofii von Tittenbrun Komedowej. Ona też zajmuje na stronach książki Emilii Batury miejsce należne tej menadżerce, matkującej opiekunce, cierpliwie wybaczającej swojemu małżonkowi kolejne "skoki w bok".

W utworze "Komeda. Księżycowy chłopiec" autorka opowiada o swoim bohaterze także jako zwykłym człowieku: zamkniętym w sobie, taktownym, o nieco arystokratycznych manierach, ale jednocześnie lubiącym się bawić, życzliwym ludziom, charyzmatycznym liderze, mającym - mimo przebytej w dzieciństwie chorobie Heinego - Medina (stąd widoczne powłóczenie nogą) - powodzenie u kobiet, wśród których była też słynna pianistka, Barbara Hesse - Bukowska. A jego pasjonowała też motoryzacja, uwielbiał szybką jazdę na swoim skuterze lambretta czy bmw 2000 koloru wiśniowego. I tylko żal, że opuścił ten ziemski padół tak szybko, bo w wieku zaledwie 38 lat, a miał w tym swój "udział" pisarz, Marek Hłasko. Jaki, to już możecie Państwo przeczytać szczegółowo w naprawdę interesującej, dobrze napisanej biografii pióra Emilii Batury.

Emilia Batura, Komeda. Księżycowy chłopiec.
O Krzysztofie Komedzie - Trzcińskim
Dom Wydawniczy Rebis
Poznań 2010

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto