Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jedenaste przykazanie: dokopać?

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
fot. AKPA
fot. AKPA
Szanuję i podziwiam ludzi, ktorych wiara jest niezachwiana i bezdyskusyjna. Nie mają wątpliwości, wiedzą komu przypisać życiowe dobro i kogo oskarżyć o nieszczęścia. O wiele ciekawsze jednak są w mym mniemaniu objawy tej wiary i sposoby uprawiania kultu.

Zwiedzając Rzym w czasie wolnych od pracy dni, towarzyszyłam
pewnej niedzieli poznanej tam
pani Z., która nie zdążyła opanować jeszcze języka, nie mówiąc o poruszaniu się z mapą. Była
gorliwie wierzącą i marzeniem jej było poznać wszystkie najważniejsze miejsca kultu. Służyłam więc za przewodnika osobie, która z ogromnym samozaparciem pokonała na klęczkach, jak każe obyczaj, święte schody, całując w pokorze każdy ze stopni. Modliła się przed Pietą
chronioną ścianą pancernego szkła, całowała
w więzieniu Mamertyńskim każde ogniwo łańcucha, którym ponoć przykuty był św. Piotr.

Łańcuch, wypolerowany i lśniący, jak na czasy, z których rzekomo pochodził,
był świadectwem dziwnie zaawansowanej techniki
przedchrześcijańskiego Rzymu.

Potem były pełne szacunku pokłony i modlitwy nad kamieniem z odciskiem stopy w kościółku Quo Vadis. Fakt, iż kamień ten jest kolejną na przestrzeni lat kopią, wytartą od dotknięć mimo chroniącej kraty nie miał dla Z. żadnego znaczenia.
Jako ciekawostkę dodać muszę, iż "oryginalny" odcisk stopy Jezusa w kamieniu, przechowywany w zupełnie innym kościele, został kilka miesięcy później skradziony wraz z zabytkową szafą z zakrystii tegoż kościoła, a następnie porzucony przez złodziei w
krzewach przy Via Appia.

Szanując wiarę mojej towarzyszki, poprowadziłam ją w miejsca, do których nie docierają zabiegane wycieczki i gdzie mogła w ciszy i skupienu modlić się wielokrotnie.

Kolejną moją przygodą było wydarzenie spowodowane przez pielgrzymkę Radia Maryja w bazylice Santa Maria Maggiore. Zwiedzanie maleńkiego sanktuarium położonego poniżej posadzki było możliwe tylko w pojedynczej kolejce: wąziutkie schodki w dół - ołtarzyk z cenna relikwią - wąziutkie schodki w górę.

I oto w pewnym momencie ludzie wychodzący zostali zablokowani. Wyjście blokował rosły, młody człowiek w koloratce, za którym kroczyła blond dama z biustem 110 i reszta wycieczki - wszyscy rozgłośnie śpiewający "Lulajże Jezuniu", co miało być wyrazem czci dla relikwi. Powstało zamieszanie, rozległy się oburzone głosy turystów, którzy musieli się wydostawać z kapliczki schodami przeznaczonymi do wyjścia, a którymi pod prąd wchodziła
jak taran grupa polskich wiernych. Błyskały flesze, ludzie zgromadzeni w pobliżu kiwali głowami, Japończycy filmowali jak zawsze, wszystko i wszędzie, wreszcie ktoś rozpoznał grupę i wyjaśnił: Polen, Polen. Sprawa została wyjaśniona, z nami nie ma mocnych; trzeba nas przeczekać.

Wszystko powyższe piszę dziś pod wpływem wydarzenia
oglądanego w telewizji. Urodzin najsłynniejszego polskiego prałata. Który czcząc swoje urodziny, jak zwykle szumnie i niezwykle elegancko, dał jasno do zrozumienia, że owrzodziała cukrzycowo nóżka się wygoiła i będzie służyć do kopania. Kapłan, któremu do uczczenia Boga potrzebny jest ołtarz z bursztynu, będzie kopał. I słusznie. Bo to jest jedenaste przykazanie prawdziwego wyznawcy miłosiernego Boga.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto