Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jesteś biedny? Nie umieraj... Ile kosztuje pogrzeb?

Justyna Drozdecka
Justyna Drozdecka
W ubiegłym roku obniżono zasiłki pogrzebowe, wypłacane przez ZUS. Zorganizowanie pochówku w ramach zasiłku jest niewykonalne.

Strata bliskiej osoby zawsze wywołuje burzę emocji - smutek, żal, złość. Coraz częściej, do tych uczuć dochodzi także upokorzenie. Od ubiegłego roku zasiłek pogrzebowy wynosi 4 tysiące złotych. Sporo! - można powiedzieć, dopóki nie przekroczy się progu zakładu pogrzebowego.

Szybka kalkulacja.

- Którą trumnę pani wybiera? - pyta energiczna właścicielka zakładu. Ceny wahają się od tysiąca do nawet trzech tysięcy złotych. Na pierwszy rzut oka wszystkie wyglądają podobnie - jedne są wylakierowane mocniej, inne mniej. Płaci się za rodzaj drewna.

- Najtańszą - odpowiadam, mając świadomość braku większej gotówki. Uśmiechnięta właścicielka zaczyna tworzyć kosztorys. - Niestety, najwięcej to się płaci Zarządowi Cmentarzy. Bo wie pani, oni za wszystko chcą - w sumie wyszło blisko 1600 złotych.

Trudno. Nie od dziś wiadomo, że ZCK pobiera opłatę za każde przysłowiowe "kiwnięcie palcem". Teraz wyliczę koszty - właścicielka zakładu, w tempie karabinu maszynowego, zapisała liczbami całą kartkę. Rubrykę "RAZEM", wypełniła liczba powyżej dwóch tysięcy.

Osłupiała, próbowałam się dowiedzieć, za co aż tyle trzeba płacić.
- No wie pani, przecież to praca ze zwłokami - ubieranie, mycie, przewożenie. Nie każdy się do tego nadaje! A ja - zaczęła ubolewać - nie mogę dać im podwyżki, zarabiają po 1500 złotych!

Przyznałam właścicielce rację. Ja, chyba za żadne pieniądze, nie podjęłabym się takiej pracy. Ale ktoś to musi robić.

Przy okazji, dowiedziałam się, że wydrukowanie czterech klepsydr (oczywiście ze wzoru, błąd gratis), które zajęło pracownicy 2 minuty, kosztowało 40 złotych!
- A to jeszcze tabliczki: na trumnę i na grób. Koniecznie! W sumie kolejne 150 złotych.

- Proszę teraz przejść do sąsiednich drzwi i zamówić kwiaty - właścicielka skierowała mnie do swojej kwiaciarni - od razu je dostarczymy na cmentarz!
Grzecznie podziękowałam, stwierdzając, że ta pani już wystarczająco dużo zarobiła.

- Zamówię u siebie - odpowiedziałam, wywołując niesmak na twarzy obsługującej mnie pani. - Tylko proszę nie zapomnieć! I jeszcze księdza trzeba sobie załatwić! Aha, ubrania proszę dostarczyć do prosektorium!

Półżywa opuściłam zakład pogrzebowy. Musiałam znaleźć dodatkową gotówkę. Mimo że wszystko miało być najtańsze, zasiłek po prostu nie wystarczył. A jeszcze trzeba opłacić księdza i kupić kwiaty!

Dwa dni później, chcąc - nie chcąc, wybrałam się do prosektorium, celem dostarczenia ubrania dla zmarłego.

Drzwi otworzył młody mężczyzna, patrzący niesamowicie pustym wzrokiem - mając na uwadze otoczenie, w którym pracuje, nawet nie próbowałam się domyślać, czym on jest spowodowany.

Młodzieniec poprosił o 150 złotych za ubieranie. Poinformowałam go, że opłata została wniesiona w zakładzie pogrzebowym. Z niedowierzaniem i niechęcią, rzucił: -Ja to muszę wyjaśnić!

Tknięta złym przeczuciem, przebiegłam przez ulicę do zakładu, organizującego pochówek. Pani właścicielka, powitała mnie z uśmiechem: -O, pani po poprawione klepsydry! Zachowując resztki kultury, zapytałam, co stało się z pieniędzmi, które miały być przeznaczone na "obsługę". - No, ale ja mówiłam, że to trzeba zapłacić bezpośrednio w prosektorium. O, tutaj mam zapisane, pani popatrzy.

Bóg mi świadkiem, tylko chwilla dzieliła mnie od zrobienia w zakładzie karczemnej awantury. Wyszłam więc, kierując się z powrotem w stronę prosektorium.
Wręczyłam młodzieńcowi 150 złotych, prosząc o potwierdzenie wpłaty.
- Ja tu jestem, to wiem, że pani zapłaciła. Zanotowałem sobie i żadnych potwierdzeń nie daję - oznajmił, wrzucając pieniądze do szuflady biurka.
Cała sprawa nie dawała mi spokoju. Skontaktowałam się więc z infolinią Urżędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta.

Ustawa wyraźnie mówi, że mycie i ubieranie zwłok nie jest obowiązkiem pracownika prosektorium. Płaci się więc zakładowi pogrzebowemu, by kompleksowo (podobno) zorganizował pochówek.

Niestety, zakłady pogrzebowe nie wyszególniają w "umowie", co kryje się pod hasłem "obsługa". Odzyskanie tych pieniędzy jest więc prawie niemożliwe. A jeśli, wymaga wiele czasu i wysiłku - nie wartego tych 150 złotych.
Dziwię się, że ci biedni żałobnicy, którzy zarabiają za ciężką pracę ze zwłokami 1500 złotych, nie dostają podwyżki. W tym samym czasie, w rzeczonym zakładzie pogrzebowym, organizowano przynajmniej 8 pochówków - na przestrzeni 3-4 dni! Od każdej rodziny właścicielka pobierała blisko 900 złotych za "obsługę".

Codziennie umiera kilka osób. Zakłady pogrzebowe mają dziennie przynajmniej 3 nowych klientów. Łatwo więc policzyć, jak duży przychód generują. Jeśli doliczyć do tego zysk ze sprzedaży trumien, urn, kwiatów itp., można śmiało powiedzieć, że to się opłaca! Tylko, czy oszukiwanie człowieka, który nie do końca może myśleć trzeźwo, jest dobrym sposobem na dorobienie się?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto