Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jo Nesbø spotkał się z czytelnikami we Wrocławiu. Pisarz zapowiedział kolejną powieść o Harrym Hole'u

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Mariusz Bonaszewski, Ewa Kanigowska-Gedroyć, Jo Nesbø i Irek Grin
Mariusz Bonaszewski, Ewa Kanigowska-Gedroyć, Jo Nesbø i Irek Grin Łukasz Mic
23 kwietnia, w ramach Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich, w Muzycznym Teatrze Capitol we Wrocławiu odbyło się spotkanie z Jo Nesbø - jednym z najpopularniejszych autorów skandynawskich kryminałów i twórcą postaci Harry'ego Hole'a.

Spotkanie z Norwegiem poprowadzili Irek Grin, kurator Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016 i Światowej Stolicy Książki UNESCO oraz pomysłodawca i twórca Międzynarodowego Festiwalu Kryminału oraz Mariusz Bonaszewski, aktor filmowy i teatralny, którego głos można usłyszeć na audiobookach. Wypowiedzi Nesbø z angielskiego świetnie tłumaczyła Ewa Kanigowska-Gedroyć.

Irek Grin, znany z niesamowitego poczucia humoru, rozpoczął dość przewrotnie. - Źle się czujesz w miejscu publicznym, z którego nie możesz wyjść. Chciałbym cię zapewnić w imieniu organizatorów, że wyjście jest tam, ale mam nadzieję, że zostaniesz do końca. Czy rzeczywiście te społeczne przestrzenie są skomplikowane, gdy w nie wchodzisz?

Autor wyjaśnił, że nie ma problemu z przestrzeniami publicznymi jak ta w teatrze. Niekomfortowo czy klaustrofobicznie czuje się natomiast w wiejskim domu położonym za górami, za lasami, w którym trzeba spędzić 4 dni. Po jednym dniu człowiek zaczyna uświadamiać sobie, że musi zostać tam przez pozostałe trzy, bo nie ma jak wyjechać. Wówczas pojawia się uczucie klaustrofobii. Lęk pojawia się także na imprezach w Oslo (zdaniem autora jest to miasto kompaktowe, porównywalne do Krakowa), na które nigdy nie jedzie taksówką, tylko swoim rowerem. Nie musi czekać 30 minut na transport, wsiada na rower i w każdej chwili, bez względu na pogodę, może się z takiej imprezy ewakuować. Nesbø obalił także kolejny mit, jakoby nie lubił ludzi. To nieprawda, bardzo lubi ludzi, ale lubi też to, że w każdej chwili może towarzystwo opuścić.

Nesbø był we Wrocławiu 6 lat temu, gdy odbierał Honorową Nagrodę Wielkiego Kalibru za całokształt twórczości. Przy okazji tamtej wizyty, Irek Grin przypomniał Nesbø o dwóch nastolatkach z Warszawy, które uciekły z domu i przyjechały do Wrocławia na spotkanie z Norwegiem. Podobno zabrała je policja.

Mariusz Bonaszewski jest jedną z nielicznych osób, które przeczytały wszystkie książki Jo Nesbø - wielokrotnie i na głos. Jak sam przyznał, czytanie na głos sprawiło, że ma kilka odkryć, kilka uniesień i kilka kłopotów. Ale najważniejsze jest dla niego, kiedy wraca Harry Hole. Nesbø zapewnił, że kolejna powieść z Harrym ukaże się już w marcu 2017 roku. Burza oklasków i wiwaty nie miały końca.

A kim jest Harry Hole? - Wydawałoby się, że jest to bardzo proste pytanie. Jednak jest ono dość problematyczne. Napisałem kilka tysięcy stron, by wyjaśnić, kim jest Harry Hole. Teraz miałbym go streścić w 5 czy 6 zdaniach. Fakt, że przyszliście państwo tutaj świadczy o tym, że wiecie, kim jest Harry Hole. Wszystko, co na temat Harry'ego Hole'a można się dowiedzieć, jest w książkach - powiedział Jo Nesbø.

Wobec tego swoimi refleksjami na temat kryminałów Nesbø podzielił się Mariusz Bonaszewski. - Jestem trochę pana psychofanem. Znam pana od wielu lat, kłócę się o pana, recenzuję pana, mówię o panu wszędzie, teraz wreszcie pana widzę i nie wiem, jak się zachować. Odkładam pana książkę, czytam ją najczęściej dwie noce, dwa dni (moja żona mnie nienawidzi, przestaję mieć dzieci). Wychodzę na ulicę i nagle mam 193 cm wzrostu, włosy obcięte na jeża, chodzę po ulicach i zaczynam śledzić. Ale nie śledzę morderców, śledzę siebie - trochę swoje upadki, trochę swoje wstydy, trochę świat. I tak się zastanawiam, czy pana książki są właśnie po to napisane. Mam kłopoty z czytaniem scen Harry Hole - Rachel, bo się wzruszam - przyznał Mariusz Bonaszewski. Zapytał również autora, czego oczekuje od swoich czytelników - oprócz sterowania ludźmi i tego napięcia, które odczuwają.
- Naprawdę nie wiem. Aktorzy bardzo się cieszą, gdy są uwielbiani. Miłość dla aktora jest bardzo ważna. Wydaje mi się, że chęć bycia lubianym jest gdzieś głęboko w każdym artyście. Wszyscy mamy też wmontowany mechanizm chęci opowiadania historii. Ale tak naprawdę wszystko to się zasadza w czymś, co nazywamy społeczną reakcją - przyznał Nesbø. W tym miejscu pisarz przywołał przykład grupy przyjaciół, która siedzi przy stole i opowiada sobie historie. Kiedy przychodzi nasza kolej, cieszy nas, gdy opowiadana historia wywołuje jakieś reakcje u słuchaczy - albo się śmieją albo płaczą, albo myślą o czymś, o czym wcześniej nie pomyśleli.

Jo Nesbø przyznał, że zaczął grać, ponieważ słuchał dużo muzyki. Podobnie było z pisaniem. Zawsze bardzo dużo czytał, dlatego zaczął pisać. Jednak zabrał się za to dość późno, bo dopiero w wieku 37 lat. Właśnie wtedy zdał sobie sprawę, że oto jest jego kolej przy stole. Choć przyznaje, że to idea szalona - człowiek ni stąd ni zowąd otwiera laptopa i decyduje się napisać 500 stron, potem je opublikować i wysłać do wydawnictwa. Potem słyszy od wydawcy, że jest niesamowity i to najlepsza powieść w historii. Następnie ktoś wymyśla okładkę i książka trafia na półki w księgarniach. Ludzie to kupują i czytają każde słowo. A później czytelnicy podchodzą na ulicy i dziękują za lekturę. Uznanie jest świetne i na pewno łechce ego. Jednak jest coś ważniejszego - chęć zrobienia czegoś dobrego, co ma wartość. Pisanie porównał do pracy stolarza, który mijając dom, który zrobił, mówi: kurcze, dobrze mi ten dom wyszedł. I byłby równie zadowolony, gdyby ludzie nie wiedzieli, że to on napisał te książki, gdyż mimo wszystko miałby poczucie, że wniósł coś do społeczeństwa.

Irek Grin, jako kurator Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016 i Światowej Stolicy Książki UNESCO musiał zadać dwa bardzo ważne pytania, po których nastąpiły salwy śmiechu. Wypowiedział je naraz: - czy jesteś bardzo bogaty i czy dużo pijesz?

Owszem, Nesbø jest bogaty, ale jak sam przyznał, trochę szkoda na niego pieniędzy, ponieważ one go specjalnie nie interesują. Lubi mieć tyle pieniędzy, żeby mu wystarczyło na wynajęcie domu, podróże, zakup książek oraz muzyki. Natomiast nie ma samochodu i nigdy sobie nie kupi jachtu.

Jeśli chodzi o picie, to nie pije dużo. Ale był taki okres, że pił całkiem sporo, gdy grał w zespole (szczególnie, gdy wracali z tournee, dawali nieźle w gaz). W pewnym momencie dotarło do niego, że trzeba z tym skończyć. Teraz pije zdecydowanie mniej - nie upił się od jakiś 20 lat.

Okazało się, że pytanie o picie nie padło przypadkiem, lecz było zamierzone. W ten sposób Iren Grin i Mariusz Bonaszewski chcieli nawiązać do postaci Harry'ego Hole'a, który dużo pije. - Zanim minęło te 20 lat, nabrałeś takiego doświadczenia, że Harry pił w taki sposób, że każdy, kto choć raz skosztował alkoholu, wie jak bardzo jest to fizjologiczne i prawdziwe. Te opisy są niezwykle plastyczne i nas przekonują - przyznał Irek Grin, który zaznaczył, że nie mówi tego z własnego doświadczenia.

Zarówno aktor, jak i pisarz, muszą znaleźć w swoim bohaterze jakąś cząstkę, która pochodzi od nich samych. I na tej cząstce budować - czasem mogą ją poszerzać. W tym przypadku jest to uzależnienie. Niestety bardzo często myślimy o uzależnieniu w sposób stereotypowy. Autorowi się to nie podobało, nie chciał promować takiego podejścia do osób uzależnionych. Chciał, by Harry był uzależniony, a jednocześnie by czytelnik nie zapomniał, że jest on zwyczajnym człowiekiem. Dlatego te opisy wydają się takie naturalne. Czytelnicy twierdzą, że opisy zakochania Harry'ego są również prawdziwe. A to dlatego, że on się zakochuje jak normalny człowiek. Bowiem, jest tysiąc różnych sposobów, w jaki możemy się zakochiwać i okazywać miłość. Tak naprawdę Harry jest zwykłym człowiekiem, który jest uzależniony, ale próbuje zrobić porządek w swoim życiu, stara się być zdyscyplinowany. Wstaje rano, idzie do pracy. Nie wchodzi w żadne ścisłe relacje. Wszystko, co może spowodować chaos w jego życiu, trzyma na dystans.

W dodatku, jak każdy superbohater, Harry musi mieć w środku swojego demona, swoją piętę achillesową. U Supermena był to kryptonit, u Harry'ego - alkoholizm. Taki słaby punkt sprawia, że bohater staje się ciekawszy. Jednak Supermen nawet z tą piętą achillesową jest po prostu potwornie nudny.

Skoro literatura jest odpowiedzią na literaturę, to komu opowiada Nesbø? - Mój ojciec urodził się na Brooklynie w Nowym Jorku. Zatem pierwsze lektury, do których miałem dostęp, to były książki Marka Twaina, takie jak Huckleberry Finn ("Przygody Hucka Finna" - przyp. red.) czy Tom Sawyer ("Przygody Tomka Sawyera" - przyp. red.). To były książki, które otwierały przede mną nowy kosmos, do którego sobie wchodziłem. Jestem z rodziny "opowiadaczy", u mnie opowiadano historie. Wszyscy spotykaliśmy się na Świętach Bożego Narodzenia i to był wręcz taki plemienny rytuał, że opowiadaliśmy sobie historie. Te historie nie były nowe, cały czas były te same. Opowiadaliśmy je sobie, żeby siebie potwierdzić. Cała technika nie polegała na tym, żeby nagle dojść do niesamowitej konkluzji, tylko istotne było to, w jaki sposób ta historia jest opowiadana. Siadałem sobie, słuchałem i próbowałem wychwycić te elementy, które się różniły. Pochodzę z takiej szkoły opowiadania. Przez te wszystkie lata nauczyłem się czegoś, teraz ja jestem opowiadaczem historii - wytłumaczył Nesbø.

Irek Grin był ciekaw, dlaczego Nesbø zgodził się uczestniczyć w Projekcie Szekspir i dlaczego wybrał akurat "Makbeta". Jo Nesbø przyznał, że długo nie był przekonany do udziału w tym projekcie. Natomiast zawsze fascynował go "Makbet", ponieważ nie jest to idealna historia, daleko jej do doskonałości (autor docenia natomiast szekspirowską poetykę i niesamowite podejście psychologiczne). Jako dla muzyka, niektóre elementy były dla niego nieharmoniczne, niektóre elementy były dla niego nieharmoniczne, np. nie pasowały mu 3 wiedźmy (zamienił je na 3 liderów gangów narkotykowych). Z tego powodu "Makbet" stanowił dla niego tylko szkielet, wyrzucił z niego wszystko, co szekspirowskie. Akcja rozgrywa się w latach 70. ubiegłego wieku. Nie jest to jednak okres postępu, miłości i hipisów. To lata ciemne, brzydkie, w których pojawia się zanieczyszczenie powietrza, ludzie żyją w strachu przed wojną atomową, a wszystkich gnębi apokaliptyczna wizja zimnej wojny. Na kartach powieści pojawia się Nowy Jork, który w owych czasach miał wysoki wskaźnik przestępczości - panowały nim mrok i korupcja.

Z racji tego, że Jo Nesbø był muzykiem zanim zaczął pisać, Mariusz Bonaszewski bardzo chciał wiedzieć, o czym śpiewa (niestety po norwesku, przez co trudno to odgadnąć). Pisarz odpowiedział jednym słowem: girls (dziewczyny). I znowu publiczność zaczęła się śmiać.

Mariusz Bonaszewski wspomniał także o filmie "Bałwan", ekranizacji powieści "Pierwszy śnieg". Premiera zaplanowana jest na październik 2017 roku. Jest to amerykańsko-angielska produkcja. Czy Nesbo ma jakiś wpływ na tę produkcję, oprócz scenariusza? Pisarz wybrał jedynie szwedzkiego reżysera - Tomasa Alfredsona, znanego publiczności z filmu "Szpieg" ("Tinker Tailor Soldier Spy"). Jest bardzo zadowolony z wyboru Michaela Fassbendera do głównej roli, bo to naprawdę świetny aktor (Nesbø poleca film "Wstyd" z jego udziałem). Cały ten projekt jest w dobrych rękach, dlatego pisarz nie wtrąca się w to, co robi reżyser. On już swoją historię opowiedział, teraz przejął ją kolejny opowiadacz i będzie ją snuł po swojemu. Nie zamierza zaglądać mu przez ramię, jak mu idzie. Sam nie byłby zadowolony, gdyby William Szekspir zaczął mu zaglądać przez ramię, by sprawdzić, jak mu idzie z "Makbetem". - Powiedziałem mu przez telefon, mną się nie przejmuj, rób dobry film, bo jeżeli sknocisz, to cię zabiję - zażartował (albo i nie) Nesbø. Miejmy nadzieję, że film okaże się świetny, by obyło się bez ofiar.

Podczas spotkania była również okazja do zadania pytań autorowi. Pierwszy z uczestników, w koszulce Supermana (za co na początku przeprosił), chciał pochwalić się swoim angielskim, ale niestety został szybko sprowadzony na Ziemię (z przyczyn technicznych, łatwiej było tłumaczyć pytania Nesbø z polskiego niż publiczności z angielskiego). Interesowały go, skąd autor czerpał inspiracje do stylu prezentowanego w "Upiorach" i "Policji".Jo Nesbø przyznał, że nie należy do pisarzy, którzy wylewają z siebie coś, co drzemie w ich podświadomości. Jest pisarzem, który trzyma się bardzo konkretnego planu. Wie, jaką historię chce napisać i to właśnie pisze. Jednak czasem poddaje się odrobinie magii, którą podsuwa podświadomość. Pisał tyle lat o Harrym Hole'u i gdy teraz wraca do swych pierwszych książek o nim, dostrzega, że w pewnym sensie pisał o sobie. Natomiast w swoich najnowszych powieściach bardziej koncentrował się na relacjach między ojcem i synem.

- Ja swojego ojca straciłem we wczesnych latach 90. To nie był tylko mój ojciec, był po prostu moim najlepszym przyjacielem, od którego wiele się nauczyłem i którego darzyłem wielkim szacunkiem. Mój ojciec miał trudne momenty w swojej młodości, był zagubiony, doznał pewnej straty (nie chcę o tym mówić). Ale rzeczywiście to uczucie straty czegoś jest dla mnie bardzo ważne - może właśnie w tym wymiarze synów, którzy stracą swoich ojców. Nie mówię tu o stracie fizycznej, tylko moralnej. Gdybym miał podsumować to, o czym piszę ostatnio, to właśnie byłoby to - skomentował Nesbo. Tę szczerą wypowiedź Nesbø o szacunku do ojca zabawnie wykorzystał Irek Grin, który zwrócił się do siedzącej na widowni córki - ja bym chciał, żebyś słuchała teraz: można, naprawdę można, szanować ojca i wyjść na ludzi.

Kolejne pytanie dotyczyło tego, w jaki sposób Nesbø pisze swoje książki. - W Oslo mam przepiękny apartament, ze wspaniałym widokiem na całe miasto, mam piękne, robione na zamówienie biurko, a na nim taki superekran komputera i niesamowity ekspres do kawy, mam też niesamowity sprzęt muzyczny. Wszystko jest takie piękne i jest to jedyne miejsce na świecie, w którym nie potrafię napisać ani słowa - przyznał Nesbø.

W takim razie gdzie pisze swoje książki? Nesbø wstaje rano, a właściwie zostaje w łóżku i myśli o czym będzie pisał (zawód pisarza ma to do siebie, że leżenie w łóżku można nazwać pracą). Kiedy już coś wymyśli, bierze swój stary laptop i idzie do knajpy na rogu. Niestety dociera tam dość późno i zwykle okazuje się, że jedyny stolik, przy którym może pisać, jest już zajęty. I choć pozostałe stoliki są wolne, podchodzi i pyta, czy może się dosiąść. Na szczęście Norwedzy są z natury uprzejmi i żaden nie odmawia, choć oczywiście są lekko zdziwieni. Jak tylko usiądzie, zaczyna mrozić spojrzeniem aż dana osoba nie odejdzie. Kiedy zostaje sam, zamawia kawę i jakieś jedzenie. Nie zdejmuje kurki, gdyż jego ulubiony stolik stoi przy drzwiach, przez co jest bardzo zimno. Zakłada słuchawki, bo jest na ogół bardzo głośno. I bierze się do pracy, mając nadzieję, że nikt się do niego nie dosiądzie i nie zastosuje tej samej metody co on.

Czy Nesbø planuje napisanie książki, której akcja rozgrywa się w Polsce, a konkretnie we Wrocławiu? Okazuje się, że autor często słyszy to pytanie, podróżując po innych krajach i zawsze odpowiada, że tak.

Pod koniec spotkania autor zdradził, jacy są jego ulubieni pisarze i reżyserzy. W pierwszej grupie znaleźli się: Mark Twain, Charles Bukowski, Bruno Schulz, Knut Hamsun, Ernest Hemingway oraz Władimir Nabokov. Natomiast w drugiej - Francis Ford Coppola, Martin Scorsese i Tomas Alfredson.

Trzeba przyznać, że to było fantastyczne spotkanie. Autor, podobnie jak prowadzący, ma niesamowite poczucie humoru. Po spotkaniu można było zdobyć autograf, niestety bez dedykacji, gdyż autor miał na to jedynie 2,5 godziny, a kolejka zgromadzona przed Teatrem Muzycznym nie miała końca.

Współautor artykułu:

  • Łukasz Mic
od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto