Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Józef Osmenda - radny z akordeonem. Wywiad

Redakcja
Cyja, akordion, harmonija, harmonika, kneflówka, heligonka – to śląskie nazwy akordeonów. To właśnie ten instrument stanowi pasję Józefa Osmendy - radnego wielu kadencji i działacza obywatelskiego z Rudy Śląskiej. Z ciekawością wysłuchaliśmy jego zwierzeń.

Od "bajlta" ciągnęło mnie do muzyki

- Kiedy miałem 12 lat, ojciec kupił używany, niewielki akordeon 24-basowy o nazwie Italia firmy Paulo Soprani – wspomina pan Józef. - Od dziecka grywałem na pianinie, które stało w domu i na którym ćwiczyła siostra oraz na harmonijce ustnej - organkach. Na organkach "koncertowałem" na kolonijnych ogniskach i nawet mi to nieźle wychodziło. Grałem wtedy dwie podstawowe melodie: "Hej tam pod lasem" oraz "Tiritomba".

- W pierwszej klasie podstawówki rodzice wysłali mnie, bym pobierał nauki w szkole muzycznej. Wtedy, w 1953 roku, mieściła się ona w budynku Kaufhausu w Nowym Bytomiu. Chodziłem zaledwie trzy miesiące, bowiem czesne, które miałem wpłacić w sekretariacie roztrwoniłem. Potem były wagary, wywiadówka…, no i solidne lanie od ojca, gdy sprawka wyszła na jaw. Był to zarazem koniec mojej edukacji muzycznej! Pomimo niecnego czynu, który popełniłem, rodzice czując moje zainteresowanie, kupili mi najpierw owe organki, a parę lat później akordeon. Będąc uczniem liceum, jako samouk grałem na pianinie i gitarze.

Z górnika instruktor muzyczny

- W epoce królowania "The Beatles", "zmajstrowałem" sobie gitarę elektryczną, którą nota bene, mam do dzisiaj. Kiedy przechodziłem od pracy w kopalni do szkolnictwa górniczego, zamierzałem poprowadzić kółko muzyczne. Dyrektor szkoły zażądał świadectwa kwalifikacyjnego w zakresie muzyki. Stanąłem zatem przed faktem wymuszonym i w 33. roku żywota, w ciągu kilku miesięcy, samodzielnie przerobiłem całą "Szkołę na fortepian", Anny Marii Klechniowskiej.
Zdałem egzamin przed komisją z Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Katowicach i w marcu 1980 roku uzyskałem kwalifikacje instruktora muzyki III-go stopnia.

- Kiedy nadeszła era elektroniki, kupiłem organy elektroniczne polskiej produkcji, typu B-1. Akordeon poszedł w odstawkę. Jednak grywając "klezmersko" na organach czy keyboardach, miewałem niekiedy akordeonowe i organkowe wstawki. Dysponowałem wówczas akordeonem 120-basowym marki Horch. Jakiś czas później sprawiłem sobie mocno zniszczoną, 80-basową Victorię. Trzeba ją było najpierw doprowadzić do stanu używalności.

Bakcyl kolekcjonowania
"Victoria" dała początek moim zainteresowaniom budową, zasadami działania, konserwacją i wreszcie naprawą akordeonów, do czego później doszło jeszcze kolekcjonerstwo!

- Przy ognisku u znajomych, znakomicie grało mi się na czeskiej 96-basowej Delicii. Postanowiłem, że sobie takową kupię. Syn wyszukał mi ją przez Internet. Pojechałem po nią do Karwicy. W tym samym dniu, pocztą otrzymałem wylicytowaną na jednym z polskich portali aukcyjnych, polską Victorię II. Zakup okazał się niestety niewypałem i z konieczności ten akordeon przeznaczyłem na części. Natomiast Delicia służy mi w dniach, kiedy miałem zły humor, bo jej nietypowe super brzmienie, działa na mnie kojąco.

Dziadku, kup mi akordeon!
- Niespodziewanie wnuczka objawiła chęć posiadania własnego instrumentu. Od czego ma się dziadka...? Wylicytowałem dla niej na polskim portalu aukcyjnym, mały 32-basowy, czeski akordeonik Lignatone. W fatalnym stanie, czego na zdjęciach widać nie było. Miałem pretensje do wystawiającego, że nie opisał dokładnie akordeonu. Stwierdził, że się na tym nie zna. Na otarcie łez zaproponował za przystępną cenę polskiego Flisa, który zewnętrznie, poza brakiem jednego klawisza i jednego przycisku basowego, prezentował
się jak spod igły! Na dodatek z walizą. Wróciłem z Bytomia z dwoma akordeonami. Mijalem w sumie już sześć!

- Po miesiącu Lignatone był "odpicowany" na połysk i znakomicie brzmiał. Przypiąłem nowe pasy nośne i wnuczka dostała wreszcie wymarzony instrument. A ja już na dobre połknąłem bakcyla naprawy i kolekcjonerstwa. Znajomi i sąsiedzi, dowiadując się o moich zainteresowaniach, sami przekazywali mi nieodpłatnie stare, bezużyteczne akordeony. Kupuję je też za nieduże pieniądze na portalach aukcyjnych. Nigdy jednak nie przesadzam, daję swoją cenę i czekam. Wyjątkiem są elementy niezbędnie potrzebne. Odwiedzam giełdy staroci, bo tam można, jeżeli już nie kupić, to przynajmniej zobaczyć interesujące mnie przedmioty, narzędzia czy drobiazgi.

Klinika akordeonów w piwnicy
Warsztat naprawczy swoich instrumentów, pan Józef urządził w malej, ciasnej piwnicy. Zgromadził różnorodne śrubokręty, pilniki, specjalistyczne ostrza i noże, młotki, wiertarki, miniaturową szlifierkę z elastycznym przewodem do mocowania tarczy, zwykłą szlifierkę, lutownice. Przydatnym narzędziem okazała się elektryczna szczoteczka do zębów!

- Wykonałem specjalne dozowniki do woskowania stroików w głośnicach oraz podstawkę do obcinania odcinków kaliko i taśmy do regeneracji miechów. Z elektronicznej przystawki gitarowej zrobiłem przyrząd do rozpoznawania i strojenia stroików. Do mocowania stroików w korpusie głośnic, używam specjalnej masy, którą samodziałowo wytwarzam na gorąco ze składników woskopodobnych, mieszanych w tylko mnie znanych proporcjach.

- W piwnicy mam zainstalowany stary, ale sprawny komputer z drukarką. Rejestruję usterki, problemy, zapisuję uwagi, notuję czynności, kataloguję
zdjęcia instrumentów przed i po naprawie. Przez moje ręce przeszły akordeony polskiej produkcji, ale także i niemieckie, czeskie czy włoskie. Rozwiązania techniczne w nich zastosowane są oczywiście zawsze inne, choć generalnie podobne. Nie da się jednak bezpośrednio zastosować elementów polskich do zagranicznych lub odwrotnie. Ale po odpowiedniej przeróbce można, i ja niejednokrotnie tak robię.

Najważniejsza jest wyrozumiała żona
- Naprawienie akordeonów to czasochłonne zajęcie. Gdybym miał z tego żyć, to nie zarobiłbym nawet na suchy chleb albo sol do chleba. Akordeony, którymi się zajmuję, są przeważnie w okropnym stanie technicznym. Niektóre uszkodzenia mają charakter ukryty. Aby taki akordeon doprowadzić do stanu używalności, trzeba kilka lub nawet kilkanaście razy go zdemontować i zmontować! Ale mnie "kręci" ożywianie tych gratów i przywracanie im duszy. Kiedy po dziesiątkach i setkach godzin dłubania, mogę słyszeć dźwięki zaklęte w nich kilkadziesiąt lat temu, czuje radość i satysfakcję!

- Najgorzej jeśli ktoś przede mną już w akordeonie grzebał i przez niefrasobliwość czy brak wiedzy, zrujnował go technicznie. Pewnych usterek nie daje się wtedy usunąć bez wymiany całych elementów. Najważniejsze, że żona pozwala mi na przesiadywanie w piwnicy. Ona jednak podobnie jak ja kocha akordeony i umie na nich grać. Stanowimy zgrany duet i w życiu, i przy wspólnym muzykowaniu.

Akordeonowe oczko
Pan Józef posiada aktualnie 20 akordeonów. Nie wszystkie nadają się do użytkowania, ale na 15 można nieźle przygrywać.

- Nad resztą muszę jeszcze trochę popracować. Zamierzam wykorzystać nadchodzące zimowe wieczory. W mojej kolekcji znajdują się między innymi: trzy Weltmeistery (32 basy, 80 i 96), Weltmeister Amigo, Alwari-Demus, Echo, Tatry (zaledwie 12-bassowy), dwie Victorie, dwie Muzy, Polonez, Heima, Amoretta, Delicia i Horch.

- Nie wiem, gdzie będzie granica mojego "zbieractwa". Mój przyjaciel, świętej pamięci Edward Hulok, słynny rudzki akordeonista i dyrygent, miał 21 akordeonów, inaczej mówiąc "oczko"!

- Pewnie ja także poprzestanę na tej liczbie. Mój 21. akordeon, marki Hohner Verdi II, czeka na podwiezienie z Leimen na Śląsk. Powinien dotrzeć przed świętami. Jedni chodzą na ryby, inni lubią piesze wędrówki czy jazdę na rowerze, jeszcze inni uwielbiają zagraniczne wojaże, kolekcjonują znaczki, widokówki, kapsle czy etykiety. Ja mam swoje akordeony!

- Czy to pasja, czy hobby? – zastanawia się Józef Osmenda. - Pewnie jedno i drugie zarazem!

Do Wiadomości24 możesz dodać własny tekst, wideo lub zdjęcia. Tylko tu przeczyta Cię milion.

Współautor artykułu:

  • Barbara Podgórska
od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto