Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kadra Anastasiego przegrała swoją przyszłość?

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
To nie chwilowy fałsz w rytmicznie grającej orkiestrze, a powtarzający się refren słabości. Trzeci z rzędu turniej kończy się dla Polaków przedwcześnie.

"Dzięki" porażce z Francją drabinka turniejowa ułożyła się nam naprawdę wygodnie - na śmiertelnie niebezpiecznych Rosjan mogliśmy trafić dopiero w finale. Po drodze - Niemcy, groźni, ale bez przesady, w półfinale pewnie Włosi, mocni, ale jeszcze docierający się po generacyjnej zmianie. Wystarczyło wygrać baraż.

Od ponad roku z liczących się ekip biało-czerwoni pobili tylko Amerykanów, którzy zwykle mobilizują się dopiero w roku olimpijskim. Jak żadna z europejskich nacji, poza właśnie Bułgarią, nie przeszliśmy kadrowego tornada. Wiatr, który zmył z reprezentacyjnego pokładu m.in. Pawła Zagumnego, u Andrei Anastasiego oglądającego mecze z kwadratu dla rezerwowych, to jednak nic w porównaniu z wydarzeniami u naszych wczorajszych rywali, którzy tuż przed igrzyskami stracili na własne życzenie Radostina Stojczewa i Mateja Kazijskiego.

Dla Włocha to najgorsze mistrzostwa Europy w trenerskiej karierze. Ze swoimi rodakami wygrywał je dwukrotnie, z Hiszpanami sensacyjnie w Moskwie, już dwa lata wcześniej docierając tuż za podium, z Polakami dość jednak nieoczekiwanie wywalczył brąz, w bezpośrednim pojedynku bijąc Rosjan. Drużyny dowodzone przez Anastazego nie porywały stylem, raczej żmudnie dążyły do celu.

Reprezentacyjny wehikuł rdzewieje, a szkoleniowiec nie powstrzymuje tego procesu. Rezygnacja ze Zbigniewa Bartmana, którego jako pierwszy przestawił na pozycję atakującego, jeszcze gdy ten grał na przyjęciu w Jastrzębskim Węglu, stanowi punkt zwrotny w jego pracy. Dłużej nie można było czekać ze zmianami. Przywiązanie do nazwisk nie zwracało się w postaci zwycięstw, wprost przeciwnie - zawężało krąg rozwiązań na boisku.

W ciągu tygodnia władze PZPS spotkają się z Anastasim. Na korzyść Włocha działa czas. Do mistrzostw świata, imprezy, która nie ma prawa nam sportowo nie wyjść, został rok. Jedynym sprawdzianem z prawdziwego zdarzenia będzie Liga Światowa. Miejsca na eksperymenty dla ewentualnego nowego szkoleniowca będzie niewiele. Roboty - co niemiara.

Ale co można by było zrobić przez ten czas? Ponowne zasiąść przy stole negocjacyjnym z Mariuszem Wlazłym, który ostatni raz zagrał w kadrze przed trzema laty. Poprawić grę środkowych - nie można nie dostrzec, że na tej pozycji mamy ogromny deficyt w porównaniu ze światową czołówką. Znaleźć sposób na odciążenie Bartosza Kurka w ataku - poleganie na nim staje się zbyt czytelne. Odważniej rotować składem, gdy gra się nie układa. Przede wszystkim - odbudować utraconą mentalność zwycięzców, dzięki której takie dwie piłki, jakie w decydujących momentach tie-breaka miał Kurek, wylądują w boisku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto