Wczesnym rankiem zwolennicy Mursiego próbowali szturmować budynek, w którym przetrzymywany jest były prezydent Egiptu. Jak podaje agencja Reutersa, pierwszymi, którzy otworzyli ogień, byli demonstranci popierający obalonego w środę Mursiego.
Żołnierze egipscy postanowili odeprzeć atak, używając ostrej amunicji. Zginął jeden funkcjonariusz, czterdziestu zostało rannych. Poległo również 37 demonstrantów.
Gehad El-Haddad, starszy doradca oraz rzecznik prasowy Bractwa Muzułmańskiego, które początkowo popierało interwencję wojskową, powiedział, że nie będzie dalej blokować negocjacji w celu utworzenia rządu tymczasowego.
Podczas starcia z wojskami rządowymi wielu zwolenników Mursiego zostało rannych. Opatrywano ich w prowizorycznym szpitalu polowym.
W Egipcie nadal jest niespokojnie. Dodatkowo, w kraju szerzą się pogłoski, jakoby USA miało sprzyjać egipskiej armii, która odsunęła prezydenta Mursiego od władzy. Zdaniem jego zwolenników - nielegalnie.
Amerykańscy prawnicy zaprzeczają jakoby doszło do puczu. Polityk Mike Rogers w programie "State of the Union" emitowanym przez CNN stwierdził, że w dalszym ciągu należy wspierać wojska rządowe, które są jedynym gwarantem stabilizacji sytuacji w Egipcie i mogą być rozjemcą pomiędzy zwaśnionymi stronami.
Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama postanowił skontrolować, czy roczna pomoc Stanów Zjednoczonych w wysokości 1,5 mld euro, z czego większość pochłania egipska armia, jest uzasadniona. Utrata pomocy finansowej dla Egiptu oznaczałaby pogłębienie kryzysu. W ciągu zaledwie kilku miesięcy miejscowa waluta straciła na wartości około 11 proc. O pomoc finansową prosi państwa Zatoki Perskiej dyrektor banku centralnego Egiptu, Hisham Ramez.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?