Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Kalinka" Andrzeja Lipińskiego. Historia z życia wzięta

Ewa Bo
Ewa Bo
Okładka książki
"Pewnego dnia zasadziliśmy z żoną Roślinkę (...) Roślinka wykiełkowała po 9 miesiącach. Należała do tego samego gatunku, co my, ale nazwaliśmy ją Kalina. To imię w cudowny sposób łączy nas ze światem roślin, a właściwie z całą naturą..."

"Kalinka" Andrzeja Lipińskiego jest niezwykle wzruszającą i pełną miłości kroniką walki o życie nieuleczalnie chorej córki. Jest to batalia heroiczna, pełna wyrzeczeń, choć z góry skazana na niepowodzenie. Diagnoza lekarzy była jednoznaczna i nie dawała nadziei, jednak rodzice się z nią nie pogodzili. Postanowili walczyć o życie dziewczynki i szukali ratunku nawet u energoterapeutów, uzdrowicieli czy indyjskiego guru. Lecz z biegiem czasu coraz bardziej tracili nadzieję i wiarę w poprawę stanu zdrowia, bezinteresowność oraz dobroć innych ludzi. I coraz bardziej się wypalali.

Andrzej pracował jak wół, nie dosypiał, aby móc wyposażyć samochód w aparaturę umożliwiającą Kalince oddychanie. Chcieli jak inne rodziny, wyruszyć z dzieckiem w świat. Zachwycić się jego pięknem. Pokazać, że można cieszyć się widokiem słońca, deszczu, śpiewem ptaków, szumem morza i szczytami gór. Wbrew przyjacielskim radom i zdrowemu rozsądkowi poznali spory kawałek Europy. Wspięli się na szczyt dwutysięcznika, zwiedzili kopalnię srebra, pływali w morzu. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale im się udało tego dokonać.

Przez sześć lat, w dzień i w noc, zajmowali się swoją Roślinką. Kilka razy wyrwali ją z objęć śmierci. Śledzili jej każdy ruch, uśmiech i oddech. Choć na koniec zostało im tylko patrzenie w jej oczy, aby wyczytać myśli i popatrzeć jej oczami na otaczający świat. By ją zrozumieć. A później pożegnać na zawsze.

Dziewczynka zdana na oddychanie za pomocą aparatury, zaintubowana, przypominała astronautę w otaczającym ją wszechświecie. I różnie była odbiera przez ludzi, którzy się z nią stykali. Wzbudzała zainteresowanie, zdziwienie, współczucie, a z czasem obojętność. Autor przejmująco opowiada, a raczej zwierza się ze swoich obserwacji krewnych, którzy o wiele więcej ciepła i uwagi poświęcają zdrowemu chłopcu urodzonemu, niż ich córce. Niby to całkiem naturalne zachowanie, jednak nie mogą tego znieść i opuszczają radosne towarzystwo, które o nich całkowicie zapomniało.

Krystian Głuszko i jego "Spektrum"

Andrzej Lipiński, który nie jest lekarzem, ze znawstwem tematu informuje czytelnika zarówno o teoretycznej, jak i praktycznej stronie choroby, na którą cierpiała Kalinka. Właśnie jej wzrok i mądre, spokojne spojrzenie świadczy o jej przedwczesnej dorosłości. Nie jest to najłatwiejsza lektura, ale niesłychanie wzbogacająca naszą wiedzę o człowieku. Autor nie pomija milczeniem nawet tak smutnej chwili, jak śmierć dziecka.

Pomiędzy 230 stronami dramatycznej opowieści o ziemskiej egzystencji biednej, ludzkiej rośliny wdrukowane są monochromatyczne reprodukcje kompozycji Andrzeja Lipińskiego. Ich szarość jest jak dni spędzone przy łóżku pogrążonej w bezruchu istoty, w której powoli zanikają kolejne czynności. Ostatnia reprodukcja, to rysunek zatytułowany: "Rozpad bez dezintegracji". Artysta uznaje dzieło za nieskończone, więc dopisuje do niego zacytowane na wstępie tej recenzji słowa.

"Kalinka", to smutna książka, ale bardzo potrzebna wielu ludziom, szczególnie tym zmagającym się z chorobą czy niepełnosprawnością swoich bliskich. Na pewno komuś pomoże i wzmocni go psychicznie.

Na koniec warto wspomnieć, że Andrzej Lipiński i jego żona doczekali się zdrowej córeczki, która bawi się tym samym misiem, którego tuliła do siebie jej zmarła siostra. To Miś Kalinki - tak go nazwała Amelka.

KALINKA
Autor: Lipiński Andrzej
Seria: Bliżej siebie
Wydawca: Dobra Literatura
Rok wydania: 22 kwietnia 2011
Liczba stron : 232

Zobacz również:

Dorastanie z "Klubem filmowym" Davida Gilmoura

"Gej w wielkim mieście" zaciekawia
Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Zmarł wybitny poeta Ernest Bryll

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto