Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kamieniem z główki

Magdalena Ciszewska
Magdalena Ciszewska
Siedzi facet przy stoliku w krakowskim Vis a Vis. Niemalże dotyka ramieniem drugiego faceta. Niemalże trąca się z nim filiżanką parzonej kawy.

Tamten drugi facet jest z kamienia i chyba jest kamiennie obojętny. Choć co do tego nigdy nie można mieć pewności. Kiedyś gwarzyli razem całkiem prawdziwie i nie kamiennie. Można nawet zaryzykować, że przy bardziej dekadenckich trunkach niż parzona kawa. Te ich rozmowy z pewnością były naturalne i nieusztywnione. Kamyczki słów wypadały spontanicznie z ich ust i rozbijały się o przyzwyczajony do różnych dziwactw kamień Rynku Głównego w Krakowie.

Choć przy stoliku w Vis a Vis siedzą obaj, to tylko jeden z nich może nadal mówić tak, by usłyszeli go żywi. Drugi zamarł w 1997 roku i od tamtej pory z jego ust nie wypadnie już żaden kamyczek słowa. Paweł Głowacki i Piotr Skrzynecki. W tej kolejności, bo żywym daję pierwszeństwo.

Żywy mówi więc do szklanego oka kamery. Zawsze do kogoś mówił w Vis a Vis. Zawsze wpatrywał się w czyjeś oczy i wygłaszał swoje kazania. Nawracał, głosił, oznajmiał, wygrażał przekonywał, bluźnił... Zależnie od okoliczności. Paweł Głowacki to mistrz słowa i operator najzmyślniejszych językowych sztuk. Z języka i słowa uczynił narzędzie do wyrażania siebie. Cały jest słowem i nie wyobrażam go sobie inaczej.

Jeśli ktoś w Krakowie mieszka i dodatkowo interesuje się teatrem, to nie ma siły, by Pawła Głowackiego nie znał. Na premierach przyprawia ponoć o palpitację serca niejednego aktora i reżysera. Wybredny to krytyk, a niby „entuzjasta” (jak sam siebie mianuje). Ma niepowtarzalny styl, jest charakterystyczny, a jego słowa jak kamyczki zapadają w pamięć czytelnika. No właśnie, do tej pory gościł jedynie na łamach prasy ze swoimi felietonowymi majstersztykami.

A teraz?

Czy felieton telewizyjny ma jeszcze dzisiaj rację bytu? Paweł Głowacki ze swoją subiektywną krytyką postanowił zagościć na naszych ekranach w sobotnie wieczory tuż po "Kronice Krakowskiej" w regionalnej Trójce. Słysząc jakiś czas temu zapowiedź jego programu aż sobie usiadłam. Być może uczyniło tak również kilka innych jego kapłanek (ponoć w wyciągniętych swetrach, o bladym licu i z upiętym schludnie warkoczem). Choć teraz potępiam i nieco obśmiewam styl Głowackiego zarzucając mu koronkowość, nadmierne korzystanie z szyku przestawnego i watę słowną, kiedyś uznawałam go za wyznacznik i kierunkowskaz. Wychowałam się na nim, nauczyłam kochać teatr jeszcze bardziej. Obiektywnie nadal
zaliczam go do mistrzów krytykanctwa teatralnego.

Czasem pisał o polityce, rzucał gromami w urzędników, narzekał na ustawę lub potępiał zły punkt w niedzielnej ramówce. Traktowałam to jako swoistą fanaberię i czekałam na powrót jego właściwego pisania. I zazwyczaj je miałam.

Polityka kulturalna

Miałam także pewne obawy co do jego gadania na ekranie i tematyki, jaką wybierze. Niestety nie pomyliłam się. Mam już za sobą kilka odcinków programu. To, w czym jest naprawdę dobry i to, co przysparza mu wiernych odbiorców, jest niestety niechętnie poruszanym dodatkiem. Gdybym chciała określić oś koncentracji pana Głowackiego przy konstruowaniu cotygodniowych miniaturek felietonowych, to byłaby to polityka kulturalna. Z tą pierwszą w roli głównej.

Niezmiernie króciutka pogadanka nie pozwala mówcy na prawdziwe „rozkręcenie się”. Miejsca starcza na kurtuazyjny wstęp, nudnawe rozwinięcie i zakończenie jak nożem uciął. Program „ Z główki” obliczony przez producentów na obrazoburczą wiązankę pod adresem kilku środowisk, niestety trafia w próżnię pospolitej obojętności. Wysłuchawszy Głowackiego miano rwać sobie włosy z głowy, miano kląć siarczyście, miano się oburzać i zgrzytać zębami. Ba, w najśmielszych wyobrażeniach za Głowackim miano nawet gonić z nożem po Krakowskim Rynku. Tego ostatniego obawiali się nawet jego redakcyjni koledzy z „Dziennika Polskiego”. Nic jednak z tego. Wydaje mi się, choć żadnych badań nie przeprowadzałam, że sobotnie kazania pana Pawła nie wzbudzają nawet najchłodniejszych z wyżej wymienionych reakcji.

Czy Piotr Skrzynecki zastygły w kamiennej pozie przy misternie rzeźbionym stoliczku kultowego Zwisu jest zadowolony z tego, jak swoje małe kamyczki słów ciska jego żywy znajomy? Czy kunszt żonglowania nimi jest wystarczający i zadowala starego maga z Piwnicy pod Baranami? Możliwe. Czy ktoś z żywych jednak podnosi choć jeden z kamyczków, by się mu przyjrzeć z bliska, pobawić się nim, a w końcu odbić go w którąś ze stron?

„Z główki” – felieton subiektywny Pawła Głowackiego w każdą sobotę o godz. 18.20 w TVP3.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto