Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kapcie na głupotę

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Jak nie wiadomo o co chodzi – powiadają doświadczeni ludzie – to wiadomo, że chodzi o pieniądze. Tak jest w przypadku najnowszej wielkiej „afery” na temat ochraniaczy, zakładanych przez ludzi, odwiedzających w szpitalach swoich bliskich.

Ludziska noszą błękitne ochraniacze dobrowolnie, za namową, w wyniku zwrócenia uwagi i innym, dość łagodnym, aczkolwiek nie zawsze grzecznym formom nacisku. Pisał kilka tygodni temu jeden z naszych kolegów o biznesie,

jaki robią firmy

, dzierżawiące od szpitali miejsca na ścianach pod automaty z kapciami, w którym czytam m.in. ”…trzy firmy, które podzieliły między siebie rynek, zarabiają rocznie ponad 20 mln zł.”

Nie jestem w stanie przypomnieć sobie, kiedy automaty zostały wprowadzone, ale nastąpiło to dostatecznie dawno, aby wreszcie ktoś zainteresował się krociowymi dochodami ze sprzedaży plastikowych ochraniaczy na buty.
Sprawa ochraniaczy trafiła w ręce doświadczonych reporterów prowadzących
"Uwagę".
We wtorek, 7 kwietnia, można było obejrzeć kontynuację podjętego tematu.

Okazuje się, że teraz, kiedy sprawa została nagłośniona, zajął tak zwane stanowisko w sprawie Główny Inspektorat Sanitarny. Po kilkunastu latach istnienia automatów, po wielu latach od chwili wprowadzenia, prawem kaduka foliowych kapci – wypowiedzieli się ludzie, decydujący o sprawach najszerzej pojętej higieny w placówkach użyteczności publicznej (i nie tylko).
„Po reportażu UWAGI! odbyło się spotkanie wojewódzkich inspektorów sanitarnych. Wszyscy inspektorzy zgodzili się, że stosowanie ochraniaczy nie ma żadnego uzasadnienia epidemiologicznego.” Tako rzecze URZĄD.

Nie pierwszy to raz, a zapewne nie ostatni, zaczyna się załatwianie czegoś metodą „akcji” wywołanej przez… no właśnie! Przez kogo? Najpierw KTOŚ Nr 1 wpadł na pomysł (ale łeb!) zawieszenia automatów z kapciami na szpitalnych korytarzach, teraz - KTOŚ Nr 2 dopatrzył się nie tylko, że inni tłuką na tym kasę, ale, że plastikowe kapcie są nie dość, że nielegalne, to jeszcze potrafią nam zaszkodzić.

Natychmiast na Forum „Uwagi” pojawiły się wypowiedzi publiczności. Jedna z pań, swój obszerny lament na temat kondycji zdrowotnej posuwa do absurdu, pisząc: ”...Podejrzewam, iż jestem jedną z ofiar "wspaniałych" ochraniaczy na obuwie.”

Robienie z siebie ofiary plastikowych kapci, mnie, byłą pracownicę szpitala przyprawiło o uśmiech politowania: zakażenie szczepami typowymi dla szpitali może nastąpić bez użycia kapci, zarazę szpitalną można wynieść na własnych butach, ubraniu, rękach, torbie, zużytej bieliźnie chorego zabieranej do prania w domu i itp., i itp. Również oporność na antybiotyki, o czym pisze owa pani, jest rzeczą dość częstą, nawet u osób nigdy i nikogo nie odwiedzających w szpitalu.

I tak, wędrując bez żadnych kapci po temacie, dochodzę do wniosku, że, po pierwsze - panowie Inspektorzy Sanitarni powinni dostrzec problem w momencie wprowadzenia ochraniaczy na teren szpitali (równie szybko, jak dostrzegają każdy nowy sklep spożywczy czy lodziarnię), a po drugie – tajemniczy KTOŚ Nr 2 nie może strawić faktu, że na całym procederze zarabia KTOŚ Nr 1. Należy więc zwyczajowo „zrobić mu koło pióra”, a kapcie, wraz z cudzymi dochodami – skasować.

Nie mam żadnego interesu bronić cudzej forsy, podziwiać mogę spryt ludzi, którzy potrafią dostrzec możliwość jej zarobienia; jedyną i najważniejszą tutaj kwestią pozostaje, czy od tych dochodów wpływały należne podatki. Co się zaś tyczy publiczności, noszącej jednorazowe obuwie do domu w ramach żałosnej „oszczędności” – tu już, jak na każda głupotę – lekarstwa nie ma. Nie było i nigdy nie będzie.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto