Dokładnie o godz. 19.30 w warszawskim kinie Femina, fani serialu o perypetiach kapitana gwiezdnej floty mieli okazję ujrzeć po raz pierwszy jego przygody na ekranie większym od monitorów ich komputerów, czy kineskopów odbiorników telewizyjnych, nastawionych na kanał 4funTV. Jednak atak Tytusa Bomby (bo tak brzmią personalia głównego bohatera) nie ograniczył się do stolicy, a objął też inne miasta, w których funkcjonowały kina zrzeszone w sieci Helios.
Czy internetowa kreskówka mogła z powodzeniem zostać przełożona na formułę kinową? Sala kinowa pękała w szwach, gdyż tylu fanów Kapitana Bomby przybyło na premierę filmu "Kapitan Bomba: Kutapokalipsa". Większość gagów zawartych w filmie, w połączeniu ze znajomością filmików z YouTube, wywoływała żywiołową reakcję. To może dowodzić tylko sprawności twórców z Git Produkcji, którzy mimo opóźnionej premiery, dostarczyli materiał satysfakcjonujących wszystkich widzów.
Rozmawiałem z kilkoma osobami i muszę przyznać - były zachwycone. Minusy? Oczywiście, były. A konkretnie jeden, "lagi." Na początku projekcji pojawiły się opóźnienia dźwięku względem obrazu, co było jedynym mankamentem. Reszta filmu spełniała wszelkie wymogi, zaczynając od animacji, po ścieżkę dźwiękową, skomponowaną przez samych twórców filmu, w ramach projektu Bracia Figo Fagot, tworzących muzykę Disco Polo, kończąc. Nie zabrakło też cięższych, metalowych brzmień.
Po wyjściu z kina, jak większość widzów, miałem mieszane uczucia. Oczywiście, film był znakomity i powalał gagami oraz dialogami. Niemniej jego długość - 50 minut - pozostawiała niedosyt. Może następnym razem. Niemniej, Kapitan Bomba ocalił nie tylko galaktykę KurwiX, ale i cały kosmos. Po to, by wychodzący fani mogli zaśpiewać hymn nieistniejącego klubu RKS Huwdu.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?