Według tekstów źródłowych samolot An-24 wystartował z warszawskiego Okęcia o godzinie 15.20 w rejs do Krakowa, na lotnisko Balice. Lot na lotnisko docelowe miał trwać 55 minut. Jednak, z nieustalonych do dzisiaj przyczyn, samolot zboczył z kursu i około godziny 16.07 rozbił się kilkadziesiąt kilometrów od lotniska w Krakowie, w okolicach Zawoi. Zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi.
Wśród pasażerów był znany polski językoznawca prof. Zenon Klemensiewicz, prezes krakowskiego oddziału PAN (w 1972 roku na Policy założono Rezerwat przyrody Jego imienia), a także nastoletni syn ówczesnego ministra komunikacji Piotra Lewińskiego, który, jak się później okazało nie zgodził się z oficjalną wersją przyczyn katastrofy ogłoszoną przez Główną Komisję Badania Wypadków Lotniczych już po 3 miesiącach od zdarzenia .
Temat niewyjaśnionej dotychczas katastrofy Antonowa An-24 SP-LTF (Sierra Papa Lima Tango Fokstrot), który rozbił się w okolicach Zawoi, blisko 100 metrów poniżej szczytu Policy (1.369 m n.p.m.) od strony północnej (Pasmo Babiogórskie) podejmował Józef Figura z "Tygodnika Podhalańskiego" (nr 15/99).
Pisał o tym także w 1994 roku w swoim artykule (z dn. 10 kwietnia, ss. 6 i 7 oraz z dn. 11-12 kwietnia, s. 3) "Tragedia pod Zawoją" dziennikarz "Gazety Krakowskiej" Jerzy Pałosz. Jednak najwięcej faktów o katastrofie na Policy podał dziennikarz Przemysław Semczuk z tygodnika "Newsweek" w artykule "Katastrofy PRL: Katastrofa An-24 pod Zawoją" (17 sierpnia 2010).
Jak podawał autor artykułu w "Tygodniku Podhalańskim" bez odpowiedzi pozostały tak kluczowe pytania, jak m.in. dlaczego samolot zboczył z kursu, dlaczego na pokładzie samolotu było więcej pasażerów niż według danych z oficjalnej listy, dlaczego zwłoki ofiar w trumnach były pilnowane przez wojsko do momentu pogrzebu.
Jerzy Pałosz z "Gazety Krakowskiej" postawił pytanie "co zaabsorbowało uwagę załogi An-24 (LO-165) w rejonie Jędrzejowa, że przegapiła ona tamtejszy marker i wzięła zań następny marker lotniska w Krakowie - Balicach", tym samym przelatując nad celem podróży?
"Newsweek" dotarł do interesujących dokumentów zgromadzonych w archiwach IPN.
Oficjalny raport GKBWL przekazany władzom mówił o serii błędów, a jako głównego winnego wskazywał kapitana Czesława Dolińskiego, który (co miało wynikać z sekcji zwłok pilota) był chory na serce i zataił ten fakt. Na skutek choroby i stresu wynikającego z sytuacji dostał zawału mięśnia sercowego - reszta załogi miała pozostawić swoje obowiązki, by ratować kapitana...
Gdy raport Głównej Komisji Badania Wypadków Lotniczych dotarł do ministra komunikacji Piotra Lewińskiego, ten zainicjował powstanie drugiej komisji i zlecił ponowne zbadanie przyczyn katastrofy AN-24. Wnioski drugiej komisji potwierdziły chorobę serca kapitana Domańskiego, ale jednoznacznie wykluczyły, by zawał miał miejsce na chwilę przed katastrofą (kapitan przeszedł zawał kilka dni wcześniej) i by w jakikolwiek sposób przyczynił się do spowodowania katastrofy.
Najistotniejszym jednak ustaleniem drugiej komisji był wniosek, iż piloci stracili orientację i ich los był już tylko w rękach obsługi naziemnej: "Wnioski komisji były wstrząsające. Piloci zwyczajnie się zgubili. Nie mając pojęcia, gdzie są, zaufali obsłudze radaru i wykonywali wszystkie polecenia. Winna była także kontrola obszaru w Warszawie i Krakowie. Ale najcięższe zarzuty postawiono radarzystom. Samowolnie uruchomili radar, który nie był dopuszczony do pracy. Zamontowano go w 1967 roku, ale wciąż brakowało dewiz, aby dokonać certyfikowanego dopuszczenia do użytku. Wyszło też na jaw, że sam producent radaru miał wątpliwości co do jego przydatności w tych warunkach terenowych. Komisja stwierdziła z całą pewnością, że kropka, którą obserwowali na ekranie Rutkowski i Mytnik, nie była naprowadzanym samolotem. Zasięg radaru wynosił 30 kilometrów, a Tango Fokstrot, lecąc z prędkością 520 km/h, rozbił się 50 kilometrów od lotniska. Wszystko wskazywało na to, że piloci do ostatniej chwili nie mieli pojęcia, gdzie są".
Do dzisiaj tajemnica tragicznego lotu An-24 nie została wyjaśniona. Nie wiadomo dlaczego samolot zboczył z kursu, co widzieli kontrolerzy na radarze myśląc, że to naprowadzany An-24?
Do dzisiaj są zwolennicy kilku hipotez takich, jak m.in. próba porwania samolotu i ucieczka do Austrii (wówczas badała to także Służba Bezpieczeństwa), zestrzelenie samolotu przez czechosłowackie WOPK, błąd obsługi naziemnej lotniska Kraków - Balice, która obserwowała samolot Li-2 (lecący przed SP-LTF) i podawała dane, na których oparli się piloci AN-24.
Ogólny wniosek wynikający z analizy materiałów dotyczących naszych polskich katastrof lotniczych brzmiałby mniej więcej tak, że im dłużej władza ukrywa fakty, tym więcej z czasem powstaje niedomówień, teorii spiskowych i społecznej złości.
Materiały
źródłowe
Tragedia lotnicza na Policy w oparciu o artykuł z "Gazety Krakowskiej"
Katastrofa pod Policą: czekamy na prawdę
Katastrofa lotnicza pod Zawoją
Pojęcie ILS w lotnictwie
Pojęcie Markery ILS w lotnictwie
Katastrofa Ił-62 na Okęciu w 1980 roku
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?