Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katastrofa w przyziemnych przestworzach

Mirosław Krasowski
Mirosław Krasowski
Śmiem twierdzić, że do katastrofy pod Smoleńskiem ostatecznie doprowadziła załoga samolotu. Nie spowodowała bowiem odejścia samolotu z bezpiecznej wysokości przy złych warunkach do lądowania.

Jednak pośrednią winę za tę katastrofę ponosi wiele osób. Od prezydenta po najniższego urzędnika podejmującego decyzję o tym przelocie. Wszyscy wiedzieli gdzie lecą. Wiedzieli więc, że lądowanie nastąpi nie na dobrze wyposażonym lotnisku, lecz na lądowisku. Lądowano tam przecież wielokrotnie. Było ono jednak zlokalizowane blisko Katynia i ten fakt decydował o jego wyborze. Z czystego wygodnictwa odwiedzających miejsce kaźni.

W tym kontekście obwinianie Rosjan za katastrofę ma bardzo niewielkie ziarno racji. Rosjanie nie musieli, ale mogli udostępnić wojskowe lądowisko. Choćby z dobrej woli i chęci nie drażnienia i tak rozdrażnionej i wyrażającej wobec nich niechęć części Polaków.

Fakt udostępnienia lądowiska przez Rosjan nie umniejsza odpowiedzialności polskich decydentów. Wiele zaangażowanych w przelot osób wiedziało jeszcze przed startem samolotu, że na lądowisku nie ma warunków do lądowania. Nie powinien więc tam lecieć do chwili ustąpienia mgły. Liczono prawdopodobnie jednak, że ta zniknie w trakcie przelotu.

Tak się jednak nie stało. Mimo braku odpowiedniej do lądowania widoczności wydaje się, że podjęto jednak próbę lądowania. Pośrednio świadczy o tym stwierdzenie jednej z osób w kokpicie, że „mamy problem”. Drugim pośrednim faktem jest obecność gen. Błasika. Wbrew temu co sugeruje polska komisja uczestniczył on przecież w procesie zbliżania się samolotu do ziemi. Odczytywał bowiem wysokość zniżania i to tę prawidłową. Być może nikt z obsługi samolotu nie słyszał jego odczytów, ale sam fakt że to czynił, świadczy jednak o chęci lądowania. Czy to nie był nacisk na załogę samolotu?!

Wszyscy także wiemy jak zachował się Pan Prezydent wobec dowódcy załogi samolotu w locie do Gruzji. Jego ówczesne niezadowolenie mogło także ujawnić się w tym locie. Czy kpt. Protasiuk nie mógł odczuwać wobec tego presji psychicznej? Tym bardziej, że był drugim pilotem w locie do Gruzji. Nie zwerbalizowana presja może być także presją.

Przy okazji tej tragedii wyszła na jaw nieco „ułańska” fantazja części polskich pilotów. Podsycana zresztą przez niektóre znaczące u nas osobistości. Polskiemu pilotowi udało się wylądować w samolocie poprzedzającym katastrofę, w podobnych warunkach atmosferycznych. Ale jemu jedynie się udało. Podziw wyrażony przez obsługę lądowiska, dla szczęścia w lądowaniu i ryzykanctwa pilota, słowem „mołodiec” spotkał się w Polsce z krytyką. I słusznie, nie każdy polski pilot potrafi bezpiecznie wylądować na wrotach od stodoły.

Niektóre komentarze znaczących u nas osób są także bezsensowne. Pan prezes PiS wyraził zdziwienie, że prawie bombowiec uległ kruchej brzozie. Zapewne nie wie, że skrzydła samolotu nie są skonstruowane w celu koszenia drzew, a do wytworzenia siły nośnej. Przy tym samolot to nie czołg i dlatego może latać.

Ten, który tragicznie zakończył swój lot, oprócz ewidentnych zaniedbań organizatorów i załogi, miał pecha ścinając „kruchą” brzozę. Drzewo, które niestety odcięło kawał skrzydła i ostatecznie spowodowało masakrę samolotu i osób w nim lecących. Nic więc dziwnego, że szczątki samolotu i wszystkich w nim lecących były rozrzucone na dużej przestrzeni bagnistego terenu i będą znajdowane jeszcze w przyszłości. Ten fakt nie pomógł niestety w jednoznacznej identyfikacji ofiar. Ale, czy o to możemy mieć pretensję do Rosjan?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto