Cały galimatias powstał dlatego, że zielonogórscy samorządowcy jeszcze nie uchwalili tegorocznego budżetu. Mało tego, w projekcie z przewidywanej dotacji dla miejskiej komunikacji wycieli 4 mln zł. Radni z PO i PiS ręka w rękę nie zgodzili się ponadto na drastyczne podwyżki cen biletów, zadowalając się wzrostem o 10 procent. A dla komunikacji miejskiej to katastrofa.
Pracownicy Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego są więc wściekli.
Gorący kartofel podrzucił na początku prezydent miasta Janusz Kubicki (SLD), automatycznie wpisując do projektu budżetu Zielonej Góry kwotę 9 mln jako dotację dla MZK. Opozycja podniosła larum. Tym bardziej, że lewicowy Kubicki potem chciał z miejsca podnieść ceny biletów o 50 procent, by zrównoważyć „darmowe” fundusze do budżetowego zakładu. Radni z klubu SLD zacierali ręce, wiedząc, że inni coś tym muszą zrobić. Więc opozycji, czyli prawicy -
się dostało.
Do ratusza przyszło ponad 50 pracowników MZK. Dzierżyli w rękach transparenty z hasłami: „Radni, czy chcecie być likwidatorem MZK?!”, „MZK to wasz wybór”.
Nie obeszło się od skandalu. Radni nie chcieli ich zauważyć! Udawali, że ludzie stojący pod ścianą sali ratusza – nie istnieją. - Czemu nie chcecie z nami tu rozmawiać?! - nie ukrywali swojej dezaprobaty pracownicy MZK.
- To była sesja nadzwyczajna – próbuje skandal załagodzić przewodniczący Rady Miasta w rozmowie z Wiadomościami24pl, Adam Urbaniak (PO). - Nie wiedziałem, że ci państwo chcą zabrać głos do porządku obrad – dodaje.
Kiedy zniesmaczeni pracownicy MZK wyszli na zewnątrz ratusza, otoczyli ich radni z SLD. -
Proszę napisać, kto jak głosował! - brzmiał na zielonogórskim deptaku radny Andrzej Brachmański, były wiceminister MSWiA.
Przyłączył się do niego były marszałek województwa, Andrzej Bocheński (też SLD): -
Pieniądze się znajdą! - oświadczył. Potem już nic nie powiedział.
A sam prezydent miasta? W telefonicznej rozmowie z W24 powiedział: - Efekt jest taki, aby te 4 mln zł dodatkowo znaleźć Może radni taką kwotę znajdą zabierając, komu innemu, lub zwalniając z MZK pracowników.
I to jest czarny scenariusz.
Barbara Langner, dyrektor MZK nie ma złudzeń: będą radykalne zwolnienia pracowników. - 50 do 60 kierowców straci prace – mówi. W specjalnym a-mailu do W24 pisze: „Ostatnia podwyżka cen biletów (o 40 gr) była w 2000 roku”. I potem wylicza ustawiczny wzrost cen ropy, rosnącego średniego wynagrodzenia, a potem koszt
funkcjonowania zakładu, począwszy od zakupu nowego taboru, a skoczywszy na sprzątaniu przystanków czy łączności między kierowcami w autobusach.
Co na to sami pasażerowie? - Ciekawi mnie ilość pracowników administracji – mówi nam Anna Kochanowska z osiedla Chynów.- Byłam w MZK, strasznie mnie zdziwiła ilość kierowników na samym parterze budynku, chyba sześciu na dziesięciu pracowników! - oznajmia.
- Pan Brachmański niech się weźmie uczciwie do pracy, a nie robić wodę w mózgu pracownikom MZK. Bo już on pokazał co potrafi przy sprawie Olewnika, zaniedbując swoje obowiązki – komentuje z kolei Jan Dalecki z Nowej Soli.
Na koniec jeszcze jedna opinia: - Nie wolno rozdawać pieniędzy podatników na tupnięcie załogi MZK. Niech sumienne się wezmą za reorganizację firmy i ograniczą potężną administrację, jaka obecnie jest w MZK! - postuluje Wiesław Roszak spod Zielonej Góry.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?