Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kilka marzeń o polskiej szkole

Katarzyna Lengowska
Katarzyna Lengowska
Kolejny rok szkolny rozpoczęło ponad 5 mln dzieci w całej Polsce. Ministerstwo edukacji zapowiada szereg zmian, a rodzice i uczniowie wciąż do końca nie wiedzą, czy się z nich cieszyć, czy... ich obawiać. Ja zaś marzę.

Pogrążam się w marzeniach o tym, że do polskich szkół zawita na nowo Jaśnie Pani Edukacja - zamiast Imć Pseudoedukacji. Ta druga pojawiła się wraz z wprowadzeniem gimnazjów i zaszkodziła chyba wszystkim, których na swej drodze napotkała. A jeśli nie wszystkim, to z pewnością ogromnej grupie osób.

Nie zamierzam wskazywać winnych, którzy zaprosili Pseudoedukację w progi polskich szkół. Zamierzam jedynie podzielić się kilkoma refleksjami na ten temat.

Szkoła z Pasją

Minister Hall ogłosiła ten rok Rokiem Szkoły z Pasją. Przeczytałam te słowa z niemałą przyjemnością, bo to oznacza, że jednak coś się dzieje. Coś pozytywnego. Pomimo lamentów rodziców (którzy nie chcą puszczać dzieci wcześniej do przedszkoli i szkół), jaka to ta pani minister zła i wstrętna. Pomimo złych wyników testów gimnazjalnych i matur. Bo mimo wszystko - nie jest źle. Owszem, do poziomu "jest dobrze" jeszcze sporo brakuje, lecz dla mnie najważniejsze jest to, że ktoś chce w ogóle ku temu dążyć i ma jakąś sensowną wizję. Jakieś marzenie o polskiej szkole.

Ja też mam swoje marzenia. Pielęgnuję je w sobie od lat, obserwując wszystko to, co dzieje się wokół. Marzy mi się, choć zapewne to akurat marzenie nigdy się nie ziści, by powrócić do poprzedniego systemu szkolnictwa, gdzie szkoła podstawowa liczyła sobie osiem klas, a liceum cztery. Gimnazja są w moim odczuciu wytworem, który nie wniósł absolutnie niczego dobrego. W podobnej opinii zresztą nie jestem odosobniona, powiem więcej, nie spotkałam do tej pory nikogo, kto pochwalałby wydzielenie gimnazjów. Zwykle natomiast słyszę określenia "wylęgarnia patologii", "przeczekalnia" - i to od ludzi w różnym wieku, choć przyznaję, raczej tych po maturze.

Nastolatek, idący do gimnazjum, trafia do środowiska, w którym ostatnie klasy chcą pokazać, że są tam sami dorośli ludzie, którzy mogą pić, palić, brać narkotyki, uprawiać seks... To ten wiek, niestety, trudno wymagać innego zachowania. Jednak kiedyś młodzież dokładnie w takim wieku trafiała do pierwszej klasy szkoły średniej, gdzie nawet nie próbowała się tak głupio zachowywać, bo prawdziwi dorośli - maturzyści - spoglądali na to jedynie z politowaniem. Owszem, piwo było. Papierosy też, nawet narkotyki się zdarzały, ale w dużo mniejszej ilości. Bo to nie był już taki szpan. Wracając zaś do pierwszoklasisty w gimnazjum, trzeba uczciwie powiedzieć, że bardzo łatwo dopasuje się do starszego środowiska, często po to, by nie ucierpieć na swojej odmienności. A efekty są, jakie są.

Czytaj więcej -->

Poza tym kwestia programu. Od dłuższego już czasu pomagam różnym uczniom gimnazjum (kuzynostwu lub znajomym) zmierzyć się z tym, czego uczą się w szkole na przedmiotach ścisłych. I refleksję mam dość smutną. Wpierw jest podstawówka i zbyt częste podejście nauczycieli "przemknijmy przez to jakoś, byle szybko, bo czasu mało, w gimnazjum to powtórzą". Prawda, powtórzą. Lekko poszerzając. Tylko że nadchodzi gimnazjum i nauczyciele wychodzą z założenia, że "oni już to przerabiali w podstawówce, więc teraz tylko trochę to uzupełnimy, bo czasu mało". Sytuacja powtarza się zresztą w liceum. A ja pamiętam, że nie musiałam tego samego powtarzać trzykrotnie, tylko dwu. Nie znudziło mi się dzięki temu. Nie pędziliśmy aż tak z programem. Był czas, by powtórzyć temat, jeśli część klasy nie zrozumiała. I chyba znacznie więcej w głowach zostało...

Marzę jeszcze o podręcznikach. Nie tych kolorowych, wręcz komiksowych, które kosztują zbyt dużo dla przeciętnego rodzica. Ale jak mają kosztować mniej, skoro tyle farby kolorowej na to idzie i tyle papieru zajętego przez idiotyczne rysunki? Pamiętam moją książkę do matematyki. "I Ty zostaniesz Pitagorasem", do każdej klasy inna część (objętość mniejsza od zeszytu 60-kartkowego, format ten sam), w której zadań było więcej, niż w obecnych tomiskach. Do tego jeden zbiór zadań na dwa lata. Koniec. Mój brat dwa lata później korzystał z tego samego zestawu. I śmiem twierdzić, że oboje po podstawówce umieliśmy więcej niż obecnie niektórzy maturzyści. Ale zadania były policzone w zeszycie, sumiennie, prawie wszystkie. Nauczycielka o to zadbała.

I te ćwiczenia! Koszmar fundowany obecnie dzieciakom! Czego się mogą nauczyć, wypełniając jednym słowem lukę w tekście (często skopiowanym z podręcznika, więc nie wymaga to żadnej analizy treści) lub łącząc strzałką pojęcie z opisem, zwykle nawet bez wczytywania się w całą definicję? Jak mogą nauczyć się matematyki, gdy w ćwiczeniach mają trzy zadania, w których muszą dokończyć działanie w dwóch linijkach? Ja pamiętam ćwiczenia z biologii (dużo rysowania, ale to była miła odmiana), geografii (wówczas nowość, jednak cenne było oznaczanie na mapkach konkretnych punktów z atlasu) i... tyle. Reszta w zeszytach. Nie na darmo mówi się, że "matematyka wchodzi do głowy przez rękę". Bez przeliczenia odpowiedniej liczby zadań ciężko się nauczyć. Albo język polski - nawet najsłabsi uczniowie z mojego rocznika potrafili bez problemu napisać kilka zdań złożonych i to wielokrotnie złożonych! A wystarczy przyjrzeć się wypowiedziom pisemnym obecnych uczniów i w większości przypadków włos się na głowie jeży. Mniejszy był problem z dysgrafią czy szerzej dysleksją. Nie dlatego, że takie problemy nie istniały (choć przyznaję, dla niektórych nauczycieli to nie było wytłumaczenie). Ale dlatego, że pisząc dużo w zeszytach, chcąc nie chcąc, oswajamy się z wyglądem słów i wiemy, jak je zapisać w przyszłości.

Czytaj więcej -->
Szkoła moich marzeń ma jeszcze jedną cenną odsłonę. Uczy podopiecznych rozumienia. Nie mówię tylko o rozumieniu czytanego tekstu, choć to dla mnie wręcz karygodne, na jak niskim poziomie znalazła się ta umiejętność kilka lat temu. Obecnie uczniowie poznają tajniki rozwiązywania testów na czas, a nie potrafią wypisać danych z zadania z fizyki, bo jest to zadanie z treścią (tak, słyszałam takie pretensje!). Chciałabym, by zrozumieli sens słów. Sens wzorów i tego, co się za nimi kryje, jak można je przekształcać. Sens tego, czego się uczą.

I w skrytości ducha marzę o tym, by Szkoła z Pasją dawała uczniom wybór przynajmniej części przedmiotów, na jakie mogą uczęszczać. Wpierw oczywiście powinni poznać podstawy. I tak na przykład semestr muzyki, semestr plastyki i semestr zajęć technicznych (ale praktycznych, a nie z pisma technicznego). Zaś później rozwinięcie jednego z tych trzech przedmiotów do wyboru. A może zajęcia z filozofii? Fotografii? Mam ogromną nadzieję, że wizja pani Hall odnośnie Szkoły z Pasją będzie motywowała do działań w tym kierunku.

Nauczyciel z Pasją

Pamiętam, jak na zajęciach na uczelni prowadzący je wykładowca (mający dużo styczności z młodzieżą) podzielił się z nami swoją refleksją, że w Polsce nauczyciele za mało zarabiają. Szybko też wyjaśnił, o co dokładnie mu chodzi. Obecnie bycie nauczycielem to opcja u osób mówiących: "Spróbuję tego i tego po studiach, w ostateczności pójdę uczyć do szkoły". I tak się często dzieje. Do szkoły trafiają osoby, dla których inne perspektywy zawodowe są zamknięte.
Owszem, nie ze wszystkimi tak jest, byłabym bardzo niesprawiedliwa, twierdząc coś podobnego. Jednak w kilku szkołach, z którymi miałam styczność poprzez ich uczniów, zauważyłam ów niepokojący trend. Nauczyciel młody, po studiach, który od samego początku stawia sobie konkretny cel: pokazać "tym nieukom" o ile jest od nich lepszy. I ile jeszcze oni powinni się nauczyć.

W moich marzeniach pensje nauczycieli są na tyle wysokie, że zachęcają do kandydowania na te stanowiska. Kandydatów jest więcej niż wolnych etatów, więc dostają się najlepsi. Ich praca jest oceniana co roku, także przez uczniów. Kto nie posiada pasji, by zaszczepić ją w młodych, nie sprawdzi się. Kto się nie sprawdzi, zwolni miejsce dla innego nauczyciela, który przedstawi uczniom fascynującą Jaśnie Panią Edukację. A kiedy prawdziwy pasjonat pokaże młodym osobom, dlaczego fizyka jest ciekawa, matematyka potrzebna, zaś polski rozwijający horyzonty, może przestanie istnieć tendencja do uczenia tylko "pod testy". Bo w moich marzeniach na zdawanie testów miejsca nie ma. To niczemu nieprzydatna umiejętność, która sprawdza jedynie, na ile ktoś umie dopasować się do klucza i myśleć sztampowo. Zaś to oryginalność myślenia i szerokie spojrzenie pobudza wyobraźnię i rozwija geniusz. A skoro o tym mowa... nauczyciele moich marzeń traktują każde dziecko jak potencjalnego geniusza.

Uczeń z Pasją

Nie łudzę się - jednak nie każdy uczeń jest geniuszem, zaś słabe wyniki uzyskiwane w testach czy na maturach nie są wyłącznie winą złego nauczania. W dużej mierze winę można przerzucić na dzieci i młodzież, które prace domowe spisują na przerwach (co za problem - uzupełnić te kilka słów w tekście z lukami lub dwie linijki działania), ponieważ w domu wolą usiąść przed telewizorem czy komputerem. Z rzadka szaleją na podwórku czy zajęciach pozalekcyjnych. Jeśli jednak już to robią, chwała im za to. U mnie w podstawówce całe podwórko umawiało się na grę w dwa ognie. Teraz chyba mało kto wie, co to w ogóle za zabawa.

Czytaj więcej -->

Moje marzenia pełne są pasji wśród uczniów. Od małego są zainteresowani tym, czego mogą dowiedzieć się w szkole na lekcjach. Jeśli chcą poświęcić na jakieś hobby więcej czasu, idą na dodatkowe zajęcia sportowe, zbiórki harcerskie, do modelarni czy na kółko plastyczne. Możliwości jest dużo, tylko chętnych jakby obecnie mało. A przecież dzieciaki bez zainteresowań najzwyczajniej w świecie się nudzą. Kiedy zaś się nudzą, zaczynają mieć głupie pomysły, jak chociażby to, czy nie pomazać markerami świeżo odnowionej klatki schodowej.

Uczniowie z moich marzeń nie piszą po maturze listów do gazet, że matematyka nie jest im w życiu potrzebna, więc dlaczego ocena niedostateczna z tego przedmiotu ma im przekreślić życie. Nie muszą. Uczyli się tej matematyki od podstawówki, licząc sporo przykładów w zeszytach. Niestraszne im zadania maturalne, które wymagają jedynie przekształcenia wzoru odczytanego z tablic i podstawienia danych. W marzeniach nikt w liceum ogólnokształcącym (a więc dającym ogólne wykształcenie w wielu kierunkach) nie przydziela się do grupy humanistów lub ścisłowców, tłumacząc tym swoją ignorancję w przeciwnej dziedzinie. Wszyscy czytają lektury zamiast opracowań, a większość chodzi dobrowolnie do biblioteki częściej niż raz na pół roku. Może dlatego, że w szkole nauczyli się doceniać wartość słowa pisanego? A może dlatego, że ich rodzice zaszczepiają im miłość do książek, czytając im od dzieciństwa fascynujące historie? No ale to chyba też tylko marzenia, by rodzice nie przerzucali całej edukacji na szkołę...

Marzenie z Pasją

W czasach mojego dzieciństwa szkoła też nie była instytucją z marzeń. Jednak kiedy porównuję ją sobie z czasami obecnymi i kiedy rozmawiam z uczniami przeróżnych klas, dochodzę do smutnego wniosku, że była znacznie im bliższa.

Póki co zatem obserwuję i pozwalam sobie na marzenia. Moje dziecko pójdzie do szkoły dopiero za kilka dobrych lat, więc wiele się jeszcze może zmienić. Jeśli jednak marzenia pozostaną jedynie właśnie w sferze marzeń, to zamierzam poświęcić swój czas na edukację domową. Widzę często, jak znienawidzony przedmiot może zaciekawić, kiedy się go odpowiednio ukaże. Wiem, jak ważne jest rozbudzanie w młodym człowieku prawdziwych pasji. Wiem, bo w szkole podstawowej interesowało mnie mnóstwo różnych rzeczy i miałam w czym wybierać. Nie znałam i nie znam do dziś pojęcia nudy. Czasu było mało, a wokół tyle fascynujących rzeczy. Chciałabym, aby również moje dzieci miały szansę pokochania Jaśnie Pani Edukacji, zamiast traktowania lat nauki jako największego koszmaru, który należy jakoś przeżyć, by nigdy do niego nie wracać we wspomnieniach. O takiej edukacji marzę...

Wiadomości24 to serwis tworzony przez ludzi takich ja Ty. Wiesz więcej? Zarejestruj się i napisz swój materiał, dodaj zdjęcia, link, lub po prostu skomentuj. Tylko tu masz szansę, że przeczyta Cię milion!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto