Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kiwanie to niekoniecznie kunsztowny drybling...

Janusz Bartkiewicz
Janusz Bartkiewicz
Zagorzała wojna i medialny szum wokół spraw PZPN i stanu polskiej piłki kopanej dowodzi, że część polityków i dziennikarzy nie widzi istoty rzeczy. A chodzi o to, że nie tyle ze szlachetnym sportem mamy do czynienia, co ze zwykłym biznesem.

Co czas jakiś gwałt wielki wśród polityków i dziennikarzy się podnosi, że źle się dzieje w naszym narodowym sporcie, za jaki uchodzić ma piłka nożna, na co rząd, albo wcale, albo z dużym opóźnieniem reaguje. I to właśnie ma powodować, iż nasi piłkarze, a zwłaszcza z tzw. kadry narodowej, na międzynarodowych arenach prezentują okrutną słabiznę

Ostatnio ponownie niektórzy „dyżurni” politycy i dziennikarze larum grają, że rząd toleruje istnienie (przynajmniej w obecnym kształcie) i funkcjonowanie Polskiego Związku Piłki Nożnej, który jest rozsadnikiem korupcji i innego wszeteczeństwa. Zdaniem tychże zatroskanych, PZPN winien być rozwiązany, miejsce po nim zaorane, a na powstałym zagonie zasiać się winno coś zdrowego, co wstydu, nam Polakom, przynosić nie będzie, a pożytek wszystkim da wielki.

W ten oto sposób PZPN stał się niejako symbolem zła wszelakiego, toczącego zdrową sportową tkankę naszego piłkarstwa kopanego, które przez to nie może rozwinąć skrzydeł i pokazać światu na co naszych, jakże świetnych, piłkarzy stać naprawdę.

I takiej populistycznej kanonadzie poddawani jesteśmy praktycznie każdego dnia, a w medialnym przekazie znajduje się wszystko, brakuje tylko rzetelnej, bo opartej na faktach i wiedzy, informacji. Powszechnie wiadomym jest, że my, Polacy, uwielbiamy wszelkiego rodzaju symbole, dla których gotowi jesteśmy dać się pokrajać w drobne plasterki ale, jak nikt inny, nie potrafimy dostrzegać rzeczy taką, jaką jest ona w swej istocie.

Jednym z takich symboli jest znak białego orła, umieszczony na koszulkach naszej kadry piłkarskiej, której międzynarodowe występy jednoczą nawet najbardziej skonfliktowane ze sobą kibolskie ugrupowania.

Niedawne jego zniknięcie z reprezentacyjnego stroju wywołało małe trzęsienie ziemi i oburzenie powszechne. Pomruk oburzonego Narodu spowodował, iż PZPN
znak ów na koszulki kopaczy przywrócił, mimo że wiązało się to z wymiernymi stratami, jakie z tego tytułu poniósł.

A mnie jakoś zdarzenie to nie oburzyło i to z bardzo prozaicznych powodów.
Otóż, nie znajduję uzasadnienia, dla którego państwowe godło, musi się akurat znajdować na koszulkach piłkarzy. Czy tylko dlatego, że tą właśnie drużynę uważamy na reprezentacyjną drużynę naszego państwa? Nie jestem przekonany, czy tak jest w istocie.

Chyba nikt nie zaprzeczy, że to nie rząd Rzeczypospolitej Polskiej powołuje i
wystawia piłkarską reprezentację, ponieważ czyni to pozarządowa organizacja samorządowa, jaką jest PZPN. Jest to naturalną i prawną konsekwencją art. 4
§ 1 statutu Związku stanowiącego, że PZPN jest jedynym reprezentantem sportu piłki nożnej w kraju i za granicą. Jaśniej i prościej już powiedzieć tego już nie można.

Zawiadujący polskim piłkarskim światkiem PZPN, stanowi strukturalną część światowych organizacji pozarządowych skupionych w Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA). Ponieważ są to organizacje pozarządowe, to jakiekolwiek państwo nie ma praktycznie większego przełożenia na to, co się w tych organizacjach dzieje, albowiem wszystko to jest regulowane ich wewnętrznymi przepisami, usankcjonowanymi przez państwowe regulacje prawne. I tak też jest i w Polsce.

A więc piłkarska kadra jest faktycznie i prawnie reprezentacją PZPN, który jako organizacja samorządowa reprezentuje Polskę w świecie sportowym, aczkolwiek w sposób również nieformalny, bo nie wynika to z jego statutu. Konsekwencją takiego prawnego unormowania jest to, że to logo Związku, a nie godło państwowe, ma prawo znajdować się na koszulkach piłkarzy.

Jak ktoś nie wierzy, niech zajrzy do ustawy o godle, barwach i hymnie Rzeczpospolitej Polski, która w art. 1 stanowi, że symbole RP znajdują się pod szczególną ochroną prawa. Natomiast art. 2a enumeratywnie wskazuje, jakie podmioty wizerunku orła (jako godła) mogą używać. Z zapisu ustawy nie wynika, aby PZPN był uprawniony do używania na swoich flagach i strojach reprezentacyjnych godła państwowego w kształcie, o jakim stanowi ustawa. Istotnym przy tym jest pkt 13 tego artykułu, z którego wynika, że godła używać też mogą inne podmioty, jeżeli przepisy szczególne uprawniają je do tego.

A przepisami szczególnymi, stanowiącymi fundament działania różnego rodzaju związków sportowych jest ustawa o stowarzyszeniach oraz ustawa o sporcie. I konia z rzędem temu, kto mi wykaże, że w tych aktach prawnych takie uprawnienie dla PZPN (i innych związków sportowych) się znajduje.

Ponadto ustawa wyraźnie zabrania umieszczania godła na przedmiotach przeznaczonych do obrotu handlowego, chyba że godło to będzie przedstawione w formie stylizowanej lub artystycznie przetworzonej (art. 16). I tak też się stało w przypadku tych nieszczęsnych koszulek ze stylizowanym na orła znakiem Związku, co było jak najbardziej zgodne z polskim prawem.

Kolejnym (może już nie prawnym, ale logicznym) argumentem jest fakt, że
drużyna PZPN występuje na imprezach o charakterze międzynarodowym, których jednakże organizatorem nie są władze państwowe, a właśnie PZPN. I z tego też powodu, to nie polski prezydent, a przewodniczący tego stowarzyszenia będzie witał zgromadzonych na otwarciu mistrzostw.

Piłka nożna, w tym szczególnie kadra narodowa, w nieodległej jeszcze PRL, z powodów ustrojowych, dotowana była z budżetu państwa, a więc piłkarską kadrę można było (chociaż nieformalnie) traktować jako reprezentacyjną drużynę państwa polskiego. W takim ujęciu orzełek na koszulkach piłkarzy nie był tylko i wyłącznie symbolem państwa, ale pełnił też funkcję nośnika informacji o tym, że jest to drużyna państwowa, a więc informował wszystkich o rzeczywistym stanie rzeczy.

Budżetowe dotowanie zakończyło się wraz z upadkiem tzw. komuny i utrzymywanie piłkarzy spadło na prywatnych sponsorów, którzy zgodnie z podstawowym i najważniejszym kapitalistycznym prawem, do piłki nożnej
zastosowali prawa rynku. A ściślej mówiąc, wilcze prawo rynku, co w III RP dostrzec potrafi chyba każdy. Zawodowa piłka nożna jest więc dziś tylko i wyłącznie globalnym biznesem i to biznesem, w którym w grę wchodzą już nie miliony, a miliardy dolarów, euro, czy jednostek innych walut.

Śmiem twierdzić, że zawodnicy uganiający się z skórzaną kulą nie czynią tego w imię jakichś narodowych interesów, patriotyzmu, czy narodowej dumy. Czynią to jedynie i wyłącznie z czysto merkantylnych powodów. Mówiąc zwięźle i krótko, dla kasy. Bo tylko ona w dzisiejszym sportowym świecie się liczy, a osiągnąć ją można uzyskując konkretne wyniki i zdobywając trofea sportowe. Indywidualne lub drużynowe.

Trudno więc uwierzyć, że motywacją naszych piłkarzy jest ich szczególny patriotyzm i chęć sławienia Polski i jej piłkarskich osiągnięć. Oni, w koszulkach z orzełkiem, czy bez, będą grali i walczyli tak jak potrafią i nic więcej. A gdyby ich zechciało na stałe „kupić” do swojej kadry jakieś bogate państwo, to sądzę, że zgodzą się bez większych ceregieli , jeżeli tylko będzie się im to finansowo opłacało.

Uczynią tak, zgodnie z lansowanym od lat w Polsce hasłem, że kapitał nie ma ojczyzny. Oni inwestują w swoją przyszłość, tak jak czynią to polscy biznesmeni uciekający do tzw. rajów podatkowych, lub sprzedający w obce ręce (z wielkim zyskiem) to, co za niewielkie pieniądze w Polsce kupili.

Rzecz w tym, że na razie nikt naszym piłkarzom obywatelstwa swego nie ofiaruje, tak jak my czynimy z ochotą, w przypadku lepszych od naszych, ale obcych plemiennie, kopaczy.

Wrzawa, jaka się ostatnio podniosła – a zwłaszcza żądania niektórych polityków populistów – odnosi się do wołania o rozwiązanie PZPN, a już koniecznie, o wprowadzenie do Związku kuratora wyznaczonego orzeczeniem sądowym, na wniosek ministra sportu. Wołający o to nie zważają jakby na to, że rozwiązania takie mogą nastąpić jedynie w ściśle określonej sytuacji i jest to
uregulowane w art. 29 prawa o stowarzyszeniach i art. 22 i 23 ustawy o sporcie.

I aby rozumnie o tym dyskutować nie można tych żądań odrywać od całego kontekstu prawnego i faktycznego wydarzeń, związanych z funkcjonowaniem PZPN, jako osoby prawnej i jego tzw. aktywu, jako osób fizycznych.

Walczący o swoje polityczne kąski partie (zwłaszcza opozycyjne) wystawiają do boju swych najwierniejszych synów, którzy nie zwracają w ogóle uwagi na obowiązujące w Polsce przepisy prawa, bo albo ich nie znają, albo w ogóle nie rozumieją. Jest jeszcze inna, też tragiczna możliwość, że znają i rozumieją, ale grzmią z populistycznych powodów, mając jedynie na uwadze szkodzenie rządzącemu układowi.

A uważna lektura przepisów regulujących funkcjonowanie PZPN, jak i rozumna ich analiza, powinna wywołać refleksję, że w aktualnej sytuacji nie ma jakiejkolwiek podstaw do rozwiązania Związku lub wprowadzenia do niego kuratora i wszelkie na ten temat gadanie jest psu na budę warte.

Aby to zrozumieć należy wiedzieć, że organa państwa mogą wkraczać tylko tam, gdzie polskie prawo na to zezwala i tylko w zakresie przez to prawo wyznaczonym. Wszelkie inne działania będą miały charakter działań bezprawnych, wręcz niedemokratycznych, bo autorytarnych.

W myśl wyżej wskazanych ustaw, PZPN jest organizacją korporacyjną typu stowarzyszeniowego, posiadającą osobowość prawną, działającą w oparciu o zrzeszonych w niej członków i zgodnie z art 4 § 1 (o czym już wspominałem wcześniej) jest jedynym reprezentantem sportu piłki nożnej w kraju i za granicą. Na szczególne podkreślenie zasługuje treść art. 15 statutu, z którego wynika, że członkami PZPN są jedynie osoby prawne wymienione w § 1 i 2, a zwłaszcza kluby piłkarskie i wojewódzkie związki piłki nożnej. Tak więc członkami PZPN nie mogą być osoby fizyczne, które w tymże statucie wymienieni są tylko jako członkowie rożnych władz statutowych związku.
Podstawowym warunkiem wszelkiej dyskusji o PZPN jest zatem konieczność rozróżnienia członków stowarzyszenia od członków jego władz statutowych. Jest to bardzo istotne rozróżnienie, a jego prawidłowe zrozumienie jest kluczem do właściwego pojęcia istoty rzeczy, albowiem nie można tu zastosować definicji Benedykta Chmielowskiego, że jaki koń jest każdy widzi.

Walczący – z bardziej lub mniej chwalebnych powodów – z PZPN politycy i dziennikarze, winni być świadomi, że rozwiązanie Związku jest możliwe tylko w przypadku, gdy działalność jego władz wykazuje rażące lub uporczywe naruszanie prawa, lub statutu i nie ma warunków do przywrócenia działalności zgodnej z prawem lub statutem.

Dla lepszego zrozumienia tych zawiłości prawnych przypomnieć jedynie wypada, że statut PZPN w art. 13 i 22, opierając się na konstytucyjnej zasadzie trójpodziału władzy, jako władze Związku wymienia następujące organa mające charakter kolegialny: Walne Zgromadzenie Delegatów (władza legislacyjna), zarząd i komisje d/s nagłych, oraz wydziały i komisje wykonawcze (władze wykonawcze), komisja rewizyjna (władza kontrolna), organy jurysdykcyjne (władza sądowa). Ponadto wymieniony jest Sekretarz Generalny Związku, jako organ administracyjny.

Zatem do władz PZPN nie nie można zaliczyć ani Przewodniczący Zarządu (G. Lato), ani też Sekretarza Generalnego (Z. Kręcina), albowiem pierwszy stojąc na czele zarządu, reprezentuje go na zewnątrz i działa w jego imieniu, a także kieruje jego pracami , w tym przewodniczy posiedzeniom. Jednakże nie jest organem władzy. Natomiast drugi jest jednoosobowym organem administracyjnym, tj. wyodrębnionym podmiotem posiadającym jedynie władztwo administracyjne, a więc organem władzy również nie jest.

Ponieważ Przewodniczący i Sekretarz Generalny, ani każdy inny funkcyjny członek statutowych organów Związku do władz związku zaliczony być nie może, to popełnienie przez nich czynu zabronionego może jedynie skutkować wszczęciem przeciw nim postępowań karnych i ewentualnego skierowania do sądu aktu oskarżenia. W żaden jednak sposób indywidualne postępowanie karne nie może przełożyć się na możliwość jakiegokolwiek ograniczenia w funkcjonowaniu władz związku, na co dowodnie wskazują setki prokuratorskich zarzutów, stawianych działaczom Związku w sprawach o kupowanie meczów piłkarskich.

Ponieważ PZPN, jako osoba prawna działa poprzez swoje statutowe organy, to naruszeń o których mowa, może dopuścić się jedynie poprzez niezgodne z prawem działanie tychże organów, a więc ciał kolegialnych. Warto to powtórzyć: ciał kolegialnych, a nie osób fizycznych. Może to nastąpić jedynie poprzez podejmowanie i kierowanie do realizacji takich swych postanowień (uchwał i innych aktów stanowionych kolegialnie), których treść rażąco narusza prawo, a ponadto ich podjęcie w takiej formie było efektem świadomego działania tychże władz.

Dla zobrazowania powyższego można przyjąć przypadek (raczej z gatunku science fiction) takiego działania, kiedy np. zarząd PZPN podejmuje uchwałę nakazującą wypłacanie komuś gratyfikacji finansowych, które można by zakwalifikować jako akt korupcyjny.

Takie działanie organu statutowego z całą pewnością byłoby naruszeniem prawa przez Związek, o ile nie zostałoby to wyeliminowane przez wewnętrzne organa kontrolne, lub poprzez powiadomienie organów ścigania. Przy braku reakcji związkowych organów kontrolnych i jurysdykcyjnych, organ nadzorujący funkcjonowanie PZPN (minister sportu) lub prokurator, ma prawo wystąpić do sądu rejestrowego z wnioskiem o zawieszenie jego władz.

Dopiero w przypadku orzeczenia sądu o zawieszeniu, istnieje możliwość wprowadzenie do związku kuratora. Może to nastąpić również jedynie na podstawie wniosek organu nadzorującego, prokuratora lub z inicjatywy tego sądu. Natomiast fakt, że kilku członków zarządu takie łapówki z własnej inicjatywy komuś wręczyło lub brało, nie może skutkować zawieszeniem zarządu, a jedynie aktem oskarżenia przeciw tym działaczom. A z takimi – jedynie – podejrzeniami – mamy do czynienia w tzw. aferze taśmowej PZPN.

W całym tym populistycznym zgiełku, jaki wokół PZPN wzniecili politycy i dziennikarze, nikt na takie szczególnie istotne szczegóły nie zwraca uwagi, co świadczy o braku wiedzy lub złych intencjach, albo o politycznym zamówieniu, które może obie powyższe cechy zawierać.

I gdyby nasi wszystkowiedzący politycy i dziennikarze zamiast symboli dostrzegali istotę rzeczy, nie kompromitowaliby nie tylko samych siebie, ale i naszego państwa, które chcą przymusić do działania tam, gdzie działać ono nie może. I smutkiem napawać musi fakt, iż sympatyczna skądinąd minister Mucha, wspomina coś o możliwości wystąpienia do sądu o powołanie kuratora.

Może znajdzie się jakiś odważny i podpowie pani minister, że PZPN, jako osoba prawna, nie dopuścił się żadnej przewiny, a więc i żadnych podstaw
nie ma, aby z takim wnioskiem występować. Delikty tylko moralne, w demokratycznym państwie prawa, nie mogą być podmiotem sądowej oceny. Niech wątpliwy symbol, istoty rzeczy nikomu nie przesłania.

Na boiskach piłkarskich obowiązuje zasada fair play, piłkarze znający sztukę
dryblingu potrafią „okiwać” swoich boiskowych przeciwników, co im niejednokrotnie przynosi sławę i zaszczyty. Natomiast kiwanie na politycznym boisku jest jedynie dowodem braku klasy i moralnej małości. A widać, że w sprawie PZPN mamy do czynienia jedynie z prymitywnymi „kiwkami” i nic poza tym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto