Opracowaniem graficznym wspomnianych już okładek, a także stron tytułowych i działowych zajął się sam Piotr Młodożeniec, syn Jana. A wśród protektorów autora, którzy wypowiadają się o książce na obwolucie znajdujemy Kazimierę Szczukę (pisze ona o "pierwszej i niepowtarzalnej wielkości" Kurkiewicza), Marka Kondrata, który zazdrości panu Romanowi talentu pisarskiego i Jacka Fedorowicza, wyznającego wprost: "Z najwyższym bólem i wszechogarniającą zazdrością stwierdzam, ze pojawił się wśród felietonistów wydających swe felietony w formie książkowej nowy i od razu znakomity".
I już wiemy, że "Klapsy polskie" Romana Kurkiewicza są zbiorem 77 ułożonych alfabetycznie felietonów, które w latach 2006 - 2009 ukazały się na łamach tygodnika "Przekrój". We wstępie autor pisze: "Nie ma usprawiedliwienia żadnego (...) dla faktu publikowania opublikowanych już felietonów, czyli (...) tekstów ulotnych, zanurzonych w bzdurze dnia codziennego (...)". Nawet jeśli jest to zwykła kokieteria felietonisty, to podzielam jego opinię w całej rozciągłości. Wszak wiadomo, że żywot felietonów, niczym jątki, jest niezwykle krótki. Wydarzenia, o których opowiadają należą zazwyczaj do kategorii folkloru politycznego i po kilku dniach, góra - tygodniach (prawie) nikt o nich nie pamięta. Tak jak o tragedii łosia, który spacerował po ulicach Ursusa. Kogo dzisiaj obchodzi rozpadająca się i powstająca na nowo koalicja PiS - LPR - Samoobrona? Nikt już nie fascynuje się seksaferą w tej ostatniej formacji, podobnie jak i losami Anety K. Nie ma Giertycha w MEN-ie, więc zniknął problem wyższości Sienkiewicza nad Gombrowiczem i izolowania niegrzecznych dzieci w zamkniętych placówkach. Natomiast takie zjawiska, jak homofobia wśród księży i niektórych dziennikarzy telewizyjnych (byłych muzyków), brak dróg i autostrad w naszym kraju, nonsensy urzędników (np. takie, aby budować węższe jezdnie, a wtedy zmniejszy się liczba wypadków, bo kierowcy nie będą mogli wyprzedzać na trzeciego) - to, niestety, stały element polskiej rzeczywistości i o nich publicyści, także felietoniści, piszą na bieżąco. A zatem po co wydawać takie zbiory felietonów? Co innego reportaże...
Jeśli jest coś wartego docenienia w felietonach Romana Kurkiewicza, to z pewnością ich bardzo skondensowana forma, przyjmująca często postać domniemanych dialogów między bohaterami (np. "rozmowa" braci Kaczyńskich, faktu i opinii, miseczki i mleczka); szokujące skojarzenia ("W Polsce z samobójstwem jest tak jak z prostytucją - samo w sobie zabronione nie jest, ale nakłaniać do niego i czerpać z niego zysków nie wolno"); obrazoburcze dla wielu stwierdzenia ("Jan Paweł II złego słowa o erekcji nie powiedział w całym swym nauczaniu"); błyskotliwe puenty ("Jeśli świat staje na głowie, to się przynajmniej cały nie powiesi"). Mnie podoba się także nieszkodliwa złośliwość Kurkiewicza, który Andrzeja Leppera kojarzy w dziedzinie jurności seksualnej z Rasputinem, Kazimierza Marcinkiewicza nazywa gorzowianinem 1000-lecia, zaś o Annie Fotydze pisze: "Przy wygadaniu naszej minister spraw zagranicznych milczenie owiec to mistrzostwo świata w krasomówstwie". Trochę drażni mnie natomiast powtarzalność pewnych motywów, takich jak erekcja, orgazm i... psie kupy. Dlatego też pozostanę przy cotygodniowej, bieżącej lekturze felietonów Ryszarda Marka Grońskiego, Daniela Passenta i Stanisława Tyma.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?